Najbardziej doskwiera mu rozłąka z najbliższymi, brak lasów i jezior oraz wysokie temperatury. Piotr Czerwiński ze Szczytna jest obecnie jedynym żołnierzem z Warmii i Mazur służącym w Polskim Kontyngencie Wojskowym w Iraku.

Szczytnianin w Iraku

SPRAWDZA SIEBIE

Sierżant Piotr Czerwiński ze Szczytna służbę w Iraku pełni od stycznia tego roku. Jest dowódcą wozu łączności w batalionie dowodzenia i zabezpieczenia Wielonarodowej Dywizji Centrum Południe. W Polsce na co dzień służył w batalionie radiotechnicznym w Lipowcu. To jego pierwszy pobyt na misji poza granicami kraju.

- Decyzja o wyjeździe nie została podyktowana względami materialnymi, choć oczywiście zarobione w ten sposób pieniądze to dla mnie duży zastrzyk finansowy. Najważniejsza była jednak chęć sprawdzenia siebie w zupełnie nowych warunkach, z dala od rodziny i przyjaciół - mówi Piotr Czerwiński.

Żołnierz pozostawił w kraju najbliższych - mieszkających w Szczytnie rodziców, żonę Dianę i dziewięcioletniego syna Mateusza. Zaakceptowanie planów wyprawy do odległego i pełnego niebezpieczeństw Iraku nie przyszło im łatwo.

- Początkowo trzymałem to w tajemnicy. Kiedy sprawa wyszła na jaw, żona była negatywnie nastawiona do wyjazdu. Po pewnym czasie zrozumiała jednak moją decyzję - wspomina żołnierz.

BOLANDA JEST OK

Obawom rodziny trudno się dziwić. Media zazwyczaj wspominają o Iraku w kontekście zamieszek, ataków terrorystycznych czy zamachów na konwoje, podczas których giną żołnierze. Piotr Czerwiński zapewnia jednak, że w czasie swojej codziennej służby w bazie nie styka się bezpośrednio z tego typu zagrożeniami.

- Mimo to w każdej chwili muszę być gotowy, by skierować dodatkową pomoc medyczną w przypadku, gdy dany konwój jest w niebezpieczeństwie. To odpowiedzialna praca. Baza „Echo”, w której służy żołnierz ze Szczytna znajduje się na obrzeżach Diwaniji. Jest to duże, liczące około 400 tysięcy mieszkańców miasto, stolica jednej z irackich prowincji. Według Piotra Czerwińskiego, miejscowi na ogół odnoszą się do Polaków z życzliwością.

- Polscy żołnierze są tu odbierani ciepło i pozytywnie. Często powtarzają, że Bolanda (tak Irakijczycy nazywają Polskę, przyp. red.) jest OK, to takie ich powiedzenie.

AMBASADOR MAZUR

W odległym kraju, oprócz rozłąki z najbliższymi, najbardziej dokucza mu brak mazurskiej przyrody, a zwłaszcza jezior, bo Piotr uwielbia wędkowanie. Wolny od służby czas spędza z konieczności inaczej niż w domu.

- Biegam i chodzę na siłownię. Dzięki temu mogę utrzymać kondycję fizyczną na dobrym

poziomie.

Żołnierz jest też doskonale poinformowany o tym, co się dzieje w Szczytnie i okolicach.

Wiadomości czerpie z internetowego wydania „Kurka”. Do lektury gazety zachęca z powodzeniem również swoich kolegów z bazy. Wielu z nich nigdy jeszcze nie odwiedziło Mazur, ale dzięki sierżantowi Czerwińskiemu, nabrało ochoty, by po powrocie z misji odwiedzić nasz region.

- Piotr jest prawdziwym ambasadorem Szczytna i okolic. Zawsze powtarza, że to najpiękniejsze miasto w Polsce - mówi ppłk Marek Zieliński, szef wydziału prasowo-informacyjnego Wielonarodowej Dywizji Centrum - Południe. Z kolei dowódca szczytnianina, kapral Bartłomiej Terebiński chwali jego profesjonalizm i obowiązkowość.

