Prawie trzydzieści lat temu przejechały tędy ostatnie regularne pociągi osobowe, paręnaście lat wstecz pojawiły się dość konkretne plany, by puścić po szynach drezyny, ostatecznie tory zdemontowano i od paru tygodni całkowicie legalnie i w miarę bezpiecznie można przejechać rowerem od Szczytna do północnej granicy powiatu – czyli ponad 30 km.
Wracamy oczywiście do tematu ścieżki rowerowej prowadzącej po dawny szlaku kolejowym do Biskupca. Nie brakuje osób, które już iluśkrotnie bez zadyszki pokonały całą tę trasę – i to w dwie strony. Być może są tacy, które żałują, że jednak nie zakończyło się na realizacji projektu drezynowego. „Kurek” parę lat temu miał okazję jechać drezyną (w stylu rowerowym) w Bieszczadach. Do jednego pojazdu wsiadały cztery osoby. Dwie z nich zajmowały się kręceniem pedałami, dwie pozostałe były tylko pasażerami. Jednocześnie wypuszczano całą kolumnę drezyn – w odpowiednich odstępach (fot. 1). Tam startem i metą była stacja Uherce Mineralne. Chętni powinni stawić się o wyznaczonej porze, pokonać drezyną kilka kilometrów i zawrócić. W kończącym się sezonie taka przyjemność kosztowała 120 zł od pojazdu. Zaznaczmy, że drezyny po dojechaniu do połowy trasy należy ręcznie podnieść (wymaga to siły i zdrowia), a następnie obrócić o 180 stopni, by mogły udać się w drogę powrotną. Odpada zatrzymywanie się, bo chcemy zrobić sobie zdjęcie – za nami jadą kolejne drezyny. Nie da się wyprzedzić kogoś jadącego w ślamazarnym tempie. Na przejazdach należy się zatrzymywać, by ktoś z grona organizatorów takiej przejażdżki wstrzymał ruch samochodowy. Czyli ograniczeń związanych z podobną przyjemnością trochę jest. Odpadają za to nieodpowiedzialni piesi robiący sobie spacery całą szerokością ścieżki czy jacyś postrzeleni motocykliści (w sobotę widzieliśmy u nas jednego). Ale na naszą ścieżkę możemy wyjechać o każdej porze dnia i nocy, postoje robić wszędzie i zawrócić w dowolnym momencie.
NOWE WIDOKI
Przedłużenie ścieżki aż do Popowej Woli poszerzyło spektrum widoków do podziwiania. Niektórym mostki nad drogami gruntowymi trochę się przejadły, wszystkie możliwe zdjęcia na stacji w Ochódnie już wykonano i chciałoby się czegoś więcej. Wprawdzie znaku zakazu na granicy starszej i nowszej części ścieżki jeszcze nie usunięto, a jedynie go obrócono (fot. 2) , ale nie jest to chyba zapowiedź planowanego zamknięcia trasy. Po przejechaniu półtora kilometra „dźwierzuckim” odcinkiem możemy zobaczyć most drogowy biegnący dla odmiany nad ścieżką (fot. 3 ). Kawałek dalej mamy budynek dawnej stacji w Nowych Kiejkutach. Zachowano tu krawędź peronową, co pozwala przywołać kolejowy klimat (fot. 4).
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.