Jak tu napisać felieton podczas Wielkiego Tygodnia? Zawsze pisuję swoje opowiastki w niedzielne popołudnie. Ale przecież nie w pierwszy dzień wielkiego, katolickiego święta! Zatem włączyłem komputer już w czwartek i postanowiłem pomalutku, czyli krok po kroku, codziennie, rejestrować swoje przedświąteczne wrażenia.

Świąteczny zaopatrzeniowiec
Podróżnik Sławek, obecnie zaopatrzeniowiec, czyli Jerzy Bielenia w filmie „Upał”

Zacznijmy od określenia czymże powinien być Wielki Tydzień dla człowieka prawdziwie wierzącego. Sądzę, że okresem zastanowienia się nad sobą, nad światem współczesnym i potencjałem własnej wiary. Przemyśleniem tego, co usłyszał on w kościele, w ramach rekolekcji i zastanowieniem się, jak mu to pasuje do jego wiedzy oraz możliwości percepcji.

Percepcja - trudne słowo. Oznacza zrozumieć i przyswoić, a może nawet zaakceptować. Ale nie tak „na wiarę”, tylko z przekonaniem. To już gorzej. Zauważyłem, że dla przeciętnego parafianina liczą się, przede wszystkim, uświęcone przez wieki schematy. Na przykład post. Poszczę, a nawet nie używam alkoholu, a to znaczy, że jestem prawdziwym wyznawcą nauki Chrystusa. Co do innych atrybutów wiary, to... niektóre wydają się jakby trochę ponad siły. Poszczenie, a zwłaszcza abstynencja, trwa w końcu na tyle krótko, że jakoś tam da się wytrzymać. Tym bardziej, że za chwilę nadejdą święta i łatwo można będzie nadrobić straty odnośnie obżarstwa i opilstwa.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.