Drodzy Czytelnicy, Nowy Rok nadchodzi
Kłaniam się więc starszym, witajcie też młodzi
Stary Rok nam przyniósł wiele zmian znaczących
Wiele było zdarzeń nadzwyczaj gorących
Dużo się zmieniło w naszym cudnym kraju
Unia nas przyjęła już w miesiącu maju
Jesteśmy w Europie teraz całą gębą
Choć trudno przewidzieć, jakie skutki będą
"Pożyjemy, zobaczymy" - tak przysłowie mówi
Może czegoś się nauczymy w Europejskiej Unii.
Życzę wszystkim, moi drodzy, ogromnych sukcesów
Wiele szczęścia i radości i niewielu stresów.
Niech Was szczęście nie opuszcza w pracy oraz domu
Niech się noga nie powinie broń Boże nikomu.
Życzę zdrowia, pomyślności i wszelkiej radości.
Niechaj wszystkie swary znikną i zgoda zagości.
Niech ten Nowy Roczek będzie Wam pomocny
W szczęście i dobrobyt nadzwyczaj owocny.
Życzę Wam Najdrożsi dziś Do siego Roku
A ten Stary pożegnajmy z małą łezką w oku.
KUREK:
Minął rok i znowu razem
Zaśpiewamy na estradzie
Zaśpiewamy, zatańczymy
Może się czegoś nauczymy.
Powitamy tu bez złości
Wielce zacnych, znanych gości.
W górę idzie już kurtyna
Już się szopka rozpoczyna.
Powitajmy, więc "Pierwszego"
W naszym mieście, a nie tego
Co Komisja Śledcza szuka
No a znaleźć go to sztuka
Burmistrz miasta na estradzie
Coś zanuci o swym stadzie
Czas wytężyć więc uwagę
Czy już w Radzie ma przewagę?
Burmistrz
Lider "Wspólnoty
Samorządowej"
Na mel. "Stacja Warszawa"
W moich snach nie ta władza
Pełna brudów, pomyj, plew
Rzadko czeka tu chwała
Częściej szyderczy śmiech
Twarze w mieście jak obce
Już nie wszyscy chcą znać
Spodziewali się wiele
Ale skąd ciągle brać
Wszystko miało być inne
Gdyby to było, ja wiem
Nie tak złudne, naiwne
Gdyby "Wspólnota", ja wiem
Wciąż nadzieje są duże
Wierzycieli mam tłum
Mało kto mnie rozumie
Ciągle w radzie jest szum
Wszystko mogło być inne
Gdyby "Wspólnota", ja wiem
Rządy trudne i dziwne
Słaba "Wspólnota", też wiem
Jeśli władza coś znaczy
To musi być tak
Tu się trzeba układać
Gdy głosów jest brak
Gaśnie "Wspólnota"
To prawda nie sen
Rządy to nie zabawa
Dobrze to wiem
W moich snach wciąż "Wspólnota"
I w jej głosie mój los
Ktoś mi mówi to zdrada
A ty idziesz pod prąd
Wszystko miało być proste
Gdyby "Wspólnota", dziś wiem....
KUREK:
Proszę Państwa wyjaśnienie
Będzie debiut na tej scenie
Już za chwilę w pełnych wdziękach
Wejdzie mera prawa ręka
Powitajcie ją z owacją
Bowiem wejdzie z pełną gracją
Bo urocza to niewiasta
No i z władz naszego miasta
Debiut wszakże jest podwójny
I nadzwyczaj bardzo trudny
Że o tremie tu nie wspomnę
Wydarzenie wiekopomne
Wszak w historii tego miasta
Nie rządziła nam niewiasta
Dziś w piosence wytłumaczy
Parę wątków ze swej pracy
Wiceburmistrz
Na mel. "Już nie ma dzikich plaż"
Pełna niecka Linowa i pełne kosze znów
Wysypisko, gdy pełne, można zamknąć na klucz
Wielkie hałdy tych śmieci roznosi w polu wiatr
Dzisiaj nikt nie rozumie, dokąd zmierza ten świat.
Więc niepokój mną targał, bo miastu groził brud
Trwa w kablówce batalia, segregacja jest tuż
Nowe wchodzi powoli, pod blokiem kosze trzy
W kosze wkładam do woli śmiecie z różnych dni.
Nie będzie dzikich hałd
Na które sypałam swe śmieci
Gdy z psem na spacer szłam
A miasto te śmieci szpeciły, szpeciły
Nie będzie dzikich hałd
I barwne są kosze przy bloku
Nareszcie wrócił ład
I wielu wybrało tę nowość, tę nowość.
