W niewielkiej odległości od linii Jeziora Domowego Dużego, w obrębie Kamionka jest sobie wysypisko śmieci. Hałdy gruzu i innych odpadów otaczają budyneczek przepompowni, do której wiedzie stara kanalizacja. Jej stan techniczny woła o pomstę do nieba. Najprawdopodobniej to główna przyczyna zabrudzeń jeziornej wody, które powodują, że od kilku lat kąpiel w jeziorze jest zabroniona, a plaża zamknięta.
Księżycowy krajobraz
Jadąc z Kamionka do Szczycionka, tuż za blokowiskiem należy skręcić w lewo, w drogę wiodącą do Korpel. Po kilkuset metrach gruntowy trakt się rozwidla. Ponownie skręcamy w lewo, pokonujemy jeszcze niewielką przestrzeń i... naszym oczom ukazuje się śmieciowisko. Ale jakie! Jak na nielegalne składowisko ma ono nadto solidne rozmiary, a wszelakiego dawnego dobra tam dostatek. Miejsce upodobał sobie jeden bądź kilku budowlańców.
Znajduje się tam bowiem pokaźny skład gruzu z lastriko, są też resztki asfaltu, sterta samochodowych opon, a nawet solidny stos plastikowych butelek "petów" - jakby ktoś długo wdrażał segregację, a później zrezygnował i hurtem wywalił zbiór na łąkę. Śmieci zalegają w hałdach wokół starego basenu oczyszczalni ścieków, którą gmina wraz z blisko hektarową działką sprzedała kilka lat temu warszawskiej firmie. Ta zamierzała (a być może i nadal zamierza) wznieść w tym miejscu hotel na miarę "Gołębiewskiego". Jak dotychczas inwestycja ograniczyła się - dwa lata temu - do próby zlikwidowania owego basenu. Przypomnijmy, że otaczający basen mur został po prostu zlikwidowany, a niewielkim, specjalnie wykopanym "kanałem" zawartość spuszczano do jeziora.
- Wezwaliśmy właściciela terenu do jego uprzątnięcia - mówi wójt Sławomir Wojciechowski. - Trudno mówić o efektach, bo sprawa jest "gorąca". O tym, co się dzieje w tym miejscu dowiedziałem się zaledwie kilka dni temu.
Czy i kiedy firma władająca terenem wywiąże się z obowiązku - tego nikt nie wie. Czy zatem doraźnie nie może gmina podjąć jakichkolwiek działań, by uniemożliwić kolejnym "chętnym" powiększanie składu odpadów nad jeziorem? Na przykład ustawić barierki uniemożliwiające dojazd?
- Nie może - odpowiada wójt, - bo to teren prywatny!
Śmieci to nie wszystko
Po drugiej stronie niewielkiego budyneczku, kryjącego we wnętrzu przepompownię nie jest lepiej. Niewielki fragment ograniczonego barierkami odkrytego kanału po kilku metrach niknie pod ziemią. Obok głęboki dół z wbudowanym metalowym (skorodowanym okrutnie) zbiornikiem. Po zawartości sądząc (tak na oko i nos) ów zbiornik to nic innego jak kloaczny dół. Po co to - nikt nie wie, w każdym razie nie wie wójt. Domyślamy się wspólnie, że to jakiś fragment starej kanalizacji, która zresztą wciąż jest eksploatowana. Po studzienkach, wyznaczających "aleję" spacerową wzdłuż linii brzegowej jeziora, w niewielkiej odległości od wody widać, że czas nie był dla nich łaskawy. Uszczerbione cembrowiny, nieszczelne pokrywy, wyrastające na kilkanaście centymetrów ponad linię wyjątkowo bujnej wokół roślinności.
W szparach zwisające "strąki" resztek, które ze studzienek musiały się wydobywać. Czego - wiadomo, wszak to elementy kanalizacji. Starej, bo powstałej w latach 70., ale wciąż eksploatowanej. Rurami, od jednej wyszczerbionej studzienki do drugiej płyną sobie ścieki zbierane z Kamionka i trafiają do przepompowni, też już nie pierwszej młodości. Dopiero od niej nowym już kolektorem tłocznym płyną z powrotem w kierunku Szczytna, mieszają się z g... miastowymi i w dobrosąsiedzkiej komitywie, razem płyną sobie dalej - do oczyszczalni na Nowym Gizewie.
Szczelność starej kanalizacji jest nader wątpliwa. A położenie - tuż nad brzegiem jeziora - z jednej strony woła o pomstę do nieba, z drugiej - o jak najszybszą przebudowę czy likwidację tego kolektora. I tu już gmina nie może odwołać się do właściciela gruntu, musi za robotę wziąć się sama.
- W tym roku zrobimy dokumentację, a w przyszłym ruszy inwestycja - deklaruje wójt Wojciechowski, choć w tegorocznym budżecie sanitarne działania na Kamionku nie są w ogóle przewidziane. - Przedstawiłem problem radnym i nie ma sprzeciwu - dodaje. - Bieżące utrzymanie i konserwacja urządzeń sanitarnych należy do firmy, której gmina te urządzenia wydzierżawiła - tłumaczy.
- Czy gmina kontroluje dzierżawcę i sprawdza czy i jak wywiązuje się on z obowiązków? - pytamy.
Wójt milczy.
Jeziorny raport
Z inicjatywy wydziału rozwoju miasta przeprowadzono kilka kontroli, mających na celu ocenę wpływu wód opadowych do jezior miejskich. Efektem działań jest raport, w którym nieszczelne studzienki kolektora i stara oczyszczalnia, pełniąca obecnie rolę przepompowni wskazane są jako potencjalne źródła zanieczyszczeń Jeziora Dużego Domowego. Autorzy sugerują, że to właśnie jest przyczyna ujawniania w wodzie bakterii coli, a to z kolei powoduje, że od trzech lat sanepid nie dopuszcza kąpieli i zamyka plażę miejską.
Alarmujące opinie o stanie wód w obu miejskich akwenach wystawia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który monitoruje jeziora, zresztą za pieniądze WFOŚ. Stwierdzono bardzo wysoki stopień eutrofizacji wody, liczebność organizmów planktonowych znacznie przekraczających wartości progowe, a chlorofilu jest tyle, że nie mieści się w żadnych normatywach jakichkolwiek klasyfikacji. Temu procesowi ma przeciwdziałać zaplanowana już na ten rok przez samorząd miejski rekultywacja jezior. Miasto złożyło już w starostwie powiatowym wniosek o wydanie zezwolenia wodno-prawnego. Jest ono zresztą - jak już pisaliśmy wcześniej - warunkiem otrzymania jezior w użytkowanie.
- Ale czy oczyszczanie jezior ma sens? Co to da? - usłyszał "Kurek" od miejskich urzędników. - Nad brzegiem śmietnik, ścieki spływają do wody...
Halina Bielawska
2004.05.26