- Podczas służby w Iraku Piotr wyróżnia się dużą odpowiedzialnością w każdej formie działalności. Zawsze mogę na niego liczyć - zapewnia kapral Terebiński, dodając, że żołnierz ze Szczytna jest bardzo lubiany przez kolegów.

AMERYKANIE JEDZĄ GROCHÓWKĘ

Irak zdecydowanie różni się od Polski, zwłaszcza jeśli chodzi o warunki klimatyczne. Pod koniec maja temperatury dochodzą tu do 47 0C.

- Dla kogoś, kto wcześniej nie był w Iraku, takie warunki są niewyobrażalne. Trzeba ciągle pamiętać o piciu dużych ilości płynów, żeby nie dopuścić do odwodnienia organizmu. W godzinach największego oddziaływania słońca, musimy obniżać tempo działania - informuje Piotr.

Narzeka także na brak polskiego jedzenia, zwłaszcza tradycyjnego schabowego, ziemniaków oraz pierogów z kapustą. Co prawda od czasu do czasu kucharze przygotowują swojskie potrawy, ale nie zdarza się to często. Polska kuchnia zyskała jednak nieoczekiwanie wielu entuzjastów.

- Amerykanie zasmakowali w naszej grochówce. Nauczyli się też piec polski chleb i robić smalec.

Każdego dnia żołnierz kontaktuje się za pośrednictwem telefonu wojskowego przez satelitę z rodziną. Na początku czerwca jego syn przystępował do pierwszej komunii. Piotr bardzo przeżywał to, że nie mógł być przy chłopcu w tym ważnym dniu.

- Było mi smutno z tego powodu, ale już za kilka tygodni, po powrocie, złożę mu życzenia.

Żołnierze służący w Iraku, aby złagodzić nieco tęsknotę za rodzinnymi stronami, wykonali specjalne drogowskazy z nazwami swoich miejscowości i odległościami do bazy w Diwaniji. Wśród nich widnieje również i taki, który wskazuje oddalone o 3215 kilometrów Szczytno.

- Przechodzę obok niego w drodze na stołówkę i zawsze, ilekroć go mijam, jest mi lżej na duszy.

ROBI TO, CO LUBI

Mama Piotra, Teresa Czerwińska wspomina, że jej syn, oprócz zainteresowania wojskiem, wykazywał też talenty artystyczne. Ukończył szkołę muzyczną w Szczytnie, grał na akordeonie i pianinie.

- Chodziłam na jego występy i byłam bardzo zadowolona. Myślałam nawet, że będzie się dalej rozwijał w tym kierunku.

Pani Teresa z dumą mówi, że Piotr osiągał bardzo dobre wyniki w nauce i nigdy nie sprawiał kłopotów. Nie dziwi jej wcale, że cieszy się on sympatią i uznaniem kolegów pełniących wraz z nim służbę.

- To dobry, zgodny i przykładny chłopak - chwali syna.

Nie kryje jednak, że bardzo przeżywa jego pobyt w Iraku i nie może się doczekać powrotu do Polski.

- Tęsknię za nim i ciągle myślę o tym, by szczęśliwie wrócił do domu.

Żona żołnierza, Diana Czerwińska przyznaje, że dla obojga decyzja o wyjeździe nie była łatwa. Nawet wtedy, kiedy już zapadła, a Piotr pozostawał jeszcze w domu, perspektywa rozłąki nie wydawała się aż tak dojmująca. Wszystko zmieniło się, gdy nadszedł czas wyjazdu.

- Wiedzieliśmy przecież, że nie wybiera się na wycieczkę ani na wczasy - mówi. Do wyboru dokonanego przez męża podchodzi jednak z pełnym zrozumieniem, a nawet podziwem.

- Trzeba przecież mieć wielką odwagę, żeby się na coś takiego zdobyć. Piotr lubi swoją pracę, a ten wyjazd to dla niego szansa na pogłębienie wiedzy i wykorzystanie jej w praktyce.

Ewa Kułakowska

PS.

Za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękuję ppłk Markowi Zielińskiemu, szefowi wydziału prasowo-informacyjnego WDCP w Iraku.