Powrót pofajdoków

Jak pisaliśmy dwa tygodnie temu, dwa pofajdoki - jeden znad Małej Bieli i drugi ze ściany Banku Millennium, na szczęście nie zostały skradzione, a jedynie poszły do poprawek i drobnych zmian kosmetycznych. Figurka rabusia była krytykowana przez naszych Czytelników m. in. z tego powodu, że nie pasowała do reszty sylwetki biała opaska na jego oczach. Widać autorka Justyna Sosnowska wzięła sobie te uwagi do serca, bo teraz pofajdok po „face liftingu” wygląda już nieco inaczej - fot. 1. Teraz jak przystało na prawdziwego typa spod ciemnej gwiazdy ma na oczach czarną, złodziejską maskę-opaskę, a poza tym wspina się znacznie wyżej. Poprzednio wisiał tuż nad bankowymi drzwiami, teraz chwyta się parapetu okna pierwszego piętra. Takie usytuowanie, zdaniem zagadniętych przez nas przechodniów, jest lepsze, bo z takiej wysokości nikt go chyba nie ukradnie. Podobnie jak pofajdoka - ornitologa znad Małej Bieli.

Teraz wspiął się on aż na sam czubek parkowej latarni i tam powinien być bezpieczny - fot. 2a. Co zaś w nim autorka poprawiła - trudno się zorientować, bo nam wydaje się takim samym, jakim był poprzednio. Z kolei tuż przy jednym z hydrantów stojących na ul. Odrodzenia, obok blaszanego parkanu otaczającego niesławny wielki dół po kinie „Jurand” pojawiła się całkiem nowa figurka - fot. 2b. Jest to pocieszny strażak, który zagląda do wnętrza sikawki, dziwiąc się, czemu nie leci z niej woda. Cóż, biedak nie zorientował się, że niechcący nadepnął na wąż, no i dlatego nie wypływa z niego zbawczy płyn. Strażaka celowo zestawiliśmy z ornitologiem, aby pokazać różnice w wykonaniu figurek. Zagadką jest bowiem to, że nie są one jednolite, a wykonane jakby w dwóch różnych konwencjach - ornitolog i rabuś są jakieś takie szorstkie, o fakturze przypominającej nierówno położony tynk, zaś pozostałe figurki gładkie. Podobnie jak policjant, który pojawił się pod bramą WSPol, ale o tym za chwilę.

MIEJSKI LAS

Nie całkiem odrywając się od opisywanych wyżej figurek, proponujemy Szanownym Czytelnikom pewną zagadkę.

Otóż, jak daleko od gapowatego pofajdoka-strażaka rozciąga się ta dziwna okolica, która przedstawiona jest na fot. 3? Jak widać na zdjęciu, rosną tu jakieś straszne chaszcze, za którymi w tle widać budynki mieszkalne. Cóż, odpowiedź jest zaskakująca - owe krzaki rosną zaraz za plecami pofadoka-strażaka, za blaszanym parkanem okalającym dół po rozwalonym kinie „Jurand”. Jeszcze chwila, a w środku miasta urośnie nam dziewiczy, bo przez nikogo nie pielęgnowany bezpański las. Może to i dobrze, bo na jagody, czy też grzyby nie trzeba będzie chodzić gdzieś daleko, przecież wszystko to urośnie nam pod ręką.

OSTATNI Z KOLEKCJI POFAJDOKÓW

Jak wspomnieliśmy wcześniej, tuż pod bramą wiodącą do WSPol. pojawił się kolejny pofajdok, tym razem w roli policjanta - fot. 4. Jest on elegancko ubrany, pod krawacikiem, z pałeczką u boku i „strzela do dacha”, czyli oddaje honory. Pewnie w ten sposób wita pracowników i słuchaczy tejże uczelni.

Ta postać byłaby ostatnią z całej czeredy szczycieńskich pofajdoków, gdyby nie brakowało amorka, który wisiał na daszku mola. Figurka ta, wydaje się, zginęła bezpowrotnie i to jeszcze z drewnianym czubkiem, do którego była przytwierdzona. Ten brakujący element został dorobiony, ale pofajdok - amorek, niestety - nie. I już nie będzie witał nowożeńców, którzy ostatnio mieli w zwyczaju pojawiać się na molo, a potem odbywać pierwszą małżeńską podróż stateczkiem po dużym jeziorze.

