Do zagrzybionego i zawilgoconego od podłogi po sufit mieszkania, wymagającego kapitalnego remontu ma być zesłana sześcioosobowa rodzina Moskalików z Nart.
To efekt wyroku sądu nakazującego ich eksmisję. Zajmowany przez rodzinę od kilkadziesięciu lat dom w Nartach przejmie wkrótce obywatelka Niemiec Agnes Trawny.
Do zagrzybionego i zawilgoconego od podłogi po sufit mieszkania, wymagającego kapitalnego remontu ma być zesłana sześcioosobowa rodzina Moskalików z Nart. To efekt wyroku sądu nakazującego ich eksmisję. Zajmowany przez rodzinę od kilkadziesięciu lat dom w Nartach przejmie wkrótce obywatelka Niemiec Agnes Trawny.
Tylko do 10 lipca rodzina Moskalików z Nart ma czas na dobrowolne opuszczenie domu. W przeciwnym razie czekać ją będzie eksmisja. Druga rodzina zamieszkująca ten sam dom - Głowaccy przeprowadzili się już do mieszkania w Kamionku, które przekazała im Agencja Nieruchomości Rolnych. Moskalikowie wciąż drżą o swój los. Złożone im dotychczas przez wojewodę propozycje odrzucili, głównie ze względu na znaczne oddalenie od dotychczasowego miejsca zamieszkania, np. w Górowie Iławeckim czy Kętrzynie. Zdecydowanie bliżej, bo w Jedwabnie lokal dla nich znalazł wójt Jedwabna Krzysztof Otulakowski.
- Spełnia ono wszelkie wymogi – zapewnia wójt, dodając, że inni czekający w kolejce przyjęliby je z wielką radością.
Tymczasem, jak sprawdziliśmy, proponowany Moskalikom lokal pozostawia wiele do życzenia. Od podłogi po sufit rozprzestrzenia się w nim grzyb.
- Jest wilgoć, ale jakie mamy wyjście? Musimy z tym żyć – mówią mieszkańcy bloku.
- Piec c.o. nie spełnia swojej roli, niesprawna jest wentylacja, do tego okna są tak nieszczelne, że nadają się tylko do wymiany. W zimie miałam tu temperaturę 15-16 stopni – relacjonuje Danuta Bakuła, była lokatorka mieszkania, do którego mają być przekwaterowani Moskalikowie.
Trudno się dziwić, że sześcioosobowej rodzinie nie uśmiecha się przeprowadzka. Najstarsi członkowie rodziny, państwo Jadwiga i Edward liczą ponad 70 lat. Pan Edward jest mocno schorowany.
- Nie chcemy tam iść, bo wszędzie wilgoć i grzyb – załamuje ręce pani Jadwiga.
ZAWINIŁO PAŃSTWO, CIERPIĄ LUDZIE
Sytuacja, w jakiej znalazły się rodziny Głowackich i Moskalików to ewidentna wina administracji państwowej, która nie uporządkowała na czas w księgach wieczystych spraw własności. Teraz rozwiązanie problemu rząd zrzucił na wójta, zamiast sam znaleźć godne dla poszkodowanej rodziny wyjście z sytuacji. Przy okazji tworzy się wokół niej atmosfera nagonki zawistnych obserwatorów zdarzeń, którzy zawsze w takich sytuacjach dają o sobie znać. Los Moskalików i ich postawa wzbudza bowiem w najbliższym otoczeniu nie tylko współczucie, ale także nieprzychylne komentarze. Można się było o tym przekonać podczas ostatniej sesji Rady Gminy. Rodzinie z nakazem eksmisji zarzucono przebieranie i wybrzydzanie w ofertach.
- Nie chcemy żadnych luksusów, ale dlaczego mamy żyć w urągających ludzkiej przyzwoitości warunkach? – zastanawiają się Moskalikowie.
CO NA TO NASI POSŁOWIE?
Czy los Moskalików jest już przesądzony? Posłowie związani z ziemią szczycieńską przyznają, że sytuacja jest kłopotliwa i potrzebne byłoby znalezienie honorowego rozwiązania.
- Podstawowy obowiązek państwa to bronić swoich obywateli. Występujący w jego imieniu rząd wystawia Polskę na pośmiewisko na oczach całego świata. Nie do pomyślenia, aby podobna sytuacja spotkała obywateli Niemiec w ich państwie – mówi poseł Jerzy Gosiewski. Obiecuje, że będzie jeszcze w tej sprawie interweniował.
Cztery lata temu solenne obietnice wsparcia rodzin z Nart składali licznie goszczący tu politycy, łącznie z ówczesnym premierem Kaczyńskim. Kilka miesięcy później nastąpiła zmiana rządu.
- Gdybyśmy porządzili jeszcze pół roku sprawy byłyby inaczej załatwione – zapewnia poseł.
Także poseł Adam Krzyśków uważa, że to nie rodzina Moskalików jest winna tej sytuacji i zapowiada interwencję.
- Problemy zwykłych ludzi zostały wykorzystane do gry politycznej przez poprzedni rząd. To z kolei spowodowało negatywną reakcję nowego rządu – ocenia poseł. Gdy mieszkańcy Nart przestali być politykom użyteczni – zauważa - traktuje się ich dziś jak niepotrzebne rzeczy, które można wyrzucić na śmietnik.
Andrzej Olszewski/fot. A. Olszewski