Nowa ścieżka rowerowa biegnąca po nieczynnej linii kolejowej do Biskupca nie została jeszcze co prawda oficjalnie oddana do użytku, ale już cieszy się sporym powodzeniem wśród cyklistów. Niestety, czyhają tam na nich niemiłe niespodzianki. Okazuje się, że trasę upodobali sobie także właściciele psów. Biegające luzem czworonogi sprawiają, że rowerzyści nie czują się bezpieczni.

Psiarze kontra rowerzyści
Ze ścieżki w kierunku Biskupca korzystają nie tylko rowerzyści. Upodobali ją sobie również właściciele psów

WIELKIE PSISKA BEZ SMYCZY

Liczący 8,2 km odcinek ścieżki rowerowej między Szczytnem i Ochódnem biegnący po zlikwidowanej linii kolejowej do Biskupca ma być ukończony do końca tego miesiąca. - Obecnie trwają cząstkowe odbiory. Jeśli zostaną zakończone, ścieżka stanie się ogólnodostępna – informuje starosta Jarosław Matłach.

Mimo to już teraz wielu rowerzystów korzysta z tego odcinka. Jednym z nich jest Andrzej Gajkowski ze Szczytna. Przyznaje, że trasa bardzo mu się podoba i regularnie odbywa po niej przejażdżki rowerowe. Jest jednak jedno „ale”: - Plagą tej ścieżki są właściciele psów. Spuszczają je ze smyczy, a w większości to naprawdę duże czworonogi – skarży się pan Andrzej.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.