Drastyczne podwyżki cen gazu i prądu uderzają w lokalnych przedsiębiorców. Nie mając innego wyjścia, podnoszą oni ceny swoich towarów i usług, co z kolei bije po kieszeniach wszystkich konsumentów. W najgorszej sytuacji są małe, rodzinne firmy, którym coraz trudniej teraz związać koniec z końcem. - Jesteśmy zdani tylko na siebie – nie kryje goryczy Aleksandra Ziółek, współwłaścicielka hotelu „Krystyna”.
FAKTURY GROZY
Z początkiem roku drastycznie wzrosły ceny gazu i prądu dla indywidualnych odbiorców i firm. W przypadku tych drugich podwyżki o prawie 1/4 zostały wprowadzone już od lipca 2021 r. O ile jednak odbiorcy indywidualni są chronieni taryfami Urzędu Regulacji Energetyki, to w rozliczenia dostawców z firmami URE nie ingeruje. Skutek jest taki, że faktury otrzymywane przez przedsiębiorców przyprawiają ich o ból głowy. - Do tej pory płaciłem za gaz 7-8 tys. zł miesięcznie. W styczniu dostałem fakturę na blisko 28 tys. zł – załamuje ręce Jerzy Bryczkowski, który od 1996 r. prowadzi w Szczytnie piekarnię „Majami”. Trzy piece wykorzystywane do wypieku pieczywa są u niego zasilane gazem. Pan Jerzy rozważa przejście na olej opałowy, by choć trochę zminimalizować koszty. Jednak zmiana paliwa też wymaga pozwoleń oraz nakładów finansowych – dostosowania pieców oraz zakupu specjalnych pojemników do przechowywania oleju. - Nawet jak przejdziemy na to paliwo, nie będzie rewelacji, ale musimy się jakoś ratować – mówi przedsiębiorca. Nie ma wątpliwości, że w tej sytuacji będzie zmuszony podnieść ceny swoich produktów. Jego zdaniem skutków podwyżek nie złagodzi zapowiadana przez rząd obniżka VAT-u. - Biorąc pod uwagę ceny gazu, są to groszowe sprawy – nie ma złudzeń pan Jerzy. - Nie wiem, skąd na to brać pieniądze. To, co się teraz dzieje, to prawdziwa tragedia – dodaje.