Z nastaniem wakacji, jak co roku, na ulicach Szczytna można zauważyć wzmożony ruch. Wśród spacerujących przeważają turyści. Sporo też tu niemającej co ze sobą począć szczycieńskiej młodzieży. Coraz częściej jej wakacje ograniczają się właśnie do wędrówek po mieście.
Kto z tego najbardziej korzysta? Odpowiedź jest prosta - okoliczne bary, dyskoteki i puby, których zresztą jest coraz więcej.
Miejsca towarzyskich spotkań
Turystom przyjeżdżającym do Szczytna liniami PKP i PKS najłatwiej jest trafić do barów, znajdujących się przy obu dworcach. Są one czynne codziennie, niektóre nawet już od godziny siódmej rano, tak jak "Magic Bar". Z kolei "Bar Jest" oraz "Bar Na rampie", mający duży ogródek piwny, otwierane są godzinę później. Można w nich zjeść dobre śniadanie i obiad. Na kolację decydują się już nieliczni, wieczorami lokale w tym rejonie zieją pustkami. W porze lunchu wiele osób wstępuje do "Tawerny", mieszczącej się na Placu Juranda. Właściciel z uwagi na coraz większą liczbę klientów wybudował jeszcze jeden ogródek piwny. Już wkrótce, jak zapowiada, odbywać się tam będą koncerty muzyczne. Taki interes na pewno się opłaci, tym bardziej, iż pub zamykany jest dopiero po wyjściu ostatniego gościa.
Od niedawna czynny jest pub "Planeta", zlokalizowany obok Manhatanu. Przy zapalonym świetle wnętrze wydaje się być nieco zimne, z uwagi na połączenie koloru niebieskiego z żółtym. Ale ma on też i inny wyróżnik. Wychodzi naprzeciw szczególnym preferencjom... gastronomicznym. Za dwa tygodnie bowiem do menu mają być wpisane dania wegetariańskie.
W pobliżu mniejszego z miejskich jezior znajduje się pub "No 9" czynny od piętnastej. Można w nim obejrzeć wystawę obrazów, a nawet kupić którąś z rzeźb wystawianych w środku pomieszczenia. Osoby tu spędzające swój wolny czas to głównie dwudziesto- i trzydziestolatkowie.
Kolejnym pubem umiejscowionym blisko jeziora jest "Alibi", czynne do północy. To miejsce spotkań nieco starszego towarzystwa, można tu nawet zauważyć pięćdziesięciolatków.
Już z daleka rzuca się w oczy ogródek piwny "Na rozdrożu", znajdujący się przy ulicy Kościuszki. Właściciel udostępnia stojącą tu estradę do prezentacji wokalnych. W niedzielę o godzinie siedemnastej rozpoczynają się występy młodych wykonawców.
Nieco dalej, za parkiem przy dużym jeziorze, znajduje się "Przepompownia". Właściciel pubu czasami organizuje dla swoich klientów koncerty bluesowe. Można tu również posłuchać starszych polskich nagrań z lat z lat 70. i 80.
Przy ulicy Lanca mieści się "Baobab", który posiada już swoich stałych gości. Wnętrze rzeczywiście przypomina kawałek odciętego lasu, ale dzięki temu jest tu bardzo przyjemnie. Kto się nudzi rozmową, może oglądać wyczyny sportowców w telewizji.
Wymienione lokale polecam tym, którzy nie mają ochoty na wielką nocną imprezę. To miejsca dla tych, co chcą posiedzieć i pogadać.
Jest gdzie i poszaleć
Ci co lubią poszaleć też mają w czym przebierać.
Miłośnicy tańca najbliżej z centrum miasta mają do dyskoteki "Stocker" usytuowanej na tyłach "Polmozbytu". W każdy piątek wstęp jest za darmo. Dominują tu szesnasto- i siedemnastolatkowie. Osobom starszym trudno się w takim towarzystwie zaaklimatyzować. Trochę szkoda, bo muzyka jest naprawdę dobra. Gdzie zatem mogą się udać starsze roczniki? Najbliżej jest do "Watamu". Niestety, na drzwiach wisi kartka informująca, że remont potrwa do 15 lipca. Można w to jednak wątpić, bo śladu jakiejkolwiek pracy nie widać.
Trzeba więc iść w stronę szkoły policyjnej. Tuż przy niej stoi "Cela". Prezentowana tu muzyka jest uniwersalna, od techno, poprzez hip-hop, skończywszy na discopolo. Poniedziałki to dzień dla miłośników karaoke, co jakiś czas satysfakcji tu także doznają miłośnicy striptizu. Firma dba o porządek na sali.
Osoby go zakłócające są wyprowadzane przez ochronę, czuwającą nad bezpieczeństwem gości. W ciągu tygodnia pub odwiedzają nawet pięćdziesięciolatkowie, w weekendy dominuje już młodzież. Mało estetyczną wizytówką "Celi" jest widok ściśniętych aut, utrudniających wejście i wyjście z lokalu, psuje to zdecydowanie jego zewnętrzny wizerunek.
Dajcie młodym się bawić
Można się jeszcze zabawić w restauracjach, ale tam trzeba się już liczyć z większymi wydatkami. Ci, których na to nie stać, albo nie odpowiada im żadna miejscowa oferta, decydują się na spotkania na placu Juranda i w jego okolicy. Miejski murek i tereny wokół jeziora dużego są chętnie oblegane przez rozgadane grupki nastolatków. Tak im niewiele trzeba do szczęścia. Gdyby jeszcze władze miasta pomyślały o letnich dyskotekach (bezpłatnych lub za symboliczną opłatą) np. na dziedzińcu zamkowych, radość ich byłaby pełna.
Justyna Kaczorek
2003.07.09