1 marca 1932 roku w domu na Łęgu koło Piasutna znaleziono martwego Jerzego Lanca, nauczyciela jedynej szkoły polskiej na Mazurach. Przyczyną śmierci był ulatniający się tlenek węgla. Okoliczności nigdy nie wyjaśniono. Lanc miał zaledwie 31 lat. Wdowa, Anna Ernestyna, musiała teraz sama zająć się wychowaniem 2,5 – letniego syna Bogusława oraz kolejnego dziecka, które dopiero było w drodze.
Pan z ulicy
W dzień po oficjalnym nadaniu Środowiskowemu Domowi Samopomocy w Piasutnie imienia Jerzego Lanca przyjechałem do Piasutna, aby spotkać się z rodziną nauczyciela. Tuż przed budynkiem Domu zacząłem się rozglądać za miejscem do parkowania. Z ulicy w kierunku bramy skręcił w tym czasie niespiesznie pewien starszy jegomość, który najwidoczniej powracał ze spaceru po Piasutnie. Widząc zainteresowanie nieznanego kierowcy parkowaniem przy budynku, ręką i przychylnym uśmiechem zaczął zapraszać mnie do wjazdu na teren placówki. Skorzystałem z tego zaproszenia. Po „zapoznaniu” się z gospodarzami Domu i jego gośćmi okazało się, że sympatycznym starszym panem z bramy jest syn Jerzego Lanca, Jerzy Lanc junior. Owe „zapraszanie” przez Lanca juniora do wjazdu na teren Domu to niemal symbol. W latach trzydziestych XX wieku polska szkoła w Piasutnie była szkołą mniejszości polskiej. Ówczesne państwo niemieckie, mimo że pozwoliło na otwarcie szkoły, nie dokładało do niej ani marki. Władze niemieckie czyniły natomiast rodzicom uczniów szkoły wiele problemów przy rozmaitych sprawach. A to kredytu nie można było dostać, a to jakiegoś zaświadczenia. Uczniów tej szkoły oraz ich rodziców określano powszechnie jako „Polaczków”, co było tutaj wówczas jednoznaczne z zakwalifikowaniem jako miejscowych „głupków”, ludzi gorszej kategorii. Minęły lata a w budynku dawnej niemieckiej szkoły w Piasutnie znowu otwarto placówkę „mniejszościową”, przeznaczoną dla ludzi „gorszych” w nietolerancyjnym mniemaniu części społeczeństwa. I tu znów pojawia się kolejny Lanc, który do niej zaprasza. Na koniec wizyty oprowadzono mnie po placówce i powiem szczerze, że byłem pod dużym wrażeniem tego co potrafią zrobić ludzie, o których „zdrowe” społeczeństwo chciałoby zapomnieć.
Anna Ernestyna
Ernestyna Funda urodziła się 21 grudnia 1900 roku w Szklarce Śląskiej w zaborze pruskim, miejscowości nazywanej wówczas z niemiecka Neuhütte. Następnego dnia, 22 grudnia, jej ojciec Gottfried Funda udał się do urzędu stanu cywilnego w miejscowości Sośnie i zgłosił urodzenie dziewczynki. Wystawiono w języku niemieckim akt urodzenia o numerze 89, który można dzisiaj oglądać na stronie internetowej Archiwum Państwowego w Kaliszu jako akt urodzenia żony Jerzego Lanca. Na pierwsze imię nowo narodzonej dziewczynce nadano Anna. Po matce nadano jej drugie imię Ernestyna, które to imię będzie przez nią używane na co dzień.
Przystojny nauczyciel
Po I wojnie światowej Szklarka Śląska znalazła się w granicach Polski, mimo tego, że była zamieszkała w większości przez ludność niemiecką. Dosłownie kilka kilometrów dalej biegła granica z Niemcami. Odrodzona Polska robiła wszystko, aby z niemieckich mieszkańców Szklarki uczynić oddanych sobie obywateli. Do miejscowej szkoły przysłano Jerzego Lanca, młodego i ambitnego nauczyciela, który miał przekonać ludność Szklarki do nowego państwa. Nauczyciel okazał się wprawnym działaczem społecznym. Założył Kółko Rolnicze, Spółkę Rolną, Klub Piłki Nożnej, Oddział Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Organizował wycieczki do Warszawy, Poznania i Krakowa, obchody świąt narodowych i religijnych oraz kursy języka polskiego, geografii i historii Polski. Dzięki tej pracy udało się mu przełamać nieufność mieszkańców Szklarki. Młody nauczyciel posiadał jeszcze jedną cechę. Był bardzo przystojny. I zdołał podbić serce rodowitej mieszkanki Szklarki, Anny Ernestyny Funda. Ślub odbył się w 1928 roku. Młodzi Lancowie byli nowoczesnym i kochającym się małżeństwem a Anna Ernestyna była równorzędną partnerką swego męża, który zabierał ją między innymi na Międzynarodowe Targi Poznańskie. 8 czerwca 1929 roku Lancom rodzi się pierwszy syn, Bogusław.
Wdowa
1 marca 1932 roku Jerzy Lanc zostaje znaleziony martwy w swej szkolnej placówce w Piasutnie. Trumnę ze zwłokami przewieziono pociągiem do Szklarki Śląskiej. Wdowa, Anna Ernestyna, musiała teraz sama zająć się wychowaniem 2,5 – letniego syna Bogusława oraz kolejnego dziecka, które dopiero było w drodze. Drugie dziecko rodzi się 15 października 1932 roku. Na świat przychodzi chłopiec, któremu młoda wdowa nadaje na cześć zmarłego męża imię Jerzy. Polskie państwo wypłaca osieroconej rodzinie niewielką rentę po zmarłym, której nie wystarczy na samodzielne utrzymanie. Jednak rodzinie Lanców nie wiedzie się najgorzej. Mieszkają dalej w Szklarce Śląskiej razem z owdowiałą matką Anny Ernestyny oraz nieżonatym bratem, który prowadzi własne gospodarstwo rolne. Dzięki pracy na roli cała rodzina ma wszelkie niezbędne środki do życia. Dodatkowo młoda wdowa dorabia haftem. Obydwaj chłopcy rosną szybko i zdrowo.
Pamiętna podróż
W 1938 roku Anna Ernestyna postanawia odwiedzić razem z synami miejsce śmierci męża. Bogusław ma wtedy 9 lat a Jerzy junior 6 lat. Taka wyprawa z dwójką małych dzieci nie należy do łatwych. W Niemczech rządzą już twardą ręką naziści a przybysze z sąsiedniej Polski są traktowani podejrzliwie, tym bardziej jeżeli szukają śladów jedynej polskiej szkoły na Mazurach. Odważna i uparta wdowa dopina jednak swego celu. Wraz z synami przyjeżdża do Prus Wschodnich. Nocują w hotelu w Olsztynie. Jadą do Piasutna i odwiedzają budynek, w którym pracował i zmarł ich ojciec i mąż. Młodszy syn, Jerzy junior, pamięta tylko pewne obrazki z tej podróży, ale gdy o tym opowiada widać po nim, że ta podróż i związana z nią siła charakteru matki robią na nim wrażenie do dziś. Anna Ernestyna Lanc do końca swych dni pozostała wdową a na jej biurku zawsze stał portret tragicznie zmarłego męża.
Sławomir Ambroziak