Publicznemu dobru miało służyć spotkanie z dyrektorami warszawskiego Instytutu Rozwoju Biznesu. Organizatorem była nowa społeczna organizacja szczycieńska Stowarzyszenie-Klub "Pro Publico Bono".

Pro Publico Bono

W czwartek 10 kwietnia po raz pierwszy dała znać o sobie nowa szczycieńska organizacja społeczna, zarejestrowana pod nazwą Stowarzyszenie - Klub "Pro Publico Bono". W jej skład wchodzi jak na razie niewielu, bo zaledwie 16 mieszkańców miasta i powiatu. Inicjatorem powołania organizacji i jej prezesem jest Stefan Kiepurski, którego wspomaga dwóch wice: - Arkadiusz Niewiński i Tadeusz Zagoździński. Skarbnikiem obrano Bogusława Palmowskiego, sekretarzem zaś - Adama Bednarskiego. Cele, które przyświecają stowarzyszeniu, zawierają się w jego nazwie, która w tłumaczeniu z łaciny brzmi "dla publicznego dobra". Aktualnie cel ów stowarzyszenie zamierza realizować poprzez włączenie się w kolportaż jak najszerszej informacji dotyczącej Unii Europejskiej i efektów polskiej akcesji. Zaczęli od zorganizowania spotkania z dyrektorami Instytutu Rozwoju Biznesu w Warszawie Grzegorzem Wałdochem i Piotrem Nowakiem, który - notabene - jest rodowitym szczytnianinem.

Wprowadzenie, dokonane przez Grzegorza Wałdocha, który kierował kilkoma projektami, realizowanymi w Polsce w ramach programu PHARE, wywołało rzadko występującą na tego rodzaju spotkaniach ożywioną dyskusję.

Radną Zofię Żarnoch niepokoił na przykład fakt, że po otwarciu polskich granic na Europę, z naszego terenu "odpłyną" młodzi wykształceni ludzie, przez co szanse dla miasta i powiatu na rozwój raczej się zmniejszą niż powiększą. Zdaniem z kolei Henryka Żuchowskiego bezsensowne było, jest i najprawdopodobniej będzie wydawanie dużych pieniędzy na tzw. przekwalifikowania i szkolenia, bo "u nas nie ma zapotrzebowania na jakikolwiek kierunek zawodowy".

- Wiem, że nie mamy innego wyjścia i do Unii musimy wstąpić, ale nasze małe i średnie przedsiębiorstwa padną - głosił były burmistrz.

Natomiast radna Maryla Wierzbicka obawiała się, że unijne przepisy nie pozwolą na utrzymanie ulg, jakie posiadają obecnie zakłady pracy zatrudniające osoby niepełnosprawne, co z kolei spowoduje, że dla nich pracy już nie będzie.

Wszystkie te niepokoje próbowali rozwiać fachowcy - prelegenci przyznając jednak, że pozytywnych zmian w skali miasta czy powiatu nie da się odczuć z dnia na dzień, a nawet, że pierwsze 2-3 lata mogą przynieść pogorszenie sytuacji.

- We wszystkich krajach, które dotychczas wstępowały do Unii, w początkowym okresie odnotowywano gwałtowny wzrost bezrobocia - mówił Grzegorz Wałdoch, potwierdzając obawy radnej Żarnoch.

Goście nie zgadzali się natomiast z radnym Żuchowskim, wieszczącym upadek małej i średniej przedsiębiorczości, wyjaśniając, że 45% wszystkich środków unijnych jest przeznaczanych na potrzeby tej właśnie sfery gospodarczej. Przyznawali, że większość obaw, z jakimi wciąż podchodzą rodacy do kwestii integracji z Unią, wywodzi się z faktu, że wszystkie kwestie związane z UE przedstawia się przez pryzmat pieniędzy, bez wskazywania głównych celów, jakimi kieruje się ona przy wszystkich działaniach: likwidacji dyskryminacji w każdej możliwej formie oraz wyrównania poziomu życia i stworzenia jednakowych szans rozwoju dla wszystkich członków.

(hab)

2003.04.16