Hołd, oddawany przodkom, może przynosić honory i prestiż. Przekonał się o tym Jarosław Jurczenko, który w finale konkursu, zorganizowanego z okazji VI Warmińsko-Mazurskich Dni Rodziny, został nagrodzony za wydanie tomiku wierszy babci - Jadwigi Żenczykowskiej.
W środę, 22 września, w Urzędzie Marszałkowskim w Olsztynie odbyło się uroczyste spotkanie laureatów konkursów: plastycznego i literackiego, dla których tematem przewodnim była rodzina wielopokoleniowa. Mieszkańców Szczytna i okolic było w tym gronie bardzo niewielu. Wśród nich znalazł się Jarosław Jurczenko z rodziną, nagrodzony za inicjatywę wydania tomu wierszy zmarłej babci Jadwigi Żenczykowskiej.
- Zbiór wierszy, wydany całkowicie własnym sumptem rodziny, powstał jako hołd oddany babci, w dziesiątą rocznicę jej śmierci - mówi Jarosław Jurczenko.
Z pomysłem opublikowania twórczości Jadwigi Żenczykowskiej noszono się jeszcze za życia autorki, ta jednak kategorycznie się na to nie zgadzała. Wiersze, które zaczęły się pojawiać na łamach pism już w czasie okupacji, zawsze sygnowała pseudonimem. W jednym z utworów sama zresztą o sobie pisała: "...bo ja jestem Wierszokleta, ja Kopciuszek, nie poeta".
Do zamysłu wrócono wiosną ubiegłego roku, kiedy to Jarosław Jurczenko został chwilowo bezrobotnym, a rodzina wymyśliła mu interesujące i czasochłonne zajęcie: opracowanie elektroniczne zbiorów babcinych wierszy, które zalegały w szufladach, pisane na karteluszkach, serwetkach, spisywane w kajetach...
- Do pracy zaangażowali się z czasem i inni członkowie rodziny tak, że zbiorek jest sam w sobie dziełem kilku pokoleń, bo pracowała przy nim i moja mama, i córka - mówi Jarosław Jurczenko. - Nad prawie każdym wierszem obradowało konsylium rodzinne. Trzeba było na przykład ustalić, która z kilku wersji jednego wiersza jest tą ostateczną, czasem nawet sprawdzać w słownikach słowa, bo autorka używała sformułowań, dziś już zupełnie nieznanych, nieużywanych, ale prawidłowych.
- Każde takie spotkanie rodzinne i analiza jakiegoś utworu było jednocześnie okazją do wspomnień. Nawet wnuczkę Asię to wszystko mocno wciągnęło, chociaż młodzież raczej do historii się nie garnie - komentuje Wanda Jurczenko-Barnowska.
Jadwiga Żenczykowska, wieloletni pedagog, która wraz z mężem Stanisławem, już od czerwca 1945 roku tworzyła zręby szczycieńskiego szkolnictwa, uczyła głównie języka polskiego. Pisała sztuki dla szkolnych teatrzyków i wystawiała je z młodzieżą. Wiersze oddawały jej stan ducha, zachowywały w strofach czas, ludzi i miejsca, z którymi autorka czuła się szczególnie związana. Stąd w wydanym zbiorku, na który składa się 65 wierszy, szereg utworów poświęconych jest Szczytnu i jego mieszkańcom. W osobnym rozdziale zbioru każdy z członków rodziny ma "swoje" strofy.
Tomik wierszy Jadwigi Żenczykowskiej został wydany zaledwie w 100 egzemplarzach: dla rodziny, przyjaciół, najbliższych uczniów, którzy ze swą nauczycielką utrzymywali bliskie kontakty długo po opuszczeniu szkolnych murów. W zamyśle był dziełem rodziny, wewnętrzną, osobistą pamiątką. Dlaczego więc trafił na konkurs?
- To był impuls. Chcieliśmy, by te wiersze były czytane, by dowiedziało się o nich więcej osób. Pragnęliśmy pokazać, jak bardzo jesteśmy dumni z babci i jak wiele dla nas znaczyła - mówią potomkowie nauczycielki - poetki dodając, że początkowo zastanawiali się nad ewentualnym poddaniem utworów ocenie fachowca - krytyka literackiego, ale ostatecznie tego nie uczynili. - Bo tak naprawdę taka opinia nie ma żadnego znaczenia. W naszym odczuciu te wiersze i tak są najpiękniejsze, bo pisane o nas i dla nas.
W rodzinie Jurczenków dzieje rodu są głęboko zakorzenione. Cały dom pełen jest przeróżnych pamiątek, zdjęć, portretów... Każdy z przedmiotów ma swoją własną historię, a niektóre... poświęcone sobie wiersze.
- Ten tomik miał w zamyśle stanowić dowód, że można i trzeba swe korzenie ocalić od zapomnienia. To przecież historia poszczególnych rodzin, dużych i małych, ważnych i skromnych, tworzy historię wielką - mówi Wanda Jurczenko-Barnowska.
Halina Bielawska
Nie sposób przytoczyć na łamach wszystkie strofy z rodzinnego zbiorku. Wybrałam fragment ciepłego, lirycznego wiersza pt. "Ręce mojej Matki".
...Ręce, białe aksamitne,
grające mazurki Chopina
ręce akompaniamentu
do pieśni
"Za Niemen, za Niemen"...
ręce, co moje ręce do modlitwy
złożyły.
Ręce co były czystością czyste
i mnie czystości nauczyły -
Ręce jedyne - Matczyne.
2004.09.29