Szczytnianie przyzwyczaili się już do segregowania śmieci i z każdym rokiem zbierają ich więcej. Zdaniem dyrektora Zakładu Usług Komunalnych Andrzeja Pleskota, to wynik rosnącej świadomości ekologicznej społeczeństwa.
KŁOPOTLIWI WANDALE
Wyniki prowadzonej w Szczytnie od 1 stycznia 2004 roku segregacji odpadów są coraz bardziej imponujące. W ub. r. na terenie miasta zebrano 87 t makulatury (67 t w 2005 r.), 47 t plastiku (26 t), 132 t szkła (89 t) i 180 kg przeterminowanych leków (20 kg).
- Widać, że mieszkańcy przyzwyczaili się już do segregacji i coraz chętniej w niej uczestniczą - mówi dyrektor ZUK Andrzej Pleskot.
Cieszy go zwłaszcza to, że do zbiórki włączają się liczniej niż dotychczas mieszkańcy bloków. Wcześniej na dużych osiedlach segregacja przebiegała znacznie bardziej opornie ze względu na brak miejsca na składowanie worków z odpadami.
- W małych kuchniach często po prostu nie ma gdzie ich umieszczać - mówi dyrektor ZUK.
Z biegiem czasu mieszkańcy blokowisk poradzili sobie i z tym problemem. Sporo kłopotów sprawiają za to osiedlowi wandale, którzy podpalają pojemniki, tzw. dzwony. Jeden kosztuje ok. 1 tys. zł, a w ciągu ostatniego roku zniszczono ich aż 14.
ŚWIADOMOŚĆ I MODA
Od początku prowadzenia akcji najliczniej biorą w niej udział mieszkańcy domków jednorodzinnych. Według szacunków dyrektora ZUK-u, 90% z nich segreguje odpady. W przypadku osiedli liczba ta waha się w granicach 30-40%.
- Chociaż wyniki ubiegłorocznej zbiórki napawają optymizmem, to wciąż mamy szerokie pole do działania - uważa Andrzej Pleskot, mając na myśli głównie edukację ekologiczną szczytnian.
Zaznacza jednak, że świadomość mieszkańców w tej właśnie dziedzinie stale wzrasta, szczególnie za sprawą licznych akcji prowadzonych np. przez szkoły oraz urzędy. Nie bez znaczenia jest także moda na segregowanie śmieci.
- Należymy do Unii Europejskiej, odwiedzamy sąsiednie kraje, zwłaszcza Niemcy, gdzie tego typu rozwiązania już się sprawdziły - mówi szef ZUK.
Według niego szczytnianie dostrzegają pozytywne efekty selektywnej zbiórki odpadów i zdają sobie sprawę z tego, jak zbawienny ma ona wpływ na środowisko.
- Ludzie wiedzą, że czym więcej zbiorą śmieci, tym mniej trafi ich na wysypisko, dzięki czemu znacznie wydłuży się czas jego eksploatacji - tłumaczy dyrektor.
BĄDŹMY STARANNI
Większa ilość zebranych odpadów to także większy dochód z ich sprzedaży. W minionym roku ZUK uzyskał z tego tytułu 73 tys. zł.
- Koszty prowadzenia segregacji są wprawdzie znacznie wyższe i wynoszą ponad 100 tys., ale z roku na rok różnica między dochodami a wydatkami jest coraz mniejsza - mówi Andrzej Pleskot.
O ile pozbycie się makulatury, plastiku i szkła przynosi określony dochód, to za utylizację leków ZUK musi płacić. W tym przypadku w grę wchodzą jednak niezbyt wygórowane kwoty. W 2005 roku kosztowało to w sumie 750 zł.
- Rynek surowców wtórnych jest wciąż nieustabilizowany, występują duże wahania cen. Najwięcej problemów mamy z makulaturą, bo zdarza się, że papiernie na jakiś czas wstrzymują skup. Mniej kłopotów sprawia zbyt plastiku i szkła - mówi dyrektor.
Jego zdaniem słowa uznania za zaangażowanie w zbiórkę należą się mieszkańcom miasta. Czy wobec tego jest jeszcze coś, na co powinni zwracać szczególną uwagę podczas segregowania śmieci?
- Apeluję o większą staranność przy selekcjonowaniu odpadów. Na początku trafiało do nas więcej czystego surowca, teraz jest z tym trochę gorzej - mówi dyrektor Pleskot i prosi także o to, by indywidualni klienci przestrzegali harmonogramu wywozu śmieci. Zdarza się bowiem, że właściciele prywatnych posesji wystawiają worki dzień wcześniej niż podano w planie, przez co ich zawartość często pada łupem wałęsających się po okolicy psów. Najlepiej więc robić to rano, w dniu wywozu, wtedy na pewno zostaną zabrane.
Ewa Kułakowska
2006.02.01