Czarne, burzowe chmury gromadziły się w połowie 1914 roku nad Europą. Podzielony na dwa wrogie sobie obozy kontynent, na gwałt zbroił się i fortyfikował. Wojna wisiała w powietrzu.
Gdy podczas wizyty w Sarajewie w dniu 28 czerwca 1914 roku zginął wraz z żoną od kul serbskiego zamachowca arcyksiążę, następca tronu Austro-Węgier Ferdynand, Europa wstrzymała oddech.
Miesiąc później Austria wypowiedziała Serbii wojnę.
Był to kamień, który poruszył lawinę. 1 sierpnia 1914 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji. Lawina toczyła się dalej. Wkrótce całą Europę ogarnęła wojenna pożoga.
Przełamany opór
W Szczytnie również trwały przygotowania do wojny, chociaż na razie oddalony o 30 km od miasta front milczał, ale słowa "Kosaken, Kosaken" jak błyskawica przemknęły, podawane z ust do ust, przez całe Prusy Wschodnie, budząc wszędzie przerażenie.
Wokół miasta, szczególnie od południowej strony, kopano okopy, budowano bunkry. Burzono też budowle, które zasłaniały widoczność. Saperzy niemieccy wysadzili w powietrze budynki leżącego przy moście nad Wałpuszą folwarku Hausmühle, ulubionego miejsca niedzielnego wypoczynku mieszkańców Szczytna. Wysadzono też młyn wodny na rzece i nowo wzniesiony, duży młyn parowy przy przejeździe kolejowym w okolicy wsi Płozy. Dziś rośnie tam las.
19 sierpnia o świcie zagrzmiały działa. Wieczorem, po ciężkich walkach granicznych w okolicach Chorzel, 2. armia wojsk rosyjskich "Narew", dowodzona przez generała Samsonowa, przełamała opór wojsk niemieckich i jak burza poszła w głąb Prus Wschodnich.
Drogi zapełniły się tłumami uciekinierów. Kto tylko mógł, furmanką, rowerem, czy na piechotę, uciekał na północ.
Zmiatając po drodze drobne oddziały niemieckie, Rosjanie w ciągu jednego tygodnia zdobyli Szczytno, Nidzicę, Olsztyn i Biskupiec i dopiero pod Olsztynkiem natknęli się na twardy opór przeciwnika.
Klęska
Rozgorzały ciężkie walki. Miasteczko kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. Rosjanie przewyższali przeciwnika liczebnie, lecz lepiej wyszkolone i wyposażone w broń maszynową i artylerię wojska niemieckie odniosły zwycięstwo. Bitwa pod Tannenbergiem (Stębark), jak nazwali ją później Niemcy, skończyła się klęską Rosjan.
Generał von Hindenburg, przy pomocy ściągniętych naprędce z zachodniego frontu oddziałów, zatrzymał atakujących Rosjan pod Olsztynkiem. Jednocześnie spod Biesowa na południu i spod Uzdowa na północy wyszły dwa silne uderzenia wojsk niemieckich, grożące okrążeniem i zniszczeniem Armii "Narew".
Walka o Szczytno
Generał Samsonow wydał rozkaz odwrotu. Było już jednak za późno. Niemcy zdobyli Olsztynek, a pod Wielbarkiem zamknęli pierścień okrążenia. Pozbawione łączności, dostaw amunicji i żywności, rozproszone oddziały Armii "Narew" cofały się na południe, stawiając gdzieniegdzie rozpaczliwy opór.
W dniach 27-28 sierpnia rozgorzały walki o Szczytno. Miasto i duży węzeł kolejowo-drogowy miały zbyt wielkie znaczenie strategiczne, by oddać je bez walki. Na przesmyku między jeziorami i w okolicy koszar doszło do krwawych starć na bagnety. Rozstawiona przy szosie, w połowie drogi między Szczytnem a Olszynami, artyleria rosyjska wypierała ogniem zaporowym własne walczące oddziały.
Całe śródmieście płonęło. Ze wzgórza w okolicy leśniczówki Wrzos nad jeziorem Sasek Wielki, obserwował walkę o miasto (stoi tam teraz kamień pamiątkowy) niemiecki głównodowodzący generał Paul von Hindenburg.
Gdzie jest skarb
Gdzie był i co robił w tym czasie generał Samsonow?
Po bitwie pod Olsztynkiem, odcięty od własnych oddziałów, pozbawiony łączności, bocznymi, polnymi i leśnymi drogami wycofywał się z kilkoma oficerami i kilkunastoma kozakami na południe. W kolejnych starciach i potyczkach oddziałek tracił ludzi, sprzęt i konie. Noc z 30 na 31 sierpnia zastała go w pobliżu leśniczówki Karolinka pod Wielbarkiem. Sytuacja stawała się rozpaczliwa, wokół byli Niemcy.
Generał za sprawę honoru uważał uratowanie głównej kasy armii, w której było ponad 100 tysięcy rubli w złocie, na wagę ponad 90 kg dobrego, wysokokaratowego kruszcu. Pod Frąknowem Niemcy zdobyli wcześniej kasę dywizyjną z 32 tysiącami rubli w srebrze.
W trakcie panicznego odwrotu spod Olsztynka po lasach i bezdrożach opancerzona dwukółka ze złotem okazała się całkowicie nieprzydatna. Generał kazał zsiąść z koni dwóm kozakom i woreczki ze złotymi monetami przeniesiono do sakw na obrok na końskich grzbietach. Wierzchowców tych strzegł jak oka w głowie.
Oddziałek zatrzymał się w lesie nad strumykiem. Samsonow rozesłał patrole oficerów i kozaków we wszystkich kierunkach, by znaleźć drogę ucieczki, a sam z ordynansem chwycił za łopatę. Noc była ciemna, lecz łuny pożarów płonących wsi rozjaśniały ją tak, że w lesie szpilki można było zbierać. Wkrótce skarb został ukryty.
Patrole dość szybko powróciły, sieć okrążenia została uszczelniona tak, że mowy nie było o przedarciu się, wszystkie drogi obsadzili już Niemcy.
Generał wysłuchał uważnie raportów patroli i smutno pokiwał głową. - Jak ja się carowi na oczy pokażę - powiedział cicho do zebranych. - Żegnam was, żołnierze, przebijamy się w pojedynkę - dodał i odszedł. Żołnierze rozeszli się we wszystkie strony.
(cdn.)
Zbigniew Janczewski
2005.08.03