Puchowy śniegu tren w krąg roztoczył swe czary,

dźwięczą sanek janczary, miasto spowił już sen...

Puchowy śniegu tren
Wiktoria, Łucja i śnieg

Rozpocząłem felieton fragmentem tekstu słynnego romansu. Jest niedziela. Temperatura 17 stopni poniżej zera, ale świeci piękne słońce. Nasz ogród pokrył „puchowy śniegu tren”. Wygląda to pięknie, zatem dzisiejszy felieton wypełnią tematy śnieżne. Na wstępie umieściłem poetycki cytat, bo zawsze brzmi to bardziej zachęcająco, niż gdybym zaczął od drętwej definicji w rodzaju: śnieg jest to opad atmosferyczny w postaci kryształków lodu o kształcie sześcioramiennych gwiazdek. A co do zacytowanej piosenki. Jest to pewnego rodzaju historyczny fenomen. Utwór skomponowany przez Pierre’a Arezzo w roku 1911, czyli jeszcze przed I wojną światową, stał się jednym z największych przebojów międzywojennej Polski, a także lat współczesnych. Andrzej Włast napisał polski, romansowy tekst. Dość kiczowaty, ale wyciskający łzy z oczu. Przed wojną śpiewał tę piosenkę Kazimierz Krukowski (jeszcze jako Kazimierz Zawisza), a także Adam Aston. Po wojnie prezentowano ów romans w Piwnicy pod Baranami. Wykonawcą był najpierw Mieczysław Święcicki, a później Ewa Demarczyk, która zaśpiewała romantyczny przebój na festiwalu w Opolu. Także Halina Kunicka miała ów łzawy utwór w swoim repertuarze.

A teraz przyznam się do tego, że śniegu nie lubię.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.