Nieźle musiał się gimnastykować podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej burmistrz Paweł Bielinowicz. Radni zasypali go lawiną interpelacji. Najwięcej pytań, dotyczących głównie finansów publicznych, zadał tym razem radny Forum Samorządowego Jerzy Topolski.
Czy to prawda
Jerzy Topolski zaczął od mocnego uderzenia.
- Czy to prawda, panie burmistrzu, że zarabia pan w portach lotniczych 4 tys. zł?- zapytał na wstępie Pawła Bielinowicza, powołując się na zasłyszane opinie, a następnie zażądał podania wysokości zarobków wiceburmistrzyni. - Nie mamy się czego wstydzić. Wywieśmy zarobki samorządowców na tablicy ogłoszeń, aby mieszkańcy wiedzieli, ile nam płacą - proponował radny.
Burmistrz Bielinowicz zapewniał, że zasiadając w radzie nadzorczej portów lotniczych nie zarobił "ani grosza". Zapowiedział przy tym, że jeszcze w marcu walne zgromadzenie wspólników będzie głosować nad wnioskiem o pozbawienie diet członków rady nadzorczej.
- W firmie, która ma słabą kondycję finansową należało to zrobić 4 lata wcześniej - chwalił pomysł Bielinowicz, czyniąc lekką aluzję do dotychczasowego milczenia w tej sprawie radnego Topolskiego, członka poprzedniej koalicji rządzącej.
Sceptycznie natomiast odniósł się burmistrz do pomysłu wywieszania zarobków tzw. osób publicznych "gdzieś na ścianie". Od lipca br. obowiązkowo takie dane (jak też deklaracje majątkowe) będą zamieszczane w Biuletynie Informacji Publicznej. Przy okazji radni dowiedzieli się, że wiceburmistrz zarabia 5 tys. zł brutto.
Sponsoring dla szpitala
Szczycieński samorząd winien udzielić finansowego wsparcia miejskiemu szpitalowi. To kolejny postulat radnego-lekarza Topolskiego. Miasto powinno nie tylko umorzyć 103 tys. należnego podatku od nieruchomości za rok ubiegły, ale jeszcze dać szpitalowi dotację.
- Jest to nasz obowiązek, bo 80% pacjentów szpitala to nasi mieszkańcy - przekonywał radny.
Bielinowicz znów jednak był nieugięty. Podkreślał, że prowadzenie tej placówki należy do zadań samorządu powiatowego i przypominał, że w ubiegłych latach miasto umorzyło jej długi w wys. 57,5 tys. zł. Ewentualne, kolejne tego typu posunięcie, powinno być poprzedzone przedstawieniem przez nowego dyrektora programu naprawczego.
Dziwne rozpoznanie
Burmistrzowi dostało się jeszcze za podniesienie lekarzom czynszu w przychodni przy ul. Kościuszki.
- Nie przemyślał pan tej sprawy do końca - wytykał Bielinowiczowi Topolski. Według argumentacji radnego pieniądze na wyższy czynsz lekarze będą teraz "podbierać" z puli przeznaczonej na diagnostykę. - Działa pan na niekorzyść ludzi, którzy pana wybrali - zwracał się bezpośrednio do burmistrza.
Ten bronił swego.
- Skoro lekarze zdecydowali się na prywatyzację swoich usług to weszli na rynek - mówił Bielinowicz sugerując, że powinni liczyć się z jego prawami. Zapewniał przy okazji, że zgodnie z polityką miasta, wszystkie wpływy z czynszów wracają do poszczególnych obiektów w postaci remontów, napraw i modernizacji. Wzrost czynszu - średnio o 70 zł miesięcznie dla jednego lekarza - uznał za niezbyt wielkie uszczuplenie puli, jaką zakłady niepubliczne otrzymują na prowadzenie podstawowej opieki zdrowotnej.
Komentując finansowe postulaty (był jeszcze jeden - o podwyższenie poborów pracownikom administracji i obsługi w szkołach) burmistrz Bielinowicz określił aktywność radnego Topolskiego jako "kliniczny przypadek radosnej twórczości budżetowej".
- To jakieś dziwne rozpoznanie - nie zgodził się z diagnozą burmistrza radny - lekarz.
Zapachy ugrzęzły
Uciążliwa dla mieszkańców Szczytna wytwórnia podłoża zastępczego przeniesie swą produkcję z Leman do innej miejscowości. Takie zapewnienie otrzymał burmistrz Bielinowicz od właściciela zakładu Mariusza Spychała.
- Otrzymałem od pana Spychała ustną deklarację, że do końca br. upora się ze sprawami formalnymi oraz projektowymi i być może również w tym roku rozpocznie roboty budowlane w innej okolicznej miejscowości - mówi burmistrz nie ujawniając jednak o jaką miejscowość chodzi.
Deklaracja taka wcale nie zadowala szczycieńskich radnych. Najbardziej zbulwersowana jest Zofia Żarnoch, od lat domagająca się od władz radykalnych działań.
- Ludzie mają tego smrodu już dość. Jest coraz gorzej, już nie tylko w nocy śmierdzi, ale i w dzień - alarmuje radna.
Kilka lat temu władze miasta wytoczyły właścicielowi zakładu w Lemanach sprawę w sądzie, żądając zaprzestania emisji nieprzyjemnej woni. Obecnie rozstrzygnięciem sporu zajmuje się sąd okręgowy, ale finału nie widać, bo - jak twierdzi burmistrz - "sprawa ugrzęzła ze względów proceduralnych".
Andrzej Olszewski
2003.03.12