Z roku na rok w powiecie szczycieńskim zwiększa się liczba dzieci, które na wniosek sądu trafiają do placówek opiekuńczo-wychowawczych. Życie pokazuje jednak, że nie są one najlepszymi miejscami do normalnego dorastania i nawiązywania więzi międzyludzkich. Dlatego szansą dla dzieci doświadczonych przez los są rodziny zastępcze.
ALTERNATYWA DLA DOMÓW DZIECKA
Alkoholizm, trudne warunki materialne, konflikty małżeńskie, niezaradność życiowa - to tylko niektóre problemy, z jakimi boryka się wiele rodzin w naszym regionie. Najboleśniej kłopoty te odbijają się na najmłodszych. W szczególnie drastycznych sytuacjach do akcji wkracza sąd. Rodzicom, którzy nie wywiązują się ze swoich obowiązków, dzieci zostają odbierane.
- Co roku wzrasta liczba orzeczeń sądowych o umieszczenie ich w placówkach opiekuńczo-wychowawczych - mówi dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Szczytnie Elżbieta Drozdowicz.
Rocznie do domów dziecka trafia ok. 30 dzieci z terenu powiatu. Pobyt w tych placówkach to jednak niezbyt dobre rozwiązanie. Przebywanie w dość dużych grupach oraz dość luźny, pozbawiony głębszej więzi kontakt z wychowawcą nie zaspokaja potrzeb łaknących troski i miłości dzieci. Nierzadko też w placówkach tych dochodzi do bulwersujących wydarzeń z udziałem wychowanków. Dlatego w ostatnich latach pojawiła się tendencja do odchodzenia od tej formy zapewnienia im opieki. Alternatywą dla tego typu instytucji stały się rodziny zastępcze. Wiedza na ich temat wciąż jest jednak niewielka. Wiele osób myli je z adopcją lub rodzinnymi domami dziecka. Są one czasową formą opieki nad najmłodszymi z rodzin patologicznych bądź niewydolnych wychowawczo. Milusińscy znajdują w nich schronienie po decyzji sądu.
- W odróżnieniu od rodzin adopcyjnych trafiają do nich dzieci, których rodzice mają jedynie ograniczoną władzę rodzicielską i nie zostali jej całkowicie pozbawieni - tłumaczy Emilia Sarbiewska, specjalista pracy z rodziną w PCPR.
Kolejna różnica polega na tym, że rodzice zastępczy za swoją opiekę nad najmłodszymi otrzymują wynagrodzenie. Jest ono uzależnione od wieku podopiecznego oraz tego, czy ma np. orzeczenie o niepełnosprawności. Zdecydowanie łatwiej zostać rodzicem zastępczym niż adopcyjnym. Procedury w tym pierwszym przypadku nie są aż tak skomplikowane i długotrwałe.
- Sporo osób chcących być rodzicami zastępczymi o tym nie wie i perspektywa wypełniania szeregu dokumentów oraz oczekiwanie na decyzję po prostu je zniechęca - mówi Emilia Sarbiewska.
NIE SĄ SAMI
Do rodzin zastępczych często trafiają dzieci od razu zabierane ze swoich domów. Bywa, że o odebraniu ich rodzicom biologicznym sąd decyduje bardzo szybko, nawet w ciągu kilku godzin. Wtedy jednak najmłodsi znajdują opiekę przeważnie u rodzin zastępczych spokrewnionych. Stanowią one zdecydowaną większość. W naszym powiecie jest ich aż 102, podczas gdy niespokrewnionych na razie tylko 10. Elżbieta Drozdowicz nie ukrywa, że potrzeba o wiele więcej tych drugich, stąd powiatowe centrum prowadzi bardzo intensywne działania promujące ideę rodzin zastępczych.
- Osoby podejmujące się tego zadania muszą pamiętać o tym, że nie są pozostawione same sobie. Służymy im przez cały czas wsparciem psychologicznym, współpracujemy też z innymi instytucjami pomagającymi rodzinom zastępczym - zapewnia Emilia Sarbiewska.
TRUDNE RELACJE
Raz w tygodniu rodzice zastępczy spotykają się w grupie wsparcia. W trakcie rozmów wymieniają się doświadczeniami, dzielą się problemami związanymi z wychowaniem milusińskich. Aleksandra Kołodziejczak, psycholog zajmująca się rodzinami zastępczymi mówi, że kłopotów jest sporo. Najczęściej jednak dotyczą one relacji z rodzicami biologicznymi.
- Często obiecują oni swoim dzieciom spotkania, a nie dotrzymują terminów, budząc wielkie rozczarowanie.
Zgodnie z prawem, rodzice zastępczy mają obowiązek współpracować z biologicznymi i dbać o podtrzymywanie ich więzów z najmłodszymi, poprzez m.in. ustalenie zasad kontaktowania się z prawdziwą matką i ojcem. Muszą też liczyć się z tym, że dziecko może wrócić do domu rodzinnego, kiedy np. matka podejmie leczenie lub dostanie pracę, a sąd uzna, że jest w stanie właściwie wypełniać swoje obowiązki.
Niektórzy kandydaci na rodziców zastępczych obawiają się kłopotów wychowawczych z najmłodszymi pochodzącymi z patologicznych środowisk. Pokutuje przekonanie, że są to dzieci trudne, zamknięte w sobie, niedostępne.
- W rzeczywistości to piękne, wrażliwe i bardzo inteligentne młode osoby - przekonuje Elżbieta Drozdowicz.
Właśnie w rodzinach zastępczych często odnajdują w sobie ukryte talenty, zdobywają szansę na rozwijanie zainteresowań i ujawnienie tkwiącego w nich potencjału. Wiele z nich po latach zakłada własne, normalne rodziny.
Ewa Kułakowska
Elżbieta Drozdowicz, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Szczytnie:
- Pierwszym krokiem do tego, żeby zostać rodzicem zastępczym, powinno być zgłoszenie się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Kolejny etap to rozmowa z psychologiem, który m.in. bada, czy dana osoba w ogóle nadaje się na opiekuna i nie ma zaburzeń psychicznych. Kandydaci na rodziców spotykają się też z radcą prawnym oraz pracownikiem socjalnym. Do ustalenia, czy dobrze wywiążą się ze swojego obowiązku, potrzebny jest także wywiad środowiskowy w miejscu zamieszkania. Chętni do wzięcia na siebie odpowiedzialności za dziecko muszą również mieć nieposzlakowaną opinię oraz posiadać zaświadczenie o niekaralności. Rodziną zastępczą może być nawet jedna osoba. Ważne, by miała stałe źródło utrzymania. W przypadku małżeństw wystarczy, aby pracował przynajmniej jeden z małżonków.
2006.12.13