Tytułem dzisiejszego felietonu jest cytat z telewizyjnej wypowiedzi, wyemitowanej przez TVN w dniu 21 stycznia roku 2014.

Zima stulecia w Warszawie

Ówczesna pani minister infrastruktury i rozwoju Elżbieta Bieńkowska tak wówczas wyjaśniła przemarzniętym podróżnym wielogodzinne opóźnienia pociągów, spowodowane oblodzeniem sieci trakcyjnych. Ta wypowiedź bardzo oburzyła większość telewidzów, którzy uznali ją za bezczelne chamstwo. Pani minister musiała się pokajać i przeprosić podróżnych. To prawda, że pozerską formę jej wypowiedzi można zdecydowanie nazwać niezręcznością, ale merytorycznie nie sposób odmówić jej logiki.

Kiedy piszę ten felieton, minusowe, zimowe temperatury już ustępują i zapewne w dniu, kiedy wydrukuje się „Kurka”, w Szczytnie zapanuje wiosna. Póki co, wciąż wysłuchuję w telewizji, niezależnie od kanałów, strasznych wieści o jakichś niebywałych, tragicznych mrozach. Porażające!

Klimat mamy taki, jaki mamy. Polski, północny. Mroźny. No i co tu wydziwiać? Słysząc o mrożących krew w żyłach temperaturach kilkunastu stopni poniżej zera mam wrażenie, że to jakieś kpiny. Rozumiem, że nocne temperatury, incydentalnie dochodzące w Bieszczadach do 28 stopni, to jest prawdziwy mróz. Szanuję też wszelkie próby pomocy bezradnym ludziom bezdomnym. Także zwierzętom. Ale, żeby robić aż taki ogólny rwetes podczas obecnej zimy, to tego już nie pojmuję. Żyję w Polce dość dużo lat i poznałem, co najmniej, kilkanaście prawdziwie mroźnych miesięcy, a nie takich incydentalnych odchyleń od globalnego ocieplenia jak zima tegoroczna.

W latach mojego dzieciństwa i młodości takie zimno było czymś oczywistym.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.