Do sentymentalnego spotkania absolwentów Szkoły Podstawowej nr 2 w Szczytnie, którzy 35 lat temu opuścili mury tej podstawowej edukacyjnej placówki, przyczynił się Lothar Morbach. Dzięki jego uporowi i niezliczonej ilości telefonów, jakie musiał wykonać z Niemiec - tam od 1982 r. mieszka i pracuje - doszło do niezapomnianego zjazdu.
W dniu 1 maja 2009 r. restauracja „Zacisze” rozbrzmiewała gwarem przybyłych z różnych stron kraju, a nawet zza granicy osób. Tu spotkali się absolwenci Szkoły Podstawowej nr 2 w Szczytnie, którzy 35 lat temu opuścili jej mury. Listę obecności sprawdzała pani Renata Plitt-Reich, wychowawczyni klasy. Każdy został wywoływany do odpowiedzi i zdawał egzamin z życia. Kolejno opowiadano o pracy, statusie rodzinnym. Z wypowiedzi wynikało, że zgodnie z prowadzonymi w dzieciństwie zabawami: w szkołę, sklep, lekarza, w gronie przybyłych najsilniejszą grupę zawodową stanowiły nauczycielki, kolejną sklepowe i pielęgniarki. Wszyscy pozakładali rodziny, większość szczyciła się posiadaniem dzieci a nawet wnuków. Wspomnieniom nie było końca, bowiem uczestnicy spotkania mieli okazję przez 8 lat tworzyć niepowtarzalną historię szkoły. Pisać obsadką, zanurzając stalówkę w kałamarzu z atramentem, czytać z elementarza. Uczestniczyć w przeobrażeniach szkoły, którą pierwotnie podstawówka dzieliła ze Szkołą Zawodową przy ul. Mickiewicza, a następnie uczęszczać do nowoczesnego gmachu wybudowanego przy ul. Kętrzyńskiego.
Obok wspomnień dotyczących nauki, z rozrzewnieniem wspominano wspólne zabawy i gry w klasy, chłopa, mala, dwa ognie. Panie wyznały, że wszystkie kochały się w klasowym amancie, a on zdziwił się tylko i jak na dżentelmena przystało, w tajemnicy zachował imię szkolnej miłości.
Zjazd miał również historyczny wymiar, wszak jego uczestnicy należą do pokolenia, które cały czas współuczestniczy w rozwoju techniki i z tego postępu korzysta. Mówiono o telewizorach pojawiających się w domach. O telefonach, na które czekało się latami i choć każdy doskonale znał już 35 lat temu słowo „komórka”, to nie przypuszczał, że będzie ona nazwą wygodnego przedmiotu. a nie schowkiem do przechowywania węgla i opału.
Pełne wzruszeń i nieskrywanej radości spotkanie zakończono okrzykami na cześć jego pomysłodawcy, Lothara Morbacha. Po prostu uparł się, by spotkać się ze swoją klasą i choć niełatwe to było, to się mu udało. I chwała mu za to.
Grażyna Saj-Klocek
absolwentka SP nr 2/Fot. archiwum