Święta, święta i po świętach. Ale za to jakich! Wprawdzie Wielkanoc każdy przeżywa inaczej, a jej atmosferę mogą – w wymiarze jednostkowym – zakłócić rozmaite wypadki losowe, jednak w skali powiatu, regionu czy kraju takich świąt wielkanocnych zdecydowana większość z nas nie pamięta.
Kojarzyć je można z klimatem świąt Bożego Narodzenia AD 1981, obchodzonych tuż po ogłoszeniu stanu wojennego – ale i polska rzeczywistość była wówczas zupełnie inna. Kto pamięta Wielkanoc bez przyniesionej z kościoła święconki? Ile osób nie mogło uczestniczyć w nabożeństwach przed Niedzielą Zmartwychwstania i tuż przed nią? Kto ryzykował (zdrowiem- nie tylko własnym - lub karą), wybierając się na święta do swoich bliskich? Wychodząc na dłuższy spacer?
W świątyniach różnych wyznań obowiązują wciąż ograniczenia liczby wiernych. Niektórzy liczyli, że na msze w Wielkanoc będzie mogło przyjść po 50 osób, ale tak się nie stało. W szczycieńskim kościele WNMP w okresie Triduum Paschalnego adorować Najświętszy Sakrament można było jedynie z przedsionka (fot. 1). W nabożeństwach w tych dniach uczestniczyli tu jedynie kapłani i służba liturgiczna (fot. 2) . Wystrój świątyń był na ogół skromniejszy niż co roku. Element obowiązkowy stanowiło tradycyjne przygotowanie grobu Pańskiego – w niektórych kościołach dozwolona była adoracja przy nim, choć przy mocno ograniczonej liczbie wiernych (fot. 3).
Osobom wierzącym pozostawała łączność duchowa i uczestnictwo w nabożeństwach telewizyjnych czy internetowych. Właśnie za pośrednictwem transmisji internetowej łączył się ze swoimi wiernymi ks. Witold Twardzik, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Pasymiu. Od kilku tygodni odprawia on w ten sposób niedzielne nabożeństwa z filialnego kościoła w Dźwierzutach (fot. 4) . Z takiego sposobu dotarcia do parafian (i nie tylko) skorzystał również w Wielki Piątek – dla ewangelików najważniejszy dzień w roku.
Okres świąteczny ma również swój wymiar handlowy. W latach ubiegłych ostatnie dni przed Wielkanocą kojarzyły nam się z tłumami w sklepach spożywczych. Jakież było nasze zdziwienie, gdy w Wielką Sobotę, nie aż tak wcześnie rano, koszyki (których liczbę przecież wyraźnie ograniczono) pod „Kauflandem” czekały na klientów – a nie odwrotnie. Można odnieść wrażenie, że jakoś inaczej wyglądało kupno artykułów niespożywczych. W minionym tygodniu mogliśmy jeszcze nabyć palmy, najwyraźniej na przyszły rok (fot. 5) . Na chętnych czekały też stosy śmigusówek, czyli niewielkich jajeczek do poniedziałkowego polewania się wodą. Opuszczanie domu, by o wielowiekowej tradycji przypomnieć także np. przypadkowym przechodniom, nie wchodziło raczej w grę, stąd i śmigusówek używano na ogół niezbyt wielkich rozmiarów.