Powrót sadzonek

W poprzednim numerze „KM” pisaliśmy o złodziejach bez zahamowań, którzy ukradli drzewka z przedszkola „Bajka”. Zostały one posadzone w ostatnich dniach września i kiedy przedszkolaki kilka dni później poszły do ogródka, by podlać sadzonki, okazało się, że znaczna część z nich zginęła. Dzieci były zrozpaczone, personel wściekły, ale cóż było robić - pozostało jedynie powiadomić policję. Gdy oddawaliśmy gazetę do druku, śledztwo jeszcze trwało. Sądziliśmy, że jak to na ogół bywa w takich przypadkach, wkrótce zostanie ono umorzone z powodu niewykrycia sprawców, ale nie. Policja nadzwyczaj szybko ustaliła miejsce, w którym sadzonki zostały ukryte przez złodziei. Okazało się nim jedno z pomieszczeń gospodarczych przy ul. Osuchowskiego - fot. 1. Złoczyńcy byli tak pewni siebie, albo po prostu tak nierozgarnięci, że nawet nie oderwali od sadzonek karteczek z imionami przedszkolaków, które je posadziły. To pozwoliło ustalić ponad wszelką wątpliwość miejsce ich pochodzenia. Jak informuje nas rzecznik policji Aneta Choroszewska-Bobińska, Kodeks Karny za takie przestępstwo przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności. Wszystkie odzyskane drzewka 11 października wróciły do przedszkola.

- Radość dzieci była ogromna – mówi wicedyrektor Bożena Duda. Przedszkolaki wybiegły z budynku i zaraz każdy sprawdzał, czy wśród odzyskanych drzewek znajduje się i jego. Na szczęście żadnego nie brakowało i tego samego dnia zostały one ponownie posadzone.

PSIA TOALETA

Jedna z naszych Czytelniczek, pani Halina, skarży się, że placyk parkingowy przy byłej komendzie policji przy ul. Andersa wzięli w pacht właściciele czworonogów. Stał się on istną psią toaletą, do której okoliczni mieszkańcy przyprowadzają, zwłaszcza wieczorami, swoich ulubieńców, aby załatwili tam wiadome sprawy, co ilustruje takie oto zdjęcie - fot. 2. Ów proceder denerwuje naszą Czytelniczkę, a już miarka się przebrała, kiedy parę dni temu jej dzieci bawiące się w okolicy zaszły w opisywane wyżej miejsce. Kiedy wróciły do domu rozniosły po całym przedpokoju psie ekskrementy, nie mówiąc już nic o utytłanych bucikach. - Jak to tak może być, co ci miłośnicy czworonogów wyprawiają - denerwuje się pani Halina.

SIŁA ZNAKÓW

Może dobrze byłoby pod byłą komendą postawić taką tabliczkę, jaka stoi na nieodległym zresztą placu parkingowym przy ul. Chrobrego pod bankiem - fot. 3. Rodzi się jednak pytanie, czy rzecz okaże się skuteczna, czy widząc tabliczkę, właściciele piesków dostosują się do zakazu. Jak uczy bowiem doświadczenie, bywa z tym różnie. Jako przykład może służyć inny obrazek uchwycony w obiektyw kurkowego aparatu na tyłach ul. Barcza - fot. 4.

Jak widać, siła sprawcza tego typu tabliczek jest znikoma, zakaz zakazem, a kartony i tak są składowane.

JA W TO WCHODZĘ

Z problemem psich odchodów borykają się w zasadzie wszystkie miasta w kraju, chwytając się najrozmaitszych sposobów. Tu i tam budowane są nawet psie toalety, ale nie są one skuteczne. Po prostu czworonogi nie lubią załatwiać swoich potrzeb tam, gdzie zrobiły to wcześniej inne, a poza tym, jak jakiś pies już do takiego przybytku wejdzie, to potem na łapach roznosi nieczystości po całej okolicy.

