Po zdobyciu Jedwabna radzieckie oddziały musiały przełamać niemiecką obronę pod Wielbarkiem. O tę miejscowość toczyły się ciężkie walki. Po jej zajęciu droga na Szczytno dla oddziałów Armii Czerwonej była już otwarta.
Zdobycie Opaleńca
21 stycznia 1945 roku oddziały radzieckie, prowadząc ciężkie walki z oddziałami niemieckiej dywizji pancernej „Grossdeutschland”, po wielu atakach zdobyły Opaleniec. Z kolei niemiecka 129. dywizja piechoty, wycofująca się z terenu Kurpi, przekroczyła granicę Prus Wschodnich w okolicach Lesin Wielkich i Małych i razem ze 1122. pułkiem grenadierów zajęła pozycje na rzece Wałpuszy w okolicach Kipar, zwracając się frontem na zachód. Miejscowa ludność uciekła z okolicznych wsi już wcześniej. Pewna kobieta z Sędrowa wspominała: 19 stycznia 1945 r. nadeszła ta chwila, stało się to, co najgorsze, musieliśmy opuścić nasze strony. Na niebie słońce wschodziło krwiście czerwone, było bardzo zimno. Włożyliśmy dodatkowo ciepłe rzeczy, aby lepiej się chronić przed mrozem. Gdy już zaprzęgliśmy do wozu, przyszła wiadomość, żeby wypędzić bydło z obór. Trzeba je było zostawić. Przykro było patrzeć, jak biedne stworzenia błąkały się w śniegu po wsi.
Wielbark
Wielbarka broniła dywizja pancerna „Grossdeutschland” wspierana przez pancerną grupę bojową „Von Einem”, wydzieloną z 24. wschodniopruskiej dywizji pancernej. Grupa ta broniła rejonu Przeździęka Wielkiego. Wcześniej, 19 stycznia, grupa „Von Einem” zaatakowała prawe skrzydło szykującego się do rajdu na Olsztyn 3. korpusu kawalerii gwardii generała Oślikowskiego. Rosjanie jednak, po początkowym zaskoczeniu, zdołali odeprzeć niemieckie przeciwuderzenie. Ciężkie walki o Wielbark trwały całą noc z 21 na 22 stycznia. W końcu oddziały armii radzieckiej zdobyły tę miejscowość.
Zacięty opór
Generał Gorbatow w swojej książce o zdobyciu Wielbarka pisze: W Wielbarku natrafiliśmy na zacięty opór. Tu, nad rzeką Omulew, nieprzyjaciel miał zawczasu przygotowane pozycje z dwoma rowami strzeleckimi i dwoma szeregami drutu kolczastego. Miasto płonęło podpalone przez faszystów. Sforsowawszy rzekę, zdobyliśmy je manewrem oskrzydlającym od wschodu i zachodu.
Walka i odwrót
Czołgista z niemieckiej dywizji „Grossdeutschland” walki o Wielbark wspomina następująco: Śmiertelnie znużeni dotarliśmy do Wielbarka. Przed miasteczkiem były rzeczywiście gotowe stanowiska obronne dla piechoty i czołgów. Błyskawicznie obsadziliśmy je i odsapnęliśmy z ulgą. Tu będzie można się bronić, przynajmniej przez jakiś czas. Od kilku dni było wyjątkowo zimno. Mróz poniżej 20 stopni. W czasie jazdy w czołgu jest przynajmniej ciepło, ale na postoju każde dotknięcie pancerza parzy jak wrzątek. A co mówić o piechocie. Od kliku dni nie mieliśmy nic gorącego w ustach. Ktoś wydoił krowę i przyniósł po kubku ciepłego mleka. Jego smak pamiętam do dzisiaj. Za naszymi plecami palił się Wielbark. Łuny pożarów widać było ze wszystkich stron, a my szczękaliśmy z zimna. Rozpalenie ogniska nie wchodziło w ogóle w rachubę. Natychmiast zasypałby nas grad pocisków z moździerzy. O świcie zostaliśmy obudzeni przez huk silników samolotów. Kilkadziesiąt szturmowców leciało na północ. Odgłosy wybuchów bomb uświadomiły nam, że atak nastąpił gdzieś blisko. Bombardują lotnisko w Szymanach – powiedział ktoś z miejscowych – i Szczytno – dodał inny za chwilę. Przed południem od strony Chorzel wyszedł wspierany przez czołgi atak radzieckiej piechoty. Ten odbiliśmy bez trudu. W lesie, na szosie, czołgi wroga nie mogły rozwinąć szyku. Ściśnięte na drodze były łatwym celem dla naszych dział. Błysnął ogień, kilka pojazdów stanęło w płomieniach. Zaciekłe ataki wroga trwały cały dzień. Urra! Urra! – poprzez huk wybuchów i trzask broni maszynowej słychać było krzyk rosyjskiej piechoty. Zaciekłe walki trwały jeden dzień, potem drugi. Broniliśmy się, ale niepokojące wieści docierały do naszych uszu. Słabo obsadzony przez wojsko Szczycieński Rejon Umocniony, który miał stać się jedną z zapór broniących dostępu do Prus Wschodnich, został w kilku miejscach przełamany. Groziło nam okrążenie. Przyszedł rozkaz – grzać silniki. Ruszamy w kierunku Szczytna. Grzać silniki – ale czym? Wiele wozów miało już resztki paliwa w bakach. Po północy ruszyliśmy. Najwyższy czas, pierścień okrążenia zaciskał się. Z Wielbarka do Szczytna niby nieduża odległość – 20 kilometrów, ale wtedy droga zakorkowana była furmankami uciekinierów i ciężarówkami wojskowymi do tego stopnia, że jechaliśmy jak za pogrzebem. Kolumna czołgów porwała się, za moim wozem jechały tylko dwa.
Następny cel: Szczytno
Zdobycie Wielbarka oznaczało ostateczne przełamanie niemieckiej linii obronnej na rzece Omulew. Rozpoczął się odwrót jednostek niemieckich w kierunku Szczytna. Radzieckie oddziały mogły bez problemu ruszyć w głąb powiatu szczycieńskiego, natomiast samo zajęcie Szczytna było już tylko kwestią czasu.
Sławomir Ambroziak
Wykorzystane źródła: E. Baginski, 1945. Als Ortelsburg verloren ging, Bonn 2005; A. Gorbatow, Lata pokoju i wojny, Warszawa 1988; www.trzeciarzesza.info