Niektórzy kierowcy uważają, że na głównym skrzyżowaniu Szczytna obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. Tymczasem problem „wąskiego gardła” na ulicach Polskiej, Odrodzenia, 1 Maja i Warszawskiej w świetle przepisów ruchu drogowego ma jednoznaczną interpretację.
NIESPODZIANKA ZA SKRZYŻOWANIEM
Wśród szczycieńskich ulic nie brakuje miejsc, które z punktu widzenia ruchu drogowego nastręczają kierowcom trudności. Do takich należy centralne miejskie skrzyżowanie. Po jego przebudowie dwa lata temu drogowcy wymalowali na jezdniach ulic Odrodzenia, Polskiej, 1 Maja i Warszawskiej po dwa pasy ruchu: z jednego można pojechać na wprost lub skręcić w lewo, z drugiego natomiast możliwa jest jazda prosto, bądź skręt w prawo. Wątpliwości kierowców dotyczą jednak tego, co czeka na nich po przejechaniu przez skrzyżowanie. W tej sprawie z listem do redakcji zwrócił się jeden z czytelników. "Gdy ruszymy i już znajdziemy się na skrzyżowaniu, za którym jest tylko jeden pas ruchu, jak wówczas zgodnie z przepisami ruchu drogowego mają zachować się kierowcy jadący obok siebie prosto, zakładając, że obaj jadą z równą prędkością? Jak wiadomo, wyprzedzanie na skrzyżowaniu jest zabronione, natomiast za nim również dwa pojazdy nie powinny jechać obok siebie, ponieważ na jezdni znajduje się linia ciągła, oznaczająca zakaz wyprzedzania"- zastanawia się nasz czytelnik, pan Paweł.
KOLIZJI NA RAZIE NIE BYŁO
O rozstrzygnięcie wątpliwości poprosiliśmy asp. sztab. Roberta Siudaka z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie.
- W podobnej sytuacji, tzn., kiedy za skrzyżowaniem nie ma wydzielonych pasów ruchu, pierwszeństwo ma kierowca jadący po prawej stronie, a znajdujący się po lewej, musi ustąpić pierwszeństwa - wyjaśnia Robert Siudak. Przyznaje jednak, że tego typu skrzyżowania należą już do rzadkości i o wiele bezpieczniejsze jest wydzielanie pasów ruchu również za skrzyżowaniem.
- Na szczęście dotychczas nie dochodziło tam do poważniejszych kolizji, ale kierowcy powinni mieć czytelniejszą informację na temat tego, jak się w tym miejscu zachować - uważa Robert Siudak.
(wu)/Fot. M.J.Plitt