Szczytno wydaje więcej niż zarabia, tworząc tzw. deficyt operacyjny. Ubiegłoroczny deficyt, przeliczony na jednego mieszkańca stawia nasz gród w czołówce miast w Polsce, dając mu 15 miejsce. Niepochlebna to i niebezpieczna lokata.

Zgodnie z opinią profesora Pawła Swianiewicza z Uniwersytetu Warszawskiego, deficyt operacyjny winien w samorządowcach uruchamiać dzwonki alarmowe, miasto bowiem zarabia mniej niż wydaje, czyli przejada pożyczki i kredyty. W 2002 roku, jak wynika z rankingu publikowanego przez "Wspólnotę Samorządową", w przeliczeniu na jednego mieszkańca Szczytno wydało więcej o 25 zł, niż zarobiło. Dało to naszemu miastu mało chlubne 15 miejsce wśród najbardziej deficytowych miast powiatowych w Polsce. W gronie sklasyfikowanej "dwudziestki", z województwa warmińsko-mazurskiego znalazło się tylko nasze miasto.

W ocenie bankowców nadwyżka bądź deficyt operacyjny, to niezwykle ważny wskaźnik, stanowiący miernik tzw. zdolności kredytowej, czyli wiarygodności wobec instytucji, od których można by uzyskać pieniądze. A tak się składa, że Szczytno z takim właśnie problemem się boryka. W "Kurku Mazurskim" nr 32 już o tym wspominaliśmy. Mimo bowiem przeprowadzonych dwóch przetargów nie udało się miastu znaleźć banku, chętnego do pożyczenia mu pieniędzy w kwocie 4,5 mln zł. Taki jest bowiem zaplanowany w tegorocznym budżecie deficyt, który - z założenia - ma być pokryty właśnie kredytem.

Choć od poprzedniej publikacji minął miesiąc, nic się w kwestii kredytu nie zmieniło. Za kilka dni powinna, zdaniem miejskich urzędników, nadejść decyzja od prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, dotycząca wyboru banku kredytującego nie w przetargu, a w tzw. trybie z wolnej ręki. Jeśli prezes zgodzi się na ten tryb, można będzie odetchnąć. Szczycieński oddział Banku Millennium ma bowiem już zgodę swej centrali na pożyczenie miastu tych pieniędzy, ale bez "zabawy w przetargi". Kredyt miasto spłacać będzie przez następne sześć lat, a pieniądze wyda na utrzymanie oświaty i wypłatę dodatków mieszkaniowych.

(hab)

2003.09.03