Warunki, w jakich na kolonii Sąpłat żyje Marta Lisowska wołają o pomstę do nieba. Starsza kobieta zajmuje tylko jedno pomieszczenie w domu, bo pozostałe nie nadają się do użytku. Brakuje tu podstawowych wygód, a stan budynku zagraża jej bezpieczeństwu, zwłaszcza zimą, gdy temperatury spadają poniżej zera. Pani Marta twierdzi jednak, że żadnej pomocy nie potrzebuje.

Sama na odludziu
Pani Marta od lat sama prowadzi gospodarstwo, nie oglądając się na innych i nie prosząc o pomoc, która bez wątpienia jest jej potrzebna

GDZIE DIABEŁ MÓWI DOBRANOC

Kolonia Sąpłat to jedno z tych miejsc, do których pasuje powiedzenie, że diabeł mówi tu dobranoc. Zwłaszcza o tej porze roku sprawia ponure wrażenie. Pustka, przysypane śniegiem pola i przytłaczająca cisza powodują, że każdy, kto trafia na to odludzie, bardzo szybko chce je opuścić. Właśnie na tym pustkowiu od lat mieszka samotnie Marta Lisowska. Starsza kobieta prowadzi niewielkie gospodarstwo, przejęte w 1971 r. po ojcu. Do tego jeszcze zajmuje się sześcioma przygarniętymi psami i kilkoma kotami, które na co dzień dotrzymują jej towarzystwa. Pani Marta, troszcząc się o swoich podopiecznych, zapomina jednak o sobie. Warunki, w których żyje, wołają o pomstę do nieba. Jej dom wymaga pilnego remontu. Kobieta zajmuje w nim tylko jedno pomieszczenie, bo reszta nie nadaje się do użytkowania. Pokój, w którym nocuje, przedstawia opłakany widok. Okna są zabite deskami i płytami, a te, w których są jeszcze szyby – nieszczelne. Źródłem ciepła jest tu dymiący piecyk typu koza. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy nadejdą siarczyste mrozy. W mieszkaniu brakuje podstawowych wygód i zdobyczy cywilizacji.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.