Babska robota
To, że nasze miasto szykuje się do swojego święta widać gołym okiem i to dosłownie na każdym kroku. Tu i tam złapano za miotły, a głównie dziewczęta, bo panowie udają, że nie widzą. Myte też są okna w witrynach sklepowych i w innych instytucjach, a na balkonach świeżo wymalowanych bloków przy ulicy Polskiej widać efekty domowych przepierek. To również robota pań, więc dzięki nim miasto staje się czyste, świeże, świąteczne. Pięknieje dosłownie z godziny na godzinę.
Odwijacze banerów
Gdzie indziej, na wysokościach, powiewają wielkie banery, głoszące wszem i wobec, że czas Dni i Nocy Szczytna jest już bliski. Ba, złośliwa aura, a konkretnie wiatr tarmosi owe przedmioty i zawija lewą stronę na prawą. Nie dość, że wygląda to szpetnie, to jeszcze czyni banery zupełnie bezużytecznymi, bo nic nie można z nich wyczytać. Oto pierwszy przykład z brzegu - wytarmoszona przez wiatr zapowiedź DiN wisząca na głównym skrzyżowaniu ze światłami. Kiedy „Kurek” wykonywał stosowne zdjęcia, jeden z przechodniów zażartował, że miasto powinno na czas Dni i Nocy Szczytna zatrudnić odwijaczy banerów i spoko!
- Co wiatr wytarmosi i zwinie, to odwijacze naprawią - zachwalał swój pomysł.
Elewacyjne niespodzianki
Ho, ho! Zabrano się nawet (tym razem to już męska robota) za remont elewacji historycznego budynku Domu Polskiego, stojącego, no jakżeby inaczej, przy ul. Polskiej 35. Boczna ściana jest już elegancko odstawiona, co pokazuje fotografia obok, a lada moment gotowy będzie pewnie i front. Co więcej, swoim szpetnym wyglądem nie będzie już straszył inny historyczny budynek - dom rodzinny Krzysztofa Klenczona - róg ulic Ogrodowej i 3 Maja. Tam w ubiegłym roku, gdy odsłaniano pamiątkową tablicę, jeden ze śmielszych uczestników uroczystości wytknął miejskim władzom to, że tak elegancką rzecz przytwierdzono do zdewastowanej i brudnej ściany. Do sprawy powróciliśmy na łamach „Kurka” w marcu tego roku. Minęły cztery miesiące i doczekaliśmy się remontu. Prace dobiegają już końca.
Włodarze miasta wypominają „Kurkowi”, że tylko krytykuje i krytykuje, a nic nie chwali. No jak to, przecież chwalimy!
Wonne światło
I jeszcze jedna niespodzianka na okoliczność Dni i Nocy Szczytna - wonne, otulone kwieciem światło. Krytykowane przez nas przyratuszowe lampy, być może po to, aby nadać im bardziej atrakcyjną formę, udekorowano sporymi donicami z pachnącym i kolorowym kwieciem. Wieczorem, rośliny pubudzone światłem wydzielają miłą woń, więc światło ma zapach pelargonii. Tak przystojone lampy pysznią się nad zamkową fosą w liczbie szuk trzech. Wkrótce przybędzie jeszcze czwarta, kiedy usunie się stary poczwórny kandelabr, który jakoś przetrwał z lampowego pogromu i stoi jeszcze do dzisiaj na murku, w miejscu gdzie ul. Sienkiewicza wpada do ronda.
Kiedy oglądaliśmy przystrajanie latarń kwieciem, wyraziliśmy swoje obawy co do należytej pielęgnacji akurat kwitnących roślinek. Donice wiszą wysoko, to kto tam będzie wdrapywał się na słup, by systematycznie podlewać kwiaty.
- Nie są to byle jakie, zwykłe donice - rozproszyła nasze wątpliwości inspektor Krystyna Lis z Urzędu Miejskiego, która doglądała osobiście dzieła przystrajania latarń. Sprzęt jest wysokiej klasy, ze specjalnymi pojemnikami na wodę i ze żwirem, tak skonstruowanymi, że raz napełnione trzymają potem wilgoć przez trzy tygodnie z okładem.
- Jak się roślinki rozrosną i sięgną kwiecistym kobiercem do ziemi, będzie cudnie - przekonywała nas.
PS.
Tego typu donice stanowią nowość na polskim rynku, przez co są dość drogie. Wyprodukowano je w Szczecinie i na zasadzie promocji oraz przy udziale sponsorów (każda opatrzona jest tabliczką z nazwą takowego) miasto uzyskało je za darmo.
Świąteczne bicie juranda
Portal numizmatyczny e-numizmaty.com oraz Lokalna Organizacja Turystyczna Powiatu Szczycieńskiego podjęły się ciekawej inicjatywy - bicia talarów o nominale 5 Jurandów. Jak możemy wyczytać na stronie www.e-numizmaty.com, ma to być nie tylko znakomita promocja naszego miasta, ale również gratka dla kolekcjonerów, mieszkańców i turystów. Jurandowy talar ma otworzyć całą serię pamiątkowych monet stanowiących cykl ,,Z dziejów Szczytna” i w latach następnych będą ukazywać się kolejne emisje. Jeśli zaś chodzi o pierwszego szczycieńskiego talara to zostanie on wybity w dość ograniczonej liczbie 10 tys. egzemplarzy i będzie wykonany z mosiądzu. To jednak nie wszystko, bo przygotuje się jeszcze 200 sztuk pokrytych czystym srebrem ze spersonalizowanym
znakiem holograficznym i oprawionych w prestiżowe ramki dla rasowych, prawdziwych zbieraczy. Talary będą bite już w pierwszym dniu święta naszego miasta, tj. 18 lipca i jak się zakłada, promocja potrwa do 30 września. Znaczy to, że do tego dnia za talara będzie można, tak jak za prawdziwą monetę, kupić rozmaite towary i usługi we wszystkich punktach biorących udział w akcji, a oznaczonych specjalną naklejką o treści: „tutaj można płacić talarem szczycieńskim”. Wartość w stosunku do naszej krajowej waluty to pięć złotych polskich. Po 30 września jurandowy talar będzie miał jedynie wartość kolekcjonerską, ale, jak wiadomo, ta z biegiem lat rośnie i rośnie. Aby zostać szczęśliwym posiadaczem tej pamiątkowej monety należy zakupić jakiś dowolny towar (od 18 lipca począwszy) w owych opatrzonych tabliczkami sklepach i zażądać, aby resztę wydano nam właśnie w talarze, bądź talarach. Szczegółowe informacje są dostępne na stronie: www.talarlokalny.pl.
Pamiątkowa moneta będzie miała średnicę 2,25 mm i ząbkowany rant (brzeg), zaś jej masa wyniesie 7,3 g, czyli nie za dużo. Tymczasem, jak uczy nas historia, pierwszy talar był ciężką srebrną monetą o dużej wadze, ponad 20 gramów i wysokim nominale. Wywodzi się z Czech (XVI w.), no i od talara wzięła się nazwa dolara.