... z mieszkańcami Gromu. W sobotę jeden z najsłynniejszych piłkarzy w historii polskiej piłki nożnej opowiadał młodym mieszkańcom wsi o swojej karierze i wprowadzał ich w tajniki futbolu.
Ćwierć wieku temu zdobywał ważne bramki w meczach z NRD, Peru czy Portugalią. Pod koniec ubiegłego tygodnia na zaproszenie Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Aktywności Mazurskiej Wsi Grom, któremu prezesuje sołtys Andrzej Kwiatkowski, zawitał do naszego powiatu. W sobotnie popołudnie w wiejskiej świetlicy spotkał się z mieszkańcami Gromu, wśród których przeważały dzieci. Te były jednak najwyraźniej speszone, pytania zadawali zatem dorośli. 60-krotny reprezentant Polski mówił m.in. o początkach swojej kariery, zachęcając wszystkich obecnych czy przyszłych piłkarzy do jak najszybszego próbowania swoich sił w lepszych klubach. Narzekał na zmianę mentalności dzisiejszych zawodników, którzy dostąpili zaszczytu występowania z orzełkiem na piersi.
- My graliśmy dla was, teraz zawodnicy grają dla siebie. Lepiej im się opłaca występować w klubie – ubolewał.
Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku związał się z klubami holenderskimi – najpierw jako piłkarz, potem jako trener. Sposoby prowadzenia treningów w Kraju Tulipanów i u nas dzieli, jego zdaniem, przepaść.
- Jeden trener prowadzący zajęcia, tak jak jest to u nas, nic nie zrobi. W Feyenoordzie trening prowadzi 10 trenerów – porównywał.
Zebrani usłyszeli także garść złotych myśli. „ Co jest w piłce najważniejsze? Przyjęcie”, „Technika musi być naturalna”, „Lepiej jest mieć jedną dobrą nogę, niż dwie słabe” - tę ostatnią prawdę starsi kibice skojarzyli sobie z pewnością ze znakiem rozpoznawczym Włodzimierza Smolarka. Choć najważniejsze bramki w swojej karierze strzelił lewą nogą, to „Kurkowi” powiedział, że odsetek tych zdobytych nogą prawą jest wcale niemały. Sporo goli, mimo niewielkiego wzrostu piłkarza, padło także po uderzeniach głową.
Obecnie współpracuje z PZPN-em, zajmując się wyławianiem za granicą zawodników mających polskie korzenie. Nie tak dawno dylemat, którego kraju bronić barw, miał jego syn Euzebiusz. Co ciekawe, choć staż (na razie przerwany) reprezentacyjny Ebiego jest znacznie krótszy niż ojca, to Smolarek junior ma na swoim koncie więcej bramek.
W rozmowie z „Kurkiem” słynny piłkarz zwierzył się, że w okolicach Szczytna był po raz pierwszy (kiedyś jeździł nad Jeziorak). Przyznał, że nie słyszał o szczycieńskiej Gwardii, która w latach 80. dwukrotnie walczyła na zapleczu ówczesnej I ligi – Smolarek grał wówczas w Widzewie Łódź. Gdyby występował w „konkurencyjnym” ŁKS-ie, zmierzyłby się prawdopodobnie (i to dwa razy) z Gwardią w Pucharze Polski... Za najlepszego zawodnika w historii naszego futbolu - „za doskonałe, precyzyjne podania” - uważa Kazimierza Deynę.
Spotkania jak to sobotnie to dobra okazja do zebrania autografów i pozowania do wspólnych zdjęć. I ci młodsi mieszkańcy Gromu, i ci starsi tę szansę skwapliwie wykorzystali.
(gp)/fot. A. Olszewski