powiększ

Ostatnio miejski ratusz wzbogacił się o nowy nabytek. Oto pod drzwiami głównego gabinetu, za którymi urzędują najważniejsze osoby w mieście, tj. burmistrzyni i jej zastępca, pojawiło się wielkie akwarium - fot. 1.

Na razie bytują w nim tylko jakieś roślinki, dno wypełniają kamyczki, ale w wodzie nie pławi się ani jedno żyjątko.

powiększ

- Czy ów zbiornik na zawsze pozostanie jedynie siedliskiem wodnej flory i ani rybki, czy choćby pławikonika morskiego, albo ślimaka się w nim nie uświadczy? - z takim pytaniem "Kurek" zwrócił się do szefa gospodarstwa pomocniczego Wiesława Siurnickiego.

- Ale skąd, już wkrótce umieści się w nim eleganckie rybki - odpowiada nam.

Ba, nie będą to, niestety, prawdziwe żywe okazy, a jedynie ich plastikowe imitacje. Tyle że nie takie całkiem zwyczajne. Zamiast oryginalnych pyszczków będą miały ludzkie główki. Wykonanie atrap gospodarstwo pomocnicze zleciło nowo powstałej w specjalnej strefie ekonomicznej w Korpelach zabawkarskiej firmie "Omikron".

powiększ

- Takie imitacje są łatwe w utrzymaniu. W odróżnieniu od żywych ryb nie wymagają pokarmu, ani też dotleniania wody, czy utrzymywania jej w ściśle określonej temperaturze. Nie trzeba też często zmieniać wody, ani czyścić ścianek akwarium. Te właśnie aspekty zdecydowały, że poszliśmy na takie, a nie inne rozwiązanie - wyjaśnia nam Wiesław Siurnicki, po czym pokazuje projekt pierwszych już gotowych rybek-zabawek - fot. 2, uzupełniając go taką oto wypowiedzią:

- Jeśli ktoś dopatrzyłby się podobieństwa sztucznych rybek do znanych szczycieńskich postaci, to jest ono, zapewniam, zupełnie przypadkowe.

KŁOPOTLIWE ZEGARY

Z ratuszowymi zegarami ciągle są jakieś kłopoty. Najpierw brakowało wskazówek. Jak już je zawieszono, to każda z tarcz pokazywała i pokazuje nadal inny czas, no i efekt jest taki, jak gdyby ich nie było, bo ciągle nie wiadomo, która właściwie godzina.

powiększ

Cóż, zegary stare są, to i chód ich niepewny. Mechanizmy pochodzące jeszcze z ubiegłego wieku z trudem obracają tryby, domagając się na gwałt remontu.

- Akurat się on odbywa - informuje "Kurka" szef gospodarstwa pomocniczego, które zajmuje się rozmaitymi robotami naprawczymi w budynku ratusza.

Nie jest to jednak sprawa prosta. Sam demontaż uszkodzonych wskazówek był przedsięwzięciem nie lada. I już nie chodziło o ciężar metalowych przedmiotów, choć jest on niemały, co o ich rozmiary.

Popatrzmy na obrazek taki - fot. 3.

Na zdjęciu widzimy ratuszową wieżę, a na niej zegar ogołocony z najważniejszych elementów. Budowla nie jest szczególnie strzelista, wyrasta na jakieś 25 metrów z okładem, ale perspektywa powietrzna i niezbyt duża wysokość wystarczają, aby powstały kłopoty z oceną właściwych rozmiarów zegara. Aby nie być gołosłownym, "Kurek" przeprowadził minisondę wśród mieszkańców Szczytna, pytając, jakie według ich oceny wzrokowej mają wymiary poszczególne wskazówki.

Odpowiedzi były podobne: - Mała zapewne ma około metra, góra półtora, duża ze dwa metry, a może nawet i mniej.

powiększ

A ile mierzą w rzeczywistości? Hm, nieco więcej. "Kurek", zjawiwszy się na ratuszu w przededniu montowania wskazówek, mógł obejrzeć je w całej okazałości. A widząc, nie mógł się nadziwić. Z bliska prezentują się bowiem zgoła ogromnie. Duża, i tu uwaga, osiąga 3,5 metra długości, zaś mniejsza 2,27 m. No, kto by pomyślał, a kto nie wierzy, niechaj patrzy - fot. 4.

Choć hol na parterze ratusza jest dość wysoki, duża wskazówka postawiona na sztorc zawadza o sufit, mała z kolei, co widać na fotografii, znacznie przewyższa wzrostem Wiesława Siurnickiego, szefa gospodarstwa pomocniczego. Już samo wtaszczenie rzeczonych elementów na szczyt ratuszowej wieży było nie lada robotą, a co dopiero ich zawieszenie na zegarowej tarczy!

- Remont zegarów doczeka jednak szczęśliwego końca, tyle że trochę to jeszcze potrwa - zapewnia "Kurka" Wiesław Siurnicki.

Nie chce jednak podać dokładnego terminu.

ŁAMAŃCE NA MURACH

powiększ

W minioną, ciepłą sobotę ruiny starego zamczyska opanowała młodzież. Zgromadziła się tam, bo właśnie odbywał się nieformalny zjazd miłośników parkouru (w skrócie PK). Stawili się traserzy (osoby uprawiające ten sport) ze Świętajna, Wielbarka, no i oczywiście nasi miejscowi. A wszystko to z okazji pięciolecia ekipy Parkour Szczytno. Najaktywniejsi i najsprawniejsi jej członkowie, a jednocześnie założyciele to Hrabonszcz, Kuki oraz Śruba.

Czym jest parkour? To sztuka przemieszczania się po mieście.

- Jednak nie tak normalnie, statecznym, zwykłym krokiem, ale w jak najszybszy, najefektowniejszy sposób, poprzez przeskakiwanie pojawiających się na drodze przeszkód albo wspinanie się na nie przy użyciu jednej z technik PK - tłumaczy "Kurkowi" Hrabonszcz.

Zaraz też na oczach nastoletniej widowni wykonał swój popisowy numer, czyli salto do tyłu z wysokiego zamkowego muru - fot. 5.

powiększ

W chwilę potem, stosując mniej lub bardziej efektowne techniki PK, na ruinach próbują swoich sił inni zapaleni porkourowcy. Momentami zabawa wyglądała dość niebezpiecznie, ale szczęściem nie doszło do najmniejszego nawet wypadku, czy kontuzji, co należy tłumaczyć dużą sprawnością fizyczną młodych parkourowców.

Mimo wszystko nie wydaje się, aby był to sport godny polecenia innym. Kiedy widzi się rozmaite ewolucje wykonywane bez żadnych zabezpieczeń, dosłownie wieje grozą. Zresztą sami traserzy czują, że nie wszystko jest w porządku i od czasu o czasu zerkają kątem oka na pobliskie otoczenie - czy aby nie zbliża się policyjny patrol.

KOŃCOWY AKORD

Mając dość biegania po zamkowych murach, traserzy przenieśli się później do pobliskiego ogródka zabaw, gdzie na skarpie pod płotem wykonywali inne techniki PK, nie omijając nawet pni drzew, które znalazły się akurat na ich drodze - fot. 6.

Odpocząwszy nieco po tych trudnych i wymagających dobrej kondycji łamańcach, wszyscy uczestnicy nieformalnego zjazdu, jako pożegnalny akord imprezy, wykonali zbiorowy skok do fosy - fot. 7.

2007.04.04