Telewidzowie w całej Polsce, a także czytelnicy "Przeglądu Sportowego" po niedawnym meczu z Austrią wiedzą już, że reprezentacja kraju ma oddanych kibiców w Szczytnie. Na jednym z eksponowanych na stadionie miejsc rzucał się w oczy transparent z nazwą naszego miasta.
MKS i OKS
Paweł Leska, z zawodu fryzjer, prowadzi zakład wspólnie z ojcem. W całym mieście słynie jednak z tego, że jest zapalonym kibicem piłki nożnej i siatkówki.
- Kibicowaniem zaraziłem się już w łonie matki, która zresztą sama uprawiała lekkoatletykę, a dziadek był sędzią piłkarskim - opowiada.
Kiedy tylko może, przychodzi na mecze szczycieńskiego MKS-u. Dawniej jeździł także na wszystkie spotkania wyjazdowe, ale teraz "zdradza" lokalną drużynę na rzecz olsztyńskiego OKS-u, występującego obecnie w III lidze. Wiernie kibicował Stomilowi w czasach, gdy ten grał jeszcze w ekstraklasie.
Częsta obecność na stadionach i uczestnictwo w sportowych widowiskach pozwalają mu na porównanie zachowań publiczności, o której słyszy się często wiele niepochlebnych opinii.
- Teraz jest spokojniej niż kiedyś. Nie ma już takiego fanatyzmu, większość kibiców przychodzi po to, by obejrzeć mecz, a nie po to, by się bić - mówi Paweł Leska.
Reprezentacyjne wzruszenia
Kibicowanie lokalnym drużynom nie wystarcza już Pawłowi Lesce. Swoim dopingiem postanowił wspomóc także reprezentację Polski. Po raz pierwszy wybrał się na występ biało-czerwonych 1 września 2001 roku na Stadion Śląski do Chorzowa. Miał wtedy sposobność oglądać zwycięstwo drużyny Jerzego Engela nad Norwegią, które przypieczętowało awans Polaków do Mundialu w 2002 roku. W październiku tego roku wybrał się na mecz reprezentacji Polski z Austrią do Wiednia. Wraz z nim pojechało samochodem czterech znajomych ze Szczytna: Marek Ałaj, Paweł Majer, Marcin Majer i Piotr Drężek. Zabrali ze sobą transparent z nazwą naszego miasta. W Wiedniu spotkali wielu Polaków, na ulicach stolicy Austrii rozbrzmiewał nieustannie język polski.
- Nikt się nie wstydził, że jest Polakiem, wszyscy czuli się zjednoczeni - opowiada Paweł Leska o przedmeczowej atmosferze. - Najbardziej ekscytujący był jednak początek spotkania, kiedy zagrano nasz hymn.
Zwątpienie i radość
Podczas meczu z Austrią, gdy rywalom udało się doprowadzić do wyrównania, przeżył krótki moment zwątpienia.
- W takich chwilach nie ma złości na piłkarzy. Trzeba im wtedy pomóc, wesprzeć ich gorącym dopingiem, a nie miotać przekleństwa - podkreśla Paweł Leska.
To właśnie kibice wymusili na trenerze Janasie wprowadzenie na boisko Tomasza Frankowskiego, który rozstrzygnął losy meczu na korzyść Polaków.
Teraz Paweł Leska marzy o tym, żeby pojechać na listopadowy mecz towarzyski z Francją, w którym po raz ostatni w drużynie mistrzów świata z 1998 roku wystąpi Zinedine Zidane. Obawia się jednak, że może mieć problemy z zakupem biletów. Jego zdaniem PZPN nie dba należycie o kibiców, bo nabycie karty wstępu na wyjazdowe spotkania naszej reprezentacji jest niezwykle trudne.
Inna bolączka wiąże się z koniecznością długiego podróżowania samochodem, często w niesprzyjających warunkach atmosferycznych.
- Warto jednak jeździć na występy reprezentacji - zapewnia Paweł Leska i już zapowiada, że na kolejny wyjazdowy mecz Polaków z Anglią wybierze się z małżonką.
- Początkowo próbowała walczyć z moją sportową pasją, ale kiedy zrozumiała, że to więcej niż hobby, dała za wygraną. Teraz sama chce zobaczyć, co takiego fascynującego jest w kibicowaniu - mówi zagorzały fan polskiej reprezentacji.
Oczywiście zabierze ze sobą znany już kibicom w całej Polsce transparent. W najbliższym czasie ma on być jeszcze wzbogacony o herb Szczytna.
(łuk)
2004.10.27