Najskuteczniejsze wydają się proste sposoby - łopatka i woreczek foliowy oraz specjalne kosze na odchody. Tyle że trzeba jeszcze chcieć sprzątać po psie, bo z tą kulturą w narodzie bywa, niestety, różnie. Jak nam mówi jedna z mieszkanek naszego miasta, zawsze gdy wybiera się na spacer z psem, zabiera ze sobą wspomniane akcesoria, ale gdy sprząta do woreczka, za przeproszeniem, psią kupkę, inni miłośnicy czworonogów patrzą na nią jak na dziwaka. Wydaje się, ze rzecz tkwi właśnie w tym, aby właściciele psów zrozumieli, że to ich obowiązkiem jest uprzątanie tego co zostawia ich ulubieniec na trawniku, czy trotuarze. W Gdańsku miejskie władze oferują bezpłatnie wspomniane woreczki, a z kolei w Poznaniu prowadzona jest kampania samorządowa, która polega na uświadamianiu potrzeby sprzątania po psach. Jej hasło przewodnie to: „Sprzątaj po własnym psie. Ja w to wchodzę”. Aby trafiło ono do jak największej liczby mieszkańców, malowane jest m. in. na... płytkach chodnikowych - fot. 5. Może coś takiego wprowadzić i u nas? Gdyby tak jakaś szkoła, czy choćby klasa w ramach zajęć z plastyki pokusiła się o wymalowanie podobnych napisów na szczycieńskich trotuarach?

DZIWACZNY OBJAZD

Jak już wcześniej informowaliśmy, jeszcze we wrześniu ruszyła przebudowa nawierzchni ul. Pasymskiej na odcinku od ronda gen. Grota-Roweckiego do stacji paliwowej. Na początek zabrano się za chodniki, tak że większych utrudnień w ruchu samochodowym nie było. Jednak obecnie, gdy jest zrywana stara nawierzchnia, zmieniona została organizacja ruchu, co oznajmiają stosowne tabliczki. Jednak ta nowa organizacja ruchu wydaje się nam dość dziwaczna. Ulica Pasymska nie jest zamknięta, jedynie w okolicy marketu „Biedronka” w związku z remontem, ruch odbywa się wahadłowo.

Mimo to, gdy nadjeżdżamy od strony ul. Chrobrego na rondzie gen. Grota-Roweckiego napotykamy niespodziankę w postaci żółtej tablicy pokazującej nowy kierunek na Olsztyn, całkiem odwrotny od dotychczasowego - fot. 6. Jest on ustawiany w godzinach szczytu i wspierany wówczas dodatkową barierką niepozwalającą objechać ronda w stronę stolicy województwa. Rad nie rad, trzeba po prostu skierować się do centrum miasta. Tuż przed placem Juranda powita nas niespodziewanie kolejna tablica nakazująca nawrót - fot. 6. Stosując się do jej treści objeżdżamy główne rondo, by wrócić właściwie tam, skąd w zasadzie przyjechaliśmy, czyli z powrotem na rondo gen. Grota Roweckiego. Ma to jakiś sens? Wedle wykonawcy robót taka organizacja ruchu odciąża krytyczny, remontowany odcinek ul. Pasymskiej. Czy tak jest w istocie, trudno się z tym zgodzić, zwłaszcza, że ustawioną na pierwszym rondzie barierkę, jak zauważyliśmy, omijają auta osobowe, bo jest tam na tyle miejsca i jak gdyby nic, jadą sobie na Olsztyn.

PUŁAPKA NA GAPY

Jeden z naszych Czytelników utyskiwał w redakcji na jeszcze inne oznakowanie w obrębie opisywanego wyżej remontu. Otóż przed skrzyżowaniem ul. Pasymskiej z ul. Bohaterów Westerplatte postawiono, jego zdaniem, wadliwie taki oto żółty prostokąt - fot. 7.

Stosując się do niego, nasz Czytelnik skręcił według strzałki, w nadziei, że w ten sposób ominie remontowany odcinek. Tak się jednak nie stało, bo po prostu utknął na ul. Łaniewskiego. Cóż, trzeba czytać uważnie - wskazany objazd dotyczy tylko wymienionej ulicy, bo nie dostaniemy się na nią od strony Pasymskiej, gdyż wylot do niej jest obecnie zamknięty.