POTRZEBNA SAPERKA

Na zakończenie pofajdokowego tematu, dodajmy jeszcze, że jeden z Czytelników „Kurka” postuluje wprowadzenie pewnych drobnych dodatków do dwuczłonowej figurki pod apteką. Nie każdy bowiem, jego zdaniem, prawidłowo kojarzy, że jest to jedna i ta sama postać, która przeciska się pod jezdnią ul. 3 Maja. Aby wszyscy zrozumieli, że chodzi o podkop pod ziemią, należałoby obok tylnej części pofajdoka-zielarza postawić saperkę i nasypać trochę piasku - fot. 5.

- Przecież samymi pazurami dziury w ziemi na takim dystansie by nie wydrapał - uważa nasz Czytelnik.

KĄPIELISKO ZAPRASZA

Przez co najmniej 4, a może nawet 5 ostatnich lat wody dużego jeziora nie nadawały się do kąpieli. Co najwyżej miejscowy sanepid dopuszczał możliwość uprawiania sportów wodnych, czyli można było popływać po jeziorach kajakiem, łodzią wiosłową lub żaglówką, a nawet pohasać na skuterach wodnych, o ile dysponowało się takim sprzętem. Tymczasem, co za niespodzianka, w tym roku kąpać się można!

To dziwne, bo choć rewitalizacja obu akwenów trwa, to spodziewany jej wynik, czyli zdatność wód do kąpieli ma być osiągnięta dopiero za 3 lata, a nie już teraz. Co prawda w wodzie jest już mniej fosforanów, czyli związków przyczyniających się do rozwoju sinic, ale największy wpływ na poprawę jej jakości miała jednak pogoda. Stosunkowo niskie temperatury spowodowały zahamowanie rozwoju niekorzystnej mikroflory, wskutek czego woda jest wyjątkowo, jak na tę porę roku, czysta. Wystarczy pójść na miejską plażę, aby to zauważyć. Jak nigdy dotąd dno jeziora widać na głębokości nawet około metra! Przy plaży, skoro kąpać się można, pracownicy MOS-u wyznaczyli w wodzie kąpieliska czerwonymi bojkami, które z daleka wyglądają niczym sznury korali unoszące się na fali - fot. 6. Kiedy „Kurek” pojawił się przy molo, akurat był czwartek i od rana praktycznie padało bezustannie. Temperatura powietrza wynosiła zaledwie 16oC, co oczywiście nie sprzyjało kąpieli. Dlatego też chłopcy, którzy widoczni są na fotografii, jedynie moczą w wodzie ręce. Nie przyszli tutaj aby popływać, a skorzystać z piasku, który grubą warstwą pokrywa plażę. Ćwiczyli na tym miękkim podłożu stójki i inne gimnastyczne figury (prawa strona fot. 6).

Ale gdyby im nawet przyszła ochota na wejście do wody, byliby bezpieczni, bo oto ma molo czuwało aż dwoje ratowników - Patrycja Szczerbal i Adam Godzina, oczywiście z odpowiednim sprzętem - fot. 7. Pan Adam to doświadczony ratownik z 20-letnim stażem, posiadający szereg żeglarskich patentów, zaś Patrycja jest członkinią Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego od lat pięciu. Ku naszemu zdziwieniu zauważamy, że wywieszona została biała flaga, czyli kąpielisko jest otwarte. Jak wyjaśnia nam Adam Godzina, temperatura wody wynosi 18oC , wiatr wieje minimalny i jest nieduża fala, a zatem warunki do kąpieli są spełnione. Ratownicy w okresie lata będą na molo codziennie w godz. 10.00 - 18.00, chyba że kąpielisko zostanie zamknięte, co oznajmiać będzie wywieszona czarna flaga. Nastąpi to wówczas, jeśli temperatura wody spadnie poniżej 14oC, albo będzie wiał zbyt silny wiatr lub na jeziorze pojawi się wielka fala. Na razie, bo nikt się akurat tego dnia nie kąpał, ratownicy nie mają zajęcia, ale prognozy pogody mówią, że kiedy zaczną się wakacje, pogoda powinna się poprawić. Cóż, wówczas ratownicy okażą się bardzo potrzebni. I jeszcze jedno - choć ich godziny „urzędowania” są określone, nie znaczy to, że przed godz. 10.00 albo po 18.00 nie będzie można wejść do wody. Oczywiście, że tak, tyle że na własną odpowiedzialność.