O koronawirusie piszą i mówią w Polsce chyba wszyscy, nie wypada więc, by udać, że problemu nie ma, i pominąć go w „Kronice”.
Problem z opisywaniem w tygodniku zjawisk rozciągniętych w czasie polega na tym, że w momencie, gdy numer np. „Kurka” trafi do czytelników, sytuacja może diametralnie się zmienić. Skupmy się więc na podsumowaniu tego, co przez ostatnich paręnaście dni - z pominięciem wtorku i środy z bieżącego tygodnia – działo się w naszym powiecie.
W minionym tygodniu sprawy nabrały dynamicznego obrotu i można odnieść wrażenie, że wszystko wpłynęło przede wszystkim na … wzrost sprzedaży niektórych towarów. Tydzień temu pisaliśmy o ponadprzeciętnym popycie na mydła w płynie i środki dezynfekujące. Do tego dodać należy znikanie z półek takich towarów jak papier toaletowy (fot. 1), spirytus czy… drożdże. Parkingi przy największych sklepach były w środku minionego tygodnia zastawione – i to już od godzin porannych. Doszło do tego, że drogeryjny „Rossmann” wprowadził reglamentację (fot. 2) .
Sprzedawcy są jedną z najbardziej narażonych na koronawirusowe stresy grup zawodowych – każdy klient to przecież potencjalny nosiciel. Wiele kasjerek miało na rękach założone rękawiczki, a w jednym ze sklepów wywieszono karteczkę informującą, że obowiązuje tylko płatność kartą. Parę godzin później przekaz ten zmieniono na zapis o treści widocznej na fot. 3 . W piątek wieczorem rząd ogłosił stan zagrożenia epidemicznego. Nazajutrz ruch w sklepach zelżał, pojawiły się niektóre brakujące towary, parkingi zaś były wypełnione pojazdami w znacznie mniejszym stopniu (fot. 4).
Wkrótce minie tydzień od wprowadzonych pierwszych poważniejszych obostrzeń mających służyć zminimalizowaniu skutków epidemii. Ograniczenia dotknęły także… osób wierzących.
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.