Trwające od kilkunastu dni upały, które sprawiają tak wiele radości urlopowiczom są jednocześnie powodem zaniepokojenia służb leśnych. Zagrożenie pożarowe jest w tych dniach bardzo duże. Poszczególne nadleśnictwa podjęły już przygotowania zmierzające do wydania decyzji o zakazie wstępu do lasu. Jako pierwsze w powiecie szczycieńskim na taki krok zdecydowało się w ubiegły piątek Nadleśnictwo Wielbark.
Przepisy mówią, że jeżeli przez pięć kolejnych dni wilgotnosć ściółki o godz. 9 rano będzie niższa niż 10%, wtedy nadleśniczy ma obowiązek wprowadzenia zakazu wstępu do lasu. Jeżeli nie przekracza 15% też może podjąć taką decyzję.
- Nie mieliśmy wyboru, wilgotność zeszła u nas poniżej 10% - mówi zastępca nadleśniczego Nadlesnictwa Wielbark Irosław Radzewicz. - W tej sytuacji łatwo o pożar.
Sporadyczne deszcze, które odnotowano w ostatnich dniach nic nie zmieniły. - ściółka chrzęści jak siano - dodaje.
Dlaczego susza najbardziej dotyka okolice Wielbarka?
- To bardzo proste - odpowiada nadlesniczy. - U nas nie ma jezior, do tego w 80% dominuje sośnina, podczas gdy bliżej Szczytna czy Jedwabna więcej jest lasów liściastych, no i oczywiście akwenów wodnych.
Zakaz respektuje miejscowa ludnosć i turyści. Zresztą nie za bardzo co ma ich kusić. W wielbarskich lasach brak o tej porze jagód czy grzybów, nie ma nawet popularnych gdzie indziej borówek. Wstęp do lasu mają tylko rolnicy prowadzący w pobliżu swoje gospodarstwa.
Do wydania zakazu wstępu do lasu przygotowane było już Nadleśnictwo Korpele. Po sobocie i niedzieli sytuacja nieco się jednak poprawiła. Leśnicy nie mają większych uwag do zachowania turystów i okolicznych mieszkańców, a nawet ich chwalą.
- Dzięki nim szybko otrzymujemy informacje o miejscach, w których może dojść do pożaru i natychmiast likwidujemy go w zarodku - mówi zastępca nadleśniczego Marek Dzieżyk.
W poniedziałkowy ranek w lasach Nadleśnictwa Szczytno odnotowano 16% wilgotności ściółki. Sytuacja jest - jak zapewnia nadleśniczy Janusz Kleszczewski - na bieżąco monitorowana. Nie stwierdzono przypadków lekceważenia przepisów przeciwpożarowych. - Wręcz przeciwnie. Widać duże zdyscyplinowanie u miejscowych i turystów. W porównaniu do lat ubiegłych jest pod tym względem zdecydowanie lepiej - podkreśla nadleśniczy.
Podobna sytuacja ma miejsce na terenie Nadleśnictwa Jedwabno.
- Jesteśmy bliscy wprowadzenia zakazu, ale staramy się to odwlec jak najdalej w czasie - informuje nas Zbigniew Popławski, zastępca nadleśniczego. Nie chcemy psuć humorów osobom korzystającym z uroków lasów, mamy jednak nadzieję, że one to docenią i będą zachowywać się tam nienagannie.
O tym, że lasy są ogólnie dostępne w Nadleśnictwie Spychowo zadecydowały opady sobotnie. - Ludzie zbierają jagody i borówki - mówi zastępca nadleśniczego Ryszard Nawrocki. - Generalnie zachowują się w porządku, ale zdarzają się wyjątki i to zarówno po stronie miejscowych, jak i przyjezdnych.
(pul)
2005.07.20