Traf chciał, że „Kurek” zjawił się w miniony weekend w Targowskiej Woli, ale nie tej przy kolejowej stacji, a w zapomnianej kolonii, leżącej nieopodal Jeziora Szczepankowskiego. Tutaj naszą uwagę zwróciła stara bocznica kolejowa z opustoszałym budynkiem nastawni -fot. 1.
Od rozsypującej się budowli biegną szyny, ciągnące się poprzez mały zagajnik, aż ku brzegom jeziora, gdzie torowisko zamyka wielka, betonowa bryła, odlana w kształcie ściętej piramidy. Nieco dalej, kawałek za ośrodkiem wypoczynkowym, na szczycie nadjeziornej skarpy widnieje jakiś tajemniczy betonowy okrąg - fot. 2.
Tajemnicze obiekty
Wróćmy jednak na tereny stacji-bocznicy. Na rozciągającej się wokół niej rozległej polanie, pod ścianą lasu widać budynek dużej rozdzielni prądowej oraz dziwne, betonowe konstrukcje - podwójne wysokie słupy, spojone dwiema poprzeczkami. O ich potędze niechaj świadczy choćby takie porównanie z budynkiem mieszkalnym, jedynym, jaki stoi na tym odosobnionym terenie - fot. 3.
Jak by tego było mało, mamy tu jeszcze i inne niespodzianki. Oto pod jednym z owych filarów znajduje się zejście do tajemniczych podziemi. Otwór doń prowadzący jest tak wielki, że można by śmiało wjechać weń samochodem osobowym - fot. 4.
„Kurek,” nie bacząc na ewentualne niebezpieczeństwo, jakie mogłoby się czaić w podziemnej czeluści, wstąpił w nią. Cóż, po kilkumetrowej wędrówce w mrokach, okazało się, że za zakrętem ciągnie się długi na bodaj sto albo więcej metrów, podziemny, betonowy chodnik. Można nim jednak bez obaw wędrować, bo rozświetlony jest naturalnym, słonecznym światłem. W suficie chodnika, co kilkanaście metrów znajdują się otwory, poprzez które wpadają nie tylko promienie słoneczne, ale i nawiewana wiatrem ziemia. Wskutek tego dokładnie pod otworami rosną trawy i nawet małe drzewka - fot. 5.
Za kolejnym zakrętem znajduje się identyczny jak u wlotu otwór, którym „Kurek” wyszedł z powrotem na powierzchnię. No, gdyby nie ta eskapada, nigdy nie podejrzewalibyśmy nawet, że kiedykolwiek będziemy wędrować podziemnymi korytarzami wykutymi pod mazurską ziemią. No tak, tylko co to za dziwne i tajemnicze budowle, cóż to za podziemia? Czyżby jakieś porzucone obiekty wojskowe, gdzie testowano lub produkowano broń masowej zagłady?
Czasy chwały
Wdając się w rozmowę z miejscowymi, ustaliliśmy, że te tajemnicze obiekty to pozostałość z czasów, gdy stacja kolejowa Targowska Wola była największą na szlaku Szczytno - Biskupiec, a odchodząca od niej, opisywana wyżej, bocznica obsługiwała niemałą żwirownię. Jej szczytowy rozwój przypadł na lata 70. Na wielkich, słupowatych konstrukcjach nastały zainstalowane rozmaite specjalistyczne maszyny, a podziemnymi sztolniami na taśmociągach transportowano żwir i tam też go płukano. Do dziś w jednym z podziemnych korytarzy zachowały się jeszcze urządzenia zsypujące żwir - fot. 6.
Surowiec, wydobyty z podziemi na powierzchnię innymi taśmociągami, kierowny był do wielkich bębnów mielących kruszywo na mniejsze drobiny. Zgiełk i harmider panował wówczas nieopisany, no, ale robota szła i wszyscy byli zadowoleni, że mają pracę. Niestety, z początkiem lat 80. wszystko zamarło i do dzisiejszych czasów przetrwały tylko
wielkie słupy-stańce oraz smętne ruiny, m.in. dawnego budynku warsztatowo-garażowego.
PS.
Przed kilkoma laty pewien biznesmen próbował, choćby częściowo przywrócić dawną świetność kolonii i w opustoszałych tunelach założył hodowlę pieczarek. - Ba, po roku zlikwidował przedsięwzięcie, tłumacząc miejscowym, których zatrudniał, że ówczesny wójt żądał zbyt wielkiej opłaty dzierżawnej - mówi „Kurkowi” pani Anna, która także pracowała przy pieczarkach.
Blokujące parkowanie
Przed najbardziej ruchliwym i najbardziej zatłoczonym w mieście skrzyżowaniem ze światłami (ul. Polska, Odrodzenia, Warszawska, 1 Maja) jest zatoczka parkingowa, usytuowana pod nieistniejącym już kinem. Tabliczka, która tam stoi, wyznacza sposób parkowania samochodów - fot. 7.
Ba, co z tego, skoro wszyscy parkują inaczej, czyli ukośnie, a nie równolegle względem chodnika. Ów brak subordynacji wynikający z ciasnoty, powoduje dodatkowe korki na i tak już zatłoczonym skrzyżowaniu. Dlaczego? Ano kufry samochodów sterczą w prawym pasie jezdni, blokując na nim ruch - fot.8.
I o ile lewy pas jest dostępny (ruch prosto i w lewo), to prawy (jazda na wprost oraz w prawo) już nie. Pojazdy zmierzające w tym kierunku muszą się zatem zatrzymać przed zawalidrogą, podczas gdy przed nim pas pozostaje pusty. Co gorsza, kiedy zapali się zielone już nie zdążą pokonać skrzyżowania!