Przed nie lada dylematem stanęła dźwierzucka rada. Zgodziła się na to, by komunalne lokale nabyli niektórzy jej członkowie, ale inne zdanie mają mieszkańcy gminy. Tym razem konflikt nie dotyczy już tylko wójta i opozycyjnej większości w radzie. Wyszedł poza mury urzędu.
Z programu sesji usunięto punkt, dotyczący sprzedaży mienia komunalnego. Jak informował przewodniczący Leszek Dec, o wycofaniu uchwały zadecydowali radni na wspólnym posiedzeniu komisji. Dodać trzeba, że wśród trzech nieruchomości, których uchwała miała dotyczyć, znajdowało się też mieszkanie, zajmowane przez... przewodniczącego.
Mimo to nie uniknięto podczas sesji tematu sprzedaży nieruchomości. Niecały bowiem miesiąc temu, na poprzedniej sesji, Rada Gminy podjęła uchwałę, w drodze której zgodziła się na sprzedaż dwóch lokali mieszkalnych, znajdujących się w budynku szkoły podstawowej w Rumach. Nabywcą jednego z nich miał zostać Kazimierz Szynkiewicz, nauczyciel tej szkoły, a jednocześnie gminny radny. Zgoda na transakcję została wyrażona wobec pozytywnej opinii dyrekcji szkoły i Rady Pedagogicznej. Nie przewidziano jednak, że swoje zdanie będą mieli też mieszkańcy Rum.
Sołtys Tadeusz Nartonowicz przeprowadził akcję zbierania podpisów pod protestem przeciwko sprzedaży, a jej forma i przebieg wywołały na sesji burzę. Radny Henryk Prekiel zarzucał sołtysowi, że agitował przeciwko sprzedaży używając argumentów, nie mających żadnego rzeczywistego odniesienia.
- Ludzie podpisywali się pod protestem, bo myśleli, że jak mieszkania zostaną sprzedane, to i szkoła będzie zlikwidowana - mówił radny. Ma pretensje do sołtysa, że w takim świetle rzecz przedstawiał, bo o likwidacji szkoły (do której uczęszcza ok. 80 dzieci - przyp. H.B.), nigdy nie było mowy. - Jako radny nigdy nie podniósłbym ręki za likwidacją szkoły - deklarował.
Sołtys bronił się zapewniając, że nie używał argumentów, które mu się przypisuje. Nie zbierał też podpisów od osób, nieświadomych tego co czynią, co mu też zarzucano.
- Więcej ludzi opowiadało się przeciw, a wśród tych za, była spora grupa kolegów i rodziny osób zainteresowanych - twierdził sołtys. Jego zdaniem mieszkań nie powinno się sprzedawać choćby z tego powodu, że jedna z mieszkających w szkole nauczycielek pracuje nie w Rumach, a w Biskupcu, natomiast radny Szynkiewicz zatrudniony jest jedynie na pół etatu, nie ma pełnych uprawnień do zawodu i niebawem, jeśli nie podwyższy kwalifikacji, będzie musiał z nauczycielstwem się rozstać. Mieszkania natomiast mogą być lepem dla nauczycieli, którzy pracę w Rumach chcieliby podjąć.
- A ja postawię 20 świadków, a nawet 30 czy 40, że sołtys agitował niewłaściwie - zaperzył się radny Kazimierz Szynkiewicz.
Protesty zostały złożone przewodniczącemu rady, ona to bowiem ma wyłączność na podejmowanie decyzji dotyczących sprzedaży. W sprawie mieszkań nauczycielskich w Rumach taka decyzja już zapadła.
- Moim zdaniem rada powinna, wobec zgłoszonych protestów mieszkańców, ponownie wrócić do tematu, bo akty notarialne nie są jeszcze podpisane, więc sprawa jest praktycznie otwarta - powiedział "Kurkowi" wójt Wierzuk.
Halina Bielawska
2003.08.20