O trudach życia Polaków na Syberii i swojej pracy duszpasterskiej w tym kraju opowiadał szczycieńskiej młodzieży biskup Cyryl Klimowicz z Irkucka. Stoi on na czele największej pod względem terytorium diecezji na świecie.

Syberia wczoraj i dziś

Losy zesłańców

Towarzystwo Ziemi Wileńsko-Nowogródzkiej oraz Koło Młodych Kresów działające przy szczycieńskim LO zorganizowało w piątek 5 listopada sympozjum "Polacy na Syberii". Poświęcono je deportacjom i losom zesłańców, którym przyszło pozostać na Syberii na zawsze. Do sali ogólniaka przybyli członkowie Zwišzku Sybiraków i młodzież ze szkół średnich. Spotkanie starszego i młodszego pokolenia stało się dla tego drugiego niezwykle cenną i ciekawą lekcją historii. Sybiracy zgodnie twierdzili, że współczesnej młodzieży trudno zrozumieć tragizm zesłań, dlatego wszelkie sympozja i konferencje, na których podejmuje się te problemy, służą przybliżaniu młodym ludziom losów zesłańców. Opowiadali oni m.in. o warunkach, w jakich odbywały się deportacje i o upokorzeniach towarzyszących wywózkom.

- To były ciężkie czasy, w których znieważano ludzką godność. Tego nie da się zapomnieć - mówił, nie kryjąc wzruszenia, Eugeniusz Grabski, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Sybiraków.

Biskup z Irkucka

Honorowym gościem uroczystości był biskup Cyryl Klimowicz, urodzony w 1952 roku w Kazachstanie, potomek polskich zesłańców. Przyjechał do Szczytna specjalnie na sympozjum, zmieniając trasę swojej podróży do Rzymu. W wieku 13 lat, wraz z matką i dwoma braćmi znalazł się w Polsce. Początkowo mieszkali w Barcianach, a następnie w Srokowie. Po maturze przyszły biskup wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Olsztynie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1980 roku, po czym zdecydował się pełnić posługę na Białorusi. W 1999 roku Papież mianował go biskupem pomocniczym Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej. Od kwietnia 2003 roku stoi na czele diecezji irkuckiej. Pod względem terytorialnym jest ona największą na świecie, jej powierzchnia 30-krotnie przewyższa obszar Polski.

Biskup Klimowicz opowiadał o warunkach życia i pracy duszpasterskiej na Syberii. W całej, tak rozległej diecezji ma do dyspozycji jedynie 46 kapłanów. Większość stanowiš Polacy, ale są też księża ze Słowacji, Indii, Ameryki i Korei. Siostry zakonne, których jest 67, opiekują się bezdomnymi dziećmi.

Zebrani na sympozjum dowiedzieli się, że na obszarze diecezji irkuckiej znajdują się miejscowości, w których używa się wyłącznie języka polskiego.

- Parafie są bardzo małe, liczą około 30-40 wiernych. W związku z tym utrzymanie kościoła lub kaplicy jest bardzo trudne, bo ludzie w tym regionie żyją w wielkiej biedzie - opowiadał biskup Klimowicz.

Nędzę potęguje niezwykle surowy, syberyjski klimat.

- Są rejony, gdzie temperatura spada do minus 50 stopni Celsjusza przy silnym wietrze wiejącym z prędkością 20 m/s. Wyjście w takich warunkach z domu może się skończyć śmiercią. Mimo tak niesprzyjającego klimatu, ludzie nauczyli się tam żyć i pracować - mówił duchowny.

Miejsce wygnania

Większości Polaków Syberia kojarzy się z miejscem, do którego najpierw władze carskiej Rosji, a następnie Związku Radzieckiego zsyłały na katorgę tysiące Polaków. Deportacje ludności cywilnej mają swoją długą historię i nie są bynajmniej wynalazkiem XX wieku, chociaż to właśnie system totalitarny uczynił z nich narzędzie terroru na niespotykaną dotąd skalę. Pierwsze zesłania Polaków miały miejsce jeszcze za czasów panowania carycy Katarzyny II. W XIX wieku na Sybir trafiali uczestnicy powstań narodowych i działacze organizacji patriotycznych. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku do kraju powróciło z Syberii około 20 tysięcy zesłańców. Dziewięć lat później powstała inicjatywa utworzenia Związku Sybiraków. Pierwszy jego zjazd odbył się w dniach 29-30 czerwca 1928 roku.

17 września 1939 roku wojska sowieckie przekroczyły wschodnią granicę Polski. Rząd ZSRR uznał, że państwo polskie przestało istnieć. Na przestrzeni zaledwie dwóch lat władze radzieckie przeprowadziły cztery wielkie akcje deportacyjne ludności z terenu okupowanych ziem polskich. Sowieci skierowali zesłańców w rejony, gdzie ze względów geograficznych i klimatycznych trudno było ściągnąć tanią, wojenną siłę roboczą. Wśród deportowanych wówczas Polaków nie zabrakło również mieszkańców naszego miasta i powiatu.

Robert Arbatowski

2004.11.17