W ostatnim tygodniu lutego w Olsztynie pojawiła się ekipa filmowa, która realizowała nową produkcję w reżyserii Piotra Domalewskiego. Po sukcesie jego fabularno - obyczajowej „Cichej nocy”, za którą otrzymał w 2017 r. „Złote Lwy” Gdańskie oraz szereg innych nagród, ponownie podjął temat emigracji Polaków. Tym razem akcja filmu rozgrywa się w Polsce i Irlandii.

Sołtys z synem zagrał w filmie
Humory na planie filmowym dopisywały (od prawej Radosław i Wiesław Domalewscy)

Ciekawostką wartą odnotowania jest fakt, że statystami w kręconym filmie były osoby z naszego powiatu: sołtys Orzyn Wiesław Domalewski z synem Radosławem. Postanowiliśmy poznać szczegóły tego uczestnictwa. Zaintrygowało nas też, czy zbieżność nazwisk jest przypadkowa.

No tak, nazwisko to samo, ale… nie jesteśmy rodziną – mówi Wiesław Domalewski. I dodaje: - Reżyser pochodzi spod Łomży, zaś moje korzenie, to Suwalszczyzna. Przestrzeń nieodległa, toteż wspólnych przodków być może mamy (śmiech). Tym bardziej, że w rodzinie osób z pokrewnymi, artystycznymi zainteresowaniami nie brakuje, np. we wrześniu ub. roku mój kuzyn Adam obronił doktorat z filmoznawstwa.

A wcześniej znał się Pan z reżyserem? I czy z tego wynikła możliwość udziału w zdjęciach?

Nie, nie miałem okazji wcześniej poznać Piotra Domalewskiego. A sam udział w filmie był tak trochę, jak to w życiu, przypadkiem. Po prostu w lokalnej prasie przeczytałem informację o możliwości zgłoszenia się na statystę, co uczyniłem, a zaraz po mnie uczynił to mój syn. Zresztą on też przejawia zainteresowanie sztuką filmową. I właściwie w ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zaproszeni na plan filmowy. Składając zgłoszenie musieliśmy dołączyć zdjęcia z naszymi wizerunkami, sam do końca nie wiem – czy odpowiadał nasz wygląd, czy może podziałało nasze nazwisko (śmiech). Sam udział w statystowaniu oczywiście potraktowałem jako fajną przygodę, choć tego typu przeżycie wcześniej już miałem. W 2000 r. brałem udział w kręconym m.in. w Szczytnie filmie Janusza Kijowskiego „Kameleon”. Jednak teraz dodatkową motywacją była chęć pogłębienia doświadczenia związanego z - że tak powiem - grą aktorską i tworzeniem obrazu. Co prawda amatorsko, ale ciągle prowadzę Nieformalną Grupę Teatralną „Domalesja”. I najogólniej rzecz ujmując muszę powiedzieć, że chociaż teatr i film, to sztuki pokrewne, to jednak i dalece różniące się od siebie. Nie ukrywam też, że statystując w filmie liczyłem na możliwość poznania reżysera.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.