Jeziora to doskonałe miejsca do odpoczynku. Relaksują się nad nimi z wędkami w dłoniach szczycieńscy włodarze. Mają się czym pochwalić. Żałują tylko, że atrakcyjnie położonych akwenów nie jesteśmy w stanie należycie wykorzystać w celach turystki wędkarskiej.

Przywróćmy jeziora wędkarzom

WSZYSCY PALCE LIŻĄ

Inni narzekają na brak ryb w naszych jeziorach, a tymczasem włodarze Wielbarka i Pasymia mają już na swym tegorocznym koncie dorodne okazy. Grzegorz Zapadka złowił niedawno 3,5 kilogramowego leszcza, a Bernard Mius węgorza o wadze 3,16 kg. Pierwszy łowi na wodach gospodarstwa rybackiego w Szwaderkach, drugi na rodzimej Kalwie. Tej samej, na którą bardzo często ostatnimi czasy narzekają miejscowi i przyjezdni wędkarze.

- To nieprawda, że w Kalwie nie ma ryb, trzeba je tylko umieć przywabić – mówi burmistrz. Zanim zarzuci się wędzisko, jak radzi, najpierw należy wrzucić do jeziora zanętę. Zawsze zabiera ze sobą dwie wędki. Łowi z gruntu na otwartej przestrzeni. – Na szczęście na Kalwie jeszcze nie wszystkie tereny są prywatne i każdy chętny może sobie do woli połowić. Wędkarstwem zajmuje się już od wielu lat. Teraz w jego arkana próbuje wprowadzać swojego wnuczka. Pozostali natomiast domownicy z rezerwą podchodzą do tego hobby.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.