Już nie Dębówko a Julianowo ma być miejscem lokalizacji największej w Polsce bioelektrowni. Głównym jej paliwem będzie biogaz uzyskiwany w drodze fermentacji m.in. topinamburu, pomiotu kurzego i padliny drobiowej. Informacja o tym zelektryzowała mieszkańców gminy Dźwierzuty. Błyskawicznie złożyli oni na ręce wójta protest, pod którym widnieje 274 podpisów.

Protest za protestem

NOWA PROPOZYCJA

Zbigniew Ronkiewicz, właściciel Agronexu i fermy kurzej w Dębówku znalazł nowe miejsce dla planowanej bioelektrowni. Jest to Julianowo położone w gminie Dźwierzuty.

- Mam tam 1700 ha ziemi, na których chcę prowadzić zgodnie z prawem działalność gospodarczą. Nikt mi nie może tego zabronić – mówi Zbigniew Ronkiewicz.

Jeszcze kilkanaście dni temu ubiegał się o to, by bioelektrownia stanęła w okolicach fermy kurzej w Dębówku. Po wszczęciu przez wójta gm. Szczytno postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji o ustaleniu warunków zabudowy dla inwestycji rozpętała się burza. Inwestor, na skutek gwałtownych protestów mieszkańców okolicznych miejscowości, wycofał się z pomysłu. Rozgoryczony zapowiedział, że poważnie rozpatrzy możliwość wyprowadzenia swojej działalności z Dębówka w inny rejon Polski.

Kilka dni później zmienił jednak zdanie. Bioelektrownię zamierza teraz wybudować na terenie gminy Dźwierzuty, a konkretnie w należącym do niego gospodarstwie w Julianowie.

- Te miejsce od początku zakładałem jako alternatywne rozwiązanie dla Dębówka – mówi Ronkiewicz. Na jego korzyść ma przemawiać to, że Julianowo nie jest, w odróżnieniu od Dębówka, objęte strefą chronionego krajobrazu. Przyznaje, że wokół są takie tereny, np. jezioro Sasek Wielki, ale od razu dodaje, że oddziaływanie na środowisko jego elektrowni będzie żadne.

- Porównywanie skutków działania bioelektrowni do zakładów w Lemanach czy Długim Borku świadczy tylko o tym, że ludzie nie wiedzą przeciwko czemu protestują – twierdzi Ronkiewicz.

WIZJA ZAGŁADY

Mieszkańcy gminy Dźwierzuty nie dają wiary zapewnieniom o nieszkodliwości funkcjonowania bioelektrowni. Aż 247 osób podpisało się pod stanowiskiem wyrażającym sprzeciw wobec planowanej inwestycji. Protestujący alarmują, że pociągnie ona za sobą nieobliczalne skutki: My i nasze dzieci będą chorowały na nowe choroby związane z truciznami z fermy i elektrowni, której paliwo stanowią odchody i padlina w ilości 500 ton na dobę. Plaga much, smrodu i biegunek, których nikt nie potrafi leczyć będzie ogromna.

Sprawa trafiła na obrady sesji Rady Gminy Dźwierzuty. Wywołał ją mieszkaniec sąsiadujących z Julianowem letniskowych Sąpłat.

- Jeśli powstanie tu elektrownia, przestaną do nas przyjeżdżać latem turyści i stracimy możliwość dorobienia do niskich emerytur – żalił się Marian Kalinowski, domagając się od wójta zajęcia jednoznacznego stanowiska.

Tadeusz Frączek potwierdził, że kilka dni wcześniej odwiedziło go w urzędzie dwóch panów, w tym Zbigniew Ronkiewicz.

- Roztaczali wizje świetlane, że tylko jedną ręką się pod nimi podpisać – relacjonował wójt. - Zbyt wiele lat jednak doświadczałem zapachów z Leman, żebym był pochopny w działaniu.

Frączek zapowiedział, że będzie stał na straży tego, aby powietrze gminy nie było skażone nieprzyjemnymi zapachami: - Uczynię wszystko, co w mojej mocy, żeby ściągać tu inwestorów, ale nie takich.

Szef Agronexu jednak się nie poddaje.

- Na szczęście wójt nie decyduje o wszystkim – komentuje stanowisko Frączka i zapowiada, że konsekwentnie będzie dążył do wybudowania bioelektrowni w zaplanowanym miejscu: - Zrealizuję ten projekt. Jeżeli coś postanowię, to mogę ostatnią koszulę sprzedać, a celu dopnę.

Andrzej Olszewski/Fot. A. Olszewski