Przed tygodniem pisałem o śpiewanych przebojach lat minionych. Temat rzeka. Na solidną, grubą książkę. Dzisiaj dorzucę jeszcze kilka muzycznych wspomnień, aby jakoś ów skrót historyczno - estradowy zamknąć, a potem przejdę do naszych miejscowych hitów aktualnych, aczkolwiek już nie z dziedziny piosenkarskiej.

Przeboje nie tylko muzyczne

Pisząc o gwiazdach estrady lat 60. i 70. trudno nie wspomnieć bardzo popularnego nurtu piosenek kabaretowych. Genialne utwory Wojciecha Młynarskiego były dla mojego pokolenia równie ważne jak big-beatowe przeboje Niemena, czy Czerwonych Gitar. Młynarski pisał coś w rodzaju felietonów, a potem w specyficzny, kabaretowy sposób prezentował swój tekst z akompaniamentem muzycznym. Takimi publicystycznymi utworami były na przykład młodzieżowe niby listy ŻORŻYK: „Piszę do pana, bo mi żal - normalnie żal…”, albo OCH TY, W ŻYCIU: „ Słów znowu parę skreślić muszę…”. Do dzisiaj znam na pamięć tekst piosenek ŚWIATOWE ŻYCIE oraz W CO SIĘ BAWIĆ.

Młynarski pisał dla młodych, miastowych intelektualistów. Reprezentantem nurtu ludowego był natomiast niezrównany kabaretowy twórca z Lublina Kazimierz Grześkowiak. Dowcipny i złośliwy. Któż z nas nie pamięta jego piosenek CHŁOP ŻYWEMU NIE PRZEPUŚCI oraz TO JE MOJE: „Bo nie ważne czyje co je, ważne to je co je moje…”. Grześkowiak zmarł 15 lat temu.

Nie da się także zapomnieć gdańskiego barda Tadeusza Chyły. Komponował muzykę do tekstów uznanych autorów, a potem wykonywał swoje dziełka. Natychmiast stawały się przebojami. Zwłaszcza ballady Andrzeja Waligórskiego. Na kolejnych opolskich festiwalach nagradzano Chyłę za balladę o krowie, potem o mumiach i wreszcie o Zenku Dreptaku. Tadeusz Chyła zmarł pół roku temu, w wieku 81 lat.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.