Średni i niższy personel szczycieńskiego szpitala od kilku lat nie dostał podwyżek. W dodatku ZOZ wciąż ma ponad 1,2 mln zł długu wobec pracowników z tytułu zaległych świadczeń socjalnych. Tymczasem lekarze, gdy tylko upomną się o wyższe pensje, dostają je. - Jak można w takim zakładzie porządnie pracować, jak można się z nim identyfikować? - zastanawia się grupa radnych powiatowych reprezentujących klub „Razem dla Mieszkańców”.

Skuteczny szantaż

SZPITAL Z DŁUGAMI

W szczycieńskim szpitalu w ostatnim czasie zaszły duże zmiany. Po dziewięciu latach władze powiatu wreszcie przeprowadziły konkurs na stanowisko dyrektora. Dotychczasowego, pełniącego te obowiązki Marka Michniewicza zastąpiła Beata Kostrzewa. To jednak nie rozwiązało problemów związanych z funkcjonowaniem ZOZ. Jak się okazuje, długi placówki na koniec 2012 roku wyniosły ponad 4 mln złotych. Znaczną ich część, bo ponad 1,2 mln zł stanowią zaległości z tytułu niewypłacanego przez Michniewicza pracownikom funduszu socjalnego. Zobowiązania wynikające z bieżącej działalności szpitala na koniec roku sięgnęły 2,7 mln złotych. To dziwi, biorąc pod uwagę, że władze powiatu do tej pory przekonywały, że ZOZ pod rządami poprzedniego dyrektora nie generował długów.

- Są to zobowiązania z lat wcześniejszych. Kiedy szpitalem kierował pan Michniewicz, bilans wychodził na zero – mówi starosta Jarosław Matłach. Zapomina jednak o tym, że zaległości wobec pracowników to skutek działań byłego p.o. dyrektora.

WYMUSZONE PODWYŻKI

Jesienią zeszłego roku przez miesiąc nieczynny był oddział chirurgii, bo dotychczasowy ordynator zrezygnował z pełnienia swojej funkcji. Jego następcę ściągnięto aż ze Śląska. Krótko potem lekarze z oddziału ginekologiczno-położniczego złożyli wypowiedzenia z dyżurów, domagając się podwyżek. Swój cel osiągnęli. Dyrekcja, bojąc się zamknięcia kolejnego oddziału, uległa naciskom.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.