Od kilku lat właściciele gospodarstwa ekoagroturystycznego "Kamez" w Wawrochach zapraszają swoich przyjaciół na wspólne zbieranie ziemniaków. Wykopki u Elżbiety i Zdzisława Kobusów to wielkie święto i okazja, by połączyć pracę z wyśmienitą zabawą. Gospodarze za każdym razem zaskakują pomysłowością, a spotkaniom towarzyszy miła atmosfera.
WSPOMNIEŃ CZAR
W tym roku pan Zdzisław zapowiedział, że panie, które wezmą udział w wykopkach mają przywdziać spódnice oraz białe bluzki, zaś panowie białe koszule. Pozyskanie takiego przyodziewku nie było trudne i prawie wszyscy przed wyjazdem na pole byli odpowiednio ubrani. Tym sposobem kobiety przemieniły się w prawdziwe chłopki a panowie w zawadiackich chłopów. Całe towarzystwo zostało zapakowane na przyczepę i traktor powiózł blisko trzydzieści osób osób na kartoflisko. Wiele osób zaczęło szukać w pamięci, kiedy ostatni raz brało udział w takich pracach. Większość pamiętała, że w czasach szkolnych, gdy istniały PGR-y zawsze we wrześniu przez tydzień jeździli na wykopki. Inni zaczęli wspominać zbieranie ziemniaków właśnie w Wawrochach.
ZIEMNIACZANE SEKRETY
Barwne towarzystwo ruszyło do pracy na polu pod lasem. Gdy kopaczka rozsypała pierwszą redlinę i ziemniaki zalśniły w słońcu, natychmiast zgodnie pochylono się ku ziemi. Gospodarz nie krył radości - plon był udany i w pełni ekologiczny. Zdradził też wszystkim wielką tajemnicę, że kartofle należy zbierać zawsze po południu, gdy soki opadają w głąb gleby i nadają bulwom odpowiedni smak, aromat i kruchość. Smakowite kule szybko napełniały wiadra i kosze, a że pole miało tylko 20 arów, praca szybko dobiegła końca. Rozochoceni zabawą zbieracze zaczęli pytać gospodarza, czemu tak mało sadzi ziemniaków, bo przecież zawsze może liczyć na pomoc. Gospodarz oznajmił, że w ekologii nie wymyślono jeszcze żadnego środka na stonkę i ma mało ziemniaków, bo i tak musi dzielić się z nimi ze szkodnikami.
KONKURS I CIĄGANIE PO POLU
Podczas prac polowych dorosłym towarzyszyły dzieci i to właśnie dla nich wymyślono konkurs na znalezienie ziemniaka dziwaka. Było to dość trudna konkurencja, gdyż ziemniaki miały europejsko-ekologiczne rozmiary i były doskonale równe. Na szczęście trafiło się kilka dziwolągów. Wygrał telesforek, przed serduszkiem i żółwikiem. Na zakończenie prac, by tradycji stało się zadość plon został pomnożony, przeciągnięto za nogi po polu gospodarza i gospodynię. Ciąganie po polu nie ominęło wykopkowiczów, którzy po raz pierwszy brali udział w zabawie.
DARY DLA GOSPODARZY
Wspólne zbieranie ziemniaków zakończono biesiadą przy ognisku. Ale nim wrzucone do paleniska ziemniaki przemieniły się w smakowite kule, zbieracze wybrali spośród swojego grona starościnę i starostę, którzy ponieśli wykopkowy kosz wypełniony darami do gospodarzy. Za Jagodą Pijanowską i Bogusławem Palmowskim dzierżącym w dłoniach ciężki i przyozdobionym kwiatami kosz podążyli w barwnym korowodzie i śpiewem na ustach "Plon niesiemy plon gospodarzom w dom". Gospodarz podziękował za pomoc i obdzielił wszystkich pieczonymi ziemniakami. Święto pieczonego ziemniaka zakończono wyprawą do lasu na zaprzężonym w dwa konie wozie.