W Świętajnie wciąż żywa jest sprawa budowy biogazowni. Składający się z mieszkańców komitet protestacyjny złożył
do Rady Gminy skargę na wójta Janusza Pabicha. Główny zarzut, jaki mu stawiają to brak konsultacji społecznych przed podjęciem decyzji dotyczących inwestycji.
„IGNORANCJA I LEKCEWAŻENIE”
O planowanej w Świętajnie biogazowni o mocy 0,4 megawata głośno jest już od kilku miesięcy. Sprawa rozpala emocje, bo część mieszkańców ostro sprzeciwia się tej inwestycji. Powstał nawet komitet protestacyjny, który we wrześniu skierował do Rady Gminy skargę na wójta Janusza Pabicha. Jej autorzy, w tym poprzedni wójt Jerzy Fabisiak, zarzucają mu, że w sprawie biogazowni nie przeprowadzono żadnych konsultacji ze społecznością lokalną. Ignorancja i lekceważenie mieszkańców, ujawnienie informacji o planowanej inwestycji już po wyborach samorządowych, niedoinformowanie części radnych, brak omówienia tematu biogazowni na sesji Rady Gminy to poważne przewinienia. Żądamy formalnego pociągnięcia do odpowiedzialności wójta gminy Świętajno - piszą w skardze członkowie komitetu. Wcześniej wnieśli do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o unieważnienie decyzji wójta o wydaniu środowiskowych uwarunkowań oraz warunkach zabudowy. W tej drugiej sprawie SKO odmówiło wszczęcia postępowania. Obecnie rozpatrywana jest kwestia decyzji środowiskowej. Dlatego radni ze Świętajna podczas ostatniej sesji podjęli uchwałę o tym, by skargą na wójta zająć się dopiero po zajęciu stanowiska przez SKO. Mają na to czas do końca listopada.
RÓŻNE ZDANIA
Wśród radnych zdania na temat głównego zarzutu zawartego w skardze, czyli braku konsultacji, są podzielone.
- Przepisy mówią, że w takich sprawach jak wydanie decyzji środowiskowej czy warunków zabudowy wójt może decydować sam, nawet bez opinii rady – mówi radny Sławomir Grzegorczyk, prezes spółdzielni rolniczej „Mazurska Łąka”. Dodaje, że większość rolników w Świętajnie jest raczej pozytywnie nastawiona do inwestycji, większe zastrzeżenia mają do niej osoby, które nie pracują w rolnictwie. Radny zastrzega jednak, że gdyby biogazownia miała powstać na jego terenie, to na pewno skonsultowałby to z sąsiadami.
Z kolei przewodniczący rady Dariusz Rokicki uważa, że choć prawo konsultacji społecznych nie wymaga, to jednak powinny one się odbyć.
- Z czysto ludzkiego punktu widzenia – uzasadnia. - Świadczyłoby to o poważnym potraktowaniu mieszkańców i byłoby wyjściem w stronę społeczeństwa – dodaje przewodniczący. Przyznaje, że sam jest sceptyczny wobec lokalizacji biogazowni akurat w Świętajnie.
- Takie obiekty mają rację bytu w sąsiedztwie dużej produkcji rolnej. W tym przypadku jest inaczej i wsad musiałby być dostarczany z zewnątrz – mówi Dariusz Rokicki.
(ew)