Czym zasłużyła się dla Szczytna rodzina Andersów.

Na początku XX wieku Szczytno otrzymało od Richarda Andersa niezwykły prezent. Ufundował on miastu przepiękny park, który stanowił wizytówkę grodu.

Na początku XX wieku Szczytno otrzymało od Richarda Andersa niezwykły prezent. Ufundował on miastu przepiękny park, który stanowił wizytówkę grodu.

Ród fabrykantów (II)

We wrześniu 1882 roku Richard Anders przybył do mieszkającego na skraju puszczy, w Pupach (obecnie Spychowo) przyjaciela, który był synem jednego z najbardziej zamożnych ludzi w okolicy. Wydzierżawił od niego na okres jednego roku trak wraz z całym kompleksem budynków i 1 października 1882 ruszyła pod szyldem Richarda Andersa firma, oferująca przecieranie dłużycy oraz sprzedaż tarcicy.

INWESTOWANIE W SZCZYTNIE

Richard Anders już od czasu powstania pierwszego zakładu nosił się z zamiarem rozszerzenia świadczonych usług w zakresie produkcji drewna. W 1887 roku odkupił od Szczytna dość znaczne obszary leśne, leżące na wschód od miasta. Dzięki wpływom i znajomościom wśród władz zwierzchnich kościoła ewangelickiego, nabył od nich całą południową część grodu. Należy tu zaznaczyć, że cały obszar na południe od przejazdu kolejowego, który przecina ulicę Warszawską i M. Skłodowskiej-Curie, stanowił wówczas majątek kościelny. W rok później naprzeciw dworca kolejowego powstał tartak i młyn.

Wraz z rozwojem kolei firma rozrastała się do coraz większych rozmiarów. Richard Anders powoli stawał się potentatem w branży drzewnej. W jego zakładach pracę znalazło bardzo dużo ludzi ze Szczytna oraz okolic. W roku 1905 zwrócił się do władz z prośbą o udzielenie mu pozwolenia na budowę zakładu. W 1906 roku powstała w naszym mieście fabryka listew. Zarówno w Rucianem, jak i w Szczytnie Richard Anders nakazał wznieść dla kadry kierowniczej oraz szeregowych pracowników budynki mieszkalne. Część z nich zachowała się do dziś: na ulicy Chrobrego są to domy usytuowane naprzeciw dawnej fabryki mebli.

Wcześniej, wiosną i latem 1905 roku mieszkańców naszego miasta zaintrygowały dość dziwne prace na terenie nieużytków położonych wzdłuż trasy biegnącej do Wielbarka. Były to tereny Andersa, więc zadawano sobie pytanie: czyżby następny zakład lub też tartak? A może rozbudowa już istniejącego?

W rok później Szczytno otrzymało niezwykły prezent od fabrykanta. Otóż ufundował on miastu przepiękny park, który stanowił wizytówkę grodu. Mieszkańcy na cześć darczyńcy nazwali go parkiem Andersa. Wiadomo, że ze względu na niezwykłą pasję kolekcjonerską Richarda, zostało tam posadzonych wiele egzotycznych drzew i krzewów. Całość natomiast była poprzecinana licznymi alejkami i altankami. Ponadto fundator parku na swój koszt zatrudnił 3 ogrodników, którzy mieli za zadanie pielęgnację parkowej roślinności.

POŻAR I WOJNA

Ciąg sukcesów "drewnianego imperium" (tak zwano wówczas w Prusach Wschodnich firmę Andersa) przerwał po raz pierwszy groźny pożar, który wybuchł latem 1909 roku. Ogień zauważono po południu 2 czerwca w okolicy budynku dworca kolejowego. Paliła się drewniana latryna przeznaczona dla pasażerów oczekujących na pociąg. Dopiero później w trakcie prowadzonego dochodzenia ustalono, że przyczyną zaprószenia ognia był pozostawiony przez jednego z użytkowników latryny niedopałek papierosa, bądź też porzucona i nieugaszona zapałka.

Ogień, ze względu na wiatr i rosnącą dookoła trawę, rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie. Po drugiej stronie torów, w tartaku i młynie natychmiast przerwano pracę, lecz było już za późno. Wysoka pryzma suchych wiórów w mig zajęła się ogniem, który ogarnął wnętrze budynku tartacznego. Nie minęło pół godziny, gdy czerwony kur objął i młyn należący również do Richarda Andersa. Zalegający wszędzie w młynie pył mączny wzmógł tylko trawiący wszystko ogień. Szybkie rozprzestrzenianie potęgował dodatkowo upał, który w mieście i okolicy utrzymywał się już od kilkunastu dni. Na domiar złego kierunek wiatru zmienił się o 180 stopni i ogień przerzucił się na budynek dworca. Ze względu na duże niebezpieczeństwo, całkowicie wstrzymano ruch kolejowy, natomiast w hotelach usytuowanych wzdłuż obecnej ulicy Linki rozpoczęto ewakuację gości. Wysoka temperatura podtrzymywana przez palącą się mąkę spowodowała, że o zmierzchu runęły mury młyna. W budynku tartacznym ogień strawił całkowicie poszycie dachu. Szczycieńska straż ogniowa oraz mieszkańcy zdołali jednakże ocalić budynek dworca przed całkowitym spaleniem. Nie minął miesiąc i jedno z wydawnictw zaczęło nawet wydawać okolicznościową (!?) pocztówkę związaną z pożarem w Szczytnie.

Pomimo wysokich strat spowodowanych żywiołem, Richard Anders nie załamał się i powoli zaczął w tym samym miejscu odbudowywać zniszczony młyn oraz tartak. Jeszcze w tym samym roku powstały zupełnie nowe budynki z których jeden zachował się do dziś.

W czasie trwania I wojny światowej szczycieńskie zakłady Andersa zachowały się w stanie, który pozwalał na kontynuowanie produkcji. Inaczej przedstawiała się sytuacja w Rucianem. Tam wszystko zostało doszczętnie zniszczone.

(cdn.)

Robert Arbatowski

2005.10.05