Sołtys Orzyn Wiesław Domalewski to człowiek wielu talentów i pasji. Największą z nich jest teatr. I choć wydawać by się mogło, że w niewielkiej wsi nie ma zbyt wielu możliwości jej realizacji, to go nie zniechęciło. Zgromadził wokół siebie grono zapaleńców, z którymi od kilku lat tworzy plenerowe widowiska jako Nieformalna Grupa Teatralna Domalesia. Sam pisze do nich scenariusze, gromadzi rekwizyty, wykonuje scenografię i wraz z żoną Wiolettą zapewnia kostiumy aktorom.
PRZYBYSZ Z SUWALSZCZYZNY
Domostwo Wiesława Domalewskiego w Orzynach z jednej strony nasuwa skojarzenia z sielskim Soplicowem z „Pana Tadeusza”, z drugiej przenosi gości w mazurskie klimaty. W miejscu, gdzie jeszcze niespełna dwadzieścia lat temu było puste pole, gospodarz wybudował budynki gospodarcze oraz dom obity modrzewiową deską. Choć jest nowy, to wyraźnie nawiązuje do typowej mazurskiej architektury, która powoli zanika już z lokalnego krajobrazu. W środku wiele jest starych mebli oraz gromadzonych przez gospodarza staroci. Sam przyznaje, że ich zbieranie to jedna z jego wielu pasji. Do tego hoduje pszczoły i kozy, a w przydomowym stawie także ryby.
Wiesław Domalewski pochodzi z Suwalszczyzny. – Mieszkałem pod samą granicą litewską. W linii prostej były do niej tylko dwa kilometry – wspomina.
PUNK NA WIECZORKU POETYCKIM
Po szkole podstawowej rozpoczął naukę w technikum mechanicznym. Szybko się jednak okazało, że ma typowo humanistyczny umysł. – Już po pierwszym półroczu polonistka powiedziała mi: „chłopie, co ty tutaj robisz?” – opowiada sołtys. W technikum zaczęła się jego przygoda z amatorskim teatrem. Nauczycielka języka polskiego zapisała go do kółka teatralnego. – Pamiętam bardzo fajne wieczorki poetyckie poświęcone twórczości różnych poetów. Staraliśmy się je przygotowywać w niekonwencjonalny sposób. Na przykład podczas wieczorku z poezją Krzysztofa Kamila Baczyńskiego wykorzystaliśmy utwory popularnych latach 80. zespołów punkowych – wspomina. W czasie nauki w technikum okazało się także, że jest typem społecznika. Wybrano go nawet na przewodniczącego samorządu w dużym internacie w Suwałkach. Mieszkało w nim prawie 400 uczniów. Do zadań samorządu należało organizowanie imprez okolicznościowych i dyskotek.
HUMANISTA W POLICYJNYM MUNDURZE
Po maturze, tak jak każdy młody człowiek, stanął przed dylematem wyboru dalszej drogi życiowej. Na studia nie było go stać i pewnie dlatego podjął zaskakującą dla wielu znających go osób decyzję o służbie w policji. – Nawet dotarły do mnie komentarze, że bardziej by się spodziewali, że pójdę na księdza – śmieje się. Wybór był jednak w pełni świadomy. Jak przyznaje, lubi porządek i jest odpowiedzialny. – Idąc do policji kierowałem się również potrzebą niesienia pomocy ludziom, których spotkała krzywda – mówi. Ze względu na to, że pasjonował się fotografią, został technikiem kryminalistyki. Następnie, z racji tego, że nie miał uregulowanego stosunku do służby wojskowej, poszedł do oddziałów prewencji w Białymstoku. Okres ten wspomina z sentymentem. – Miałem wówczas okazję zabezpieczać dwie, rozłożone na etapy, wizyty Jana Pawła II w Polsce w 1991 r. Dzięki temu mogłem zobaczyć go z bliska – opowiada.
W tym samym roku losy rzuciły go do Szczytna.