- Pali się poszycie w lesie między Spychowem a Farynami - komunikat tej treści postawił w stan najwyższej gotowości kilkanaście zastępów OSP z terenu powiatu oraz strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej ze Szczytna. Na szczęście były to tylko ćwiczenia, mające na celu sprawdzenie, jak spece od gaszenia pożarów radzą sobie z żywiołem w kompleksach leśnych.

Spece od gorącej roboty

BEZ UDAWANIA

Wszystko zaczęło się w piątek 22 września o godzinie 11.00. Przypadkowy grzybiarz w okolicy leśnictwa Szklarnia zauważył płonącą ściółkę w lesie sosnowym. Przez telefon komórkowy zaalarmował straż pożarną. Na miejsce zaczęły zjeżdżać kolejne zastępy OSP oraz strażacy ze szczycieńskiej komendy. Zanim jednak służby dotarły do źródła pożaru, żywioł zdążył rozprzestrzenić się na sąsiednie tereny... Tak, w dużym skrócie, wyglądał scenariusz ćwiczeń taktyczno-bojowych zarządzonych przez komendanta powiatowego PSP. Miały one na celu m.in. doskonalenie technik gaszenia pożarów kompleksów leśnych oraz sprawdzenie współdziałania straży z leśnikami. Oprócz zawodowców ze Szczytna wzięli w nich udział także strażacy ochotnicy z gmin Rozogi i Świętajno oraz pozostałe zastępy znajdujące się w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Ćwiczeniom przyglądali się również leśnicy na czele z gospodarzem terenu, nadleœniczym Nadleśnictwa Spychowo Tadeuszem Struzińskim oraz przedstawicielem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Jerzym Goliankiem, odpowiedzialnym za ochronę przeciwpożarową. Strażackie manewry w spychowskich lasach przygotowano tak, by nie były one tzw. pokazówką, lecz maksymalnie przypominały rzeczywistą sytuację. Dlatego wiele zastępów ochotników nie miało w ogóle pojęcia o tym, że wyjeżdżają nie do pożaru, lecz na ćwiczenia. Nawet ogień, który pojawił się w lesie był prawdziwy.

- Chodziło nam o to, by sprawdzić gotowość jednostek oraz łączność w możliwie autentycznych warunkach, bez pozorowania działań. W ten sposób najlepiej widać wszelkie niedociągnięcia i trudności, z jakimi mamy do czynienia w rzeczywistości - tłumaczy komendant powiatowy PSP w Szczytnie Mariusz Gęsicki.

SPRAWDZONE DROGI

Słowa szefa szczycieńskich strażaków potwierdziły się już na samym początku ćwiczeń. Na wezwanie z telefonu komórkowego odpowiedział dyspozytor z Pisza. Musiał on następnie zawiadomić o pożarze straż w Szczytnie, co wiązało się ze stratą kilku cennych minut. Jako pierwsi na miejsce dotarli ochotnicy ze Spychowa, chwilę potem zjawili się ich koledzy z Faryn. Spore problemy z przybyciem mieli strażacy ze Świętajna. W trakcie jazdy psuł im się samochód, ale mimo to, ze sporym poświęceniem zdołali go uruchomić i dotrzeć do pożaru. Po upływie dwóch godzin ogień został ugaszony. Ćwiczenia stały się okazją do sprawdzenia wybudowanych niedawno przez Nadleśnictwo Spychowo nowych dróg pożarowych. Spełniające wszelkie wymagane standardy trakty są dla strażaków sporym ułatwieniem. Poruszające się po nich wozy bojowe mogą rozwijać większe prędkości i bez przeszkód się mijać. Inwestycję spychowskich leśników chwalił nie tylko komendant Gęsicki, ale i przedstawiciel RDLP.

- Nadleśnictwo Spychowo jako jedno z nielicznych ma drogi pożarowe wybudowane ze środków unijnych - podkreślał Jerzy Golianek.

SPRAWNI I OFIARNI

Wybór miejsca ćwiczeń nie był przypadkowy i nie chodziło tylko o sprawdzenie nowych traktów. W tym roku wyjątkowo upalne lato sprzyjało pożarom lasów. Na terenie powiatu zanotowano ich w sumie 49, z czego większość właśnie na obszarze Nadleśnictwa Spychowo. Podejrzewa się, że były one działem podpalacza grasującego w tym rejonie. Po zakończeniu działań zmęczeni strażacy ochotnicy stawili się na krótkim podsumowaniu ćwiczeń. Ich sprawność i trud włożony w ratowanie lasu chwalił m.in. nadleśniczy Struziński, podkreślając jednocześnie bardzo dobrą współpracę między strażą pożarną a służbami leśnymi. Potem na strażaków czekała jeszcze ciepła grochówka, po czym wszyscy mogli wrócić do swoich baz.

(łuk)

2006.09.27

SPROSTOWANIE

W materiale pt. "Strażackie spotkanie pokoleń" ("KM" nr 38) pospieszyłam się z wysłaniem na emeryturę byłego szefa szczycieńskich strażaków, do niedawna komendanta wojewódzkiego PSP Józefa Zajączkiewicza. Komendant uda się na zasłużony odpoczynek dopiero za kilka miesięcy. Przepraszam za pomyłkę.

Ewa Kułakowska