Mieszkam w Szczytnie od kilkunastu lat. No, ale przedtem mieszkałem w Warszawie lat kilkadziesiąt.

Zatem, choć Szczytno uważam dzisiaj za swoje miejsce, to tak, czy inaczej wciąż jestem warszawiakiem. Przesiąkniętym „warszawskością”. Ale tą prawdziwą, a nie „słoikową” nadętych mieszkańców Stolicy, których rodzice, w większości, nigdy nawet nie byli w owej metropolii. Co do mnie, to mieszkałem tam od urodzenia (zaraz po wojnie), a mój ojciec, studiował, a potem mieszkał w Warszawie w latach przedwojennych. We wrześniu 1939 otrzymał Krzyż Walecznych, jako dowódca baterii obrony warszawskich mostów. Skąd ten, jakże poważny wstęp? Ano dostrzegam pewne odmienności regionalne w sposobie życia miejscowego społeczeństwa, będące dla mnie zabawną ciekawostką i o nich chcę napisać. Oczywiście żartobliwie. Zatem, jakby co - proszę - bez urazy.

Mieszkam w przepięknej krainie tysiąca jezior. I oto spotkałem miejscowych obywateli, którzy nie umieją pływać. To jest dla mnie dość zabawna ciekawostka. Ale Mazury, to nie tylko jeziora. Także wspaniałe lasy, a w nich grzyby. Uważam je za niesłychany rarytas. Wprawdzie zbierać grzyby nauczyłem się dopiero tutaj, w Szczytnie, ale kulinarnym wielbicielem owego przysmaku jestem od zawsze. I oto niemal poraża mnie tutejszy sposób spożywania owego fenomenalnego daru natury. Pomijam już to, że znam miejscowych obywateli, także obywatelki, którzy (które) uważają, że najsmaczniejszym grzybem jest dorodna pieczarka. Co do mnie, to zawsze mogłem pieczarki kupić w pobliskim, osiedlowym sklepiku. Natomiast prawdziwy grzyb leśny, dla każdego warszawiaka, zawsze był to rzadki rarytas.

W większości domów, w których bywam w Szczytnie, świeże grzyby siekane są na drobne kawałki i podsmażane (mam nadzieję, że na masełku). Podaje się je w postaci takiej sobie, grzybowej paciajki. Oczywiście rozumiem, jeśli to powstało z przypadkowej zbieraniny różnych gatunków. Ale dla szlachetniejszych odmian apeluję o trochę szacunku.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.