Sukces taki zawrotny, ze szczęścia ronię łzy
Ludzie tacy ochotni, przyjęli kosze trzy
Teraz w mieście się zmienia, przy domach czysto już
To spełnienie nadziei, więc dziękuję wam już
Nie będzie dzikich hałd
Na które sypałam swe śmieci
Gdy z psem na spacer szłam
A miasto te śmieci szpeciły, szpeciły
Nie będzie dzikich hałd
I barwne są kosze przy bloku
Do miasta wróci ład
A Ratusz nareszcie ma spokój, ma spokój.
KUREK:
Nie jest tak cudownie, w zachwyt nie wpadamy
Zaraz was odwiedzi spec od bicia piany
Szefa opozycji witamy na scenie,
Który od zarania, jedno ma marzenie
Jak wykopać władzę i na stołek wskoczyć?
Tyle czynił prób, wiele nie spał nocy
Wszystko nadaremne, w niwecz idą plany
Ciągle w opozycji i ciągle przegrany
Antyki czekają spakowane w domu
A może je w nocy przywieźć po kryjomu
Postawić pod murem całą Radę Miasta
Starczy opozycji, chce rządzić i basta
Może da poparcie wtedy cała Rada
Wszak wozić antyki w kółko nie wypada
Zatem posłuchajmy szefa opozycji
Jest pełen wigoru, chęci i ambicji
Szef "Forum Szczycieńskiego"
Na mel. "Lato, lato"
Jeszcze tylko rok i chwil parę
Puszczą nerwy me i rozwalę
Wyjaśnienia kilka słów,
moje "Forum" wróci znów
Znów powrócą tu antyki stare.
Ratusz, ratusz, ratusz czeka
A z ratuszem, gaża rzeka
Razem z gażą, zemsty chcę
A tam ciągle nie ma mnie
Władza, władza tęsknię za tym
Razem z gażą brak jej czasem
Znowu przyjdzie dla mnie lepszy dzień
I "Wspólnotę" wytnę w pień
Władza, władza wciąż rozgrzewa
Władza, władza, dusza śpiewa
Znów odkryję swoją twarz
Hej, wyborco jak się masz
Urzędnikom kiepsko wróżę
Bo zostanę tu na dłużej
Zamiast się po kątach włóczyć stu
Marzę ciągle, wrócić tu.
KUREK:
W Radzie zaszły zmiany
Fakt to wszystkim znany
W Radzie tak jak w ulu
Czasem szum do bólu
Gwarno oraz rojnie
Rzadko jest spokojnie
Jakaś pszczółka mała
Do nas przyleciała
Brzęczy nam natrętnie
Że zaśpiewa chętnie
Posłuchajmy, zatem drodzy
Może miodem nam osłodzi.
Była wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej
Na mel. "Pszczółka Maja"
Jest źle i już wiadomo gdzie
Miasto, tu waśń zła dzieje się
Jak mała pszczółka mieszkam w nim
I wieść chcę pośród radnych prym
Działaczkę, którą tu widzicie
Radni znają
Nie wszyscy tak za bardzo mnie kochają
Bo ja działam tu i tam
Błędy pokazując wam
Za to mnie spotkała wielka bardzo kara
Rada tron marszałka mi zabrała
Który przecież wcześniej dała
Rado
Rado
Rado, cóż zawiniłam ci.
KUREK:
Rozrasta się w mieście tzw. "kablówka"
Właśnie na ten temat padną teraz słówka
Zawitał na scenę sfrustrowany widz
Z pytaniem jak długo żenujący hit
Będzie jeszcze gościł na ekranach naszych
Wstyd dalej przynosił, telewidzów straszył
Ile miasto bierze z prawa do transmisji
Może czas najwyższy wycofać się z misji
Pożytek niewielki i kiepska obsada
Niech się zastanowi nad tym Miejska Rada.
Posłuchajmy, co zaśpiewa sfrustrowany widz
Wszak korzyści finansowych miasto nie ma nic.
Widz "Kablówki"
Na mel. "Czerwone maki"
Czy widzisz te kino w kablówce?
Tak Rada zaczyna swój bój
Słyszycie, słyszycie, słyszycie
Już uszy wam więdną od bzdur
Znów walczą szaleńcy uparcie
I znowu żenada i wstyd
A oni jak zawsze w zaparte
O bzdurę gotowi się bić.
Zażarte kłótnie na sesjach nie miną
Miast rozsądku, burzą ciągle krew
Po tych sesjach już ślad mógłby zginąć
Od rozwagi, silniejszy jest gniew
Przejdą lata, kadencja przeminie
Pozostaną rany dawnych dni
I tylko radni, co tworzą to kino
Śmieszniejsi będą, bo w głowach rozum śpi
Czy miasto ma zyski z transmisji?
Czy Ratusz z "Kablówką" brał ślub?
Im dalej, tym więcej poniżeń
Tym więcej żenady i wstyd
Tej Radzie już nic nie zależy
Kultura daleko jest stąd
Bo rozum rozsądkiem się mierzy
Transmisje to wielki jest błąd
Zażarte kłótnie na sesjach nie miną
Miast rozsądku, burzą ciągle krew
Po tych sesjach już ślad mógłby zginąć
Od rozwagi, silniejszy jest gniew
Przejdą lata, kadencja przeminie
Pozostaną rany dawnych dni
I tylko radni, co tworzą to kino
Śmieszniejsi będą, bo w głowach rozum śpi.
KUREK:
Jest nowy przybytek na placu Juranda
Choć wielu uważa, że to znowu granda
Wielu ma pretensje do lokalizacji
Choć może do końca to nie mają racji
Szalet był potrzebny w centrum tego miasta
Choć trudno w krajobraz szalet ów nam wrasta
Lecz jednak potrzeba i wejście do Unii
Sprawia, że z przybytku możemy być dumni
Być może przeszkadza on smakoszom frytek
Co by tu nie mówić, potrzebny przybytek
Choć sama budowla może nie zachwyca
I czasem aromat zeń chłonie ulica
Myślę, że turysta przybytek doceni
I każdy oponent wnet opinię zmieni.
Teraz czas posłuchać, co dyrektor śpiewa
Jaka to wygoda, gdy pili potrzeba
Dyrektor Zakładu Usług Komunalnych
Na mel. "Tam na błoniu błyszczy kwiecie"
Tam na placu stanął przecie
Nowy szalet czy już wiecie
A budowla jak maszyna
Wrzuć monetę, wrzuć
Włóż nie czekaj moja duszko
Nie zaciskaj nogi nóżką
Wejdź do chatki, zdejmij gatki
Wrzuć monetę, wrzuć
Stąd następny o pół mili
A jak mocniej cię przypili
To dopiero będzie trwoga
Wrzuć monetę, wrzuć
Może zjadłeś dużo tłuszczy
Daj złociaka, to cię wpuści
Nie bądź taki, włóż złociaki
By nie poszedł swąd
To złotówkę ma kosztować
Możesz sobie pofolgować
Żal mi ciebie, boś w potrzebie
Daj złotówkę, daj
Gdy szczęśliwie będziesz w środku
W nowoczesnym tym wychodku
I gdy w chatce coś załatwisz
Tam odpoczniesz też
Tak se myślę w środku ładnie
Czy do gustu wam przypadnie
Za złotówkę można bowiem
Elegancję mieć.
KUREK:
Spokój, cisza w gminach wiejskich
A dla wójtów życie sielskie
Rolnik mierzy dziś hektary
Niknie każdy ugór stary
Wszyscy orzą i bronują
Bo na euro oczekują
Posłuchajmy zatem w ciszy
Na co rolnik polski liczy.
Koniunktura się rozkręci
O tym wszystkim szef Agencji.
Szef Agencji Rolnej
Na mel. "Wyprzęgajcie chłopcy konie"
Wyprzęgajta chłopy konie
I spokojnie idźta spać
Z Unii przyjdą wnet zielone
Obiecali nieco dać.
Euro, euro sakwę pełną
Wam unijny przygna wiatr
Może będzie trochę lepiej
Może biedę trafi szlag.
Może przyjdą lepsze chwile
Tak jak gminna głosi wieść
Wnet nadejdą te dochody
Bo spragniona forsy wieś.
Świeci wreszcie wam słoneczko
Unia chłopom chce ciut dać
Forsy tej zazdroszczą w mieście
Oni też by chcieli brać.
Wieta, wieta chłopy miłe
Czemu budzą taki żal?
Bo niejeden jeszcze wczoraj
W inną stronę patrzeć śmiał.
KUREK:
Były takie wielkie plany
Air Port Szymany
Port, co prawda jest w Szymanach
Jednak nici już po planach
Może Unia coś pomoże
Bo na razie coraz gorzej
Tak naprawdę jest już krach,
Wielkie plany raczej w snach
Nie lądują samoloty
I nie widać też ochoty
By ktokolwiek chciał lądować
Co tu można prorokować?
Miało być to nasze okno
Teraz pasy w deszczu mokną
Owszem temat jakby wraca
Inna jednak grozi praca
Czas deskami zabić okno,
Pasy dalej będą moknąć
Miłe były tu początki
Teraz to już tylko mrzonki
Pusta jest niestety kiesa
Posłuchajmy więc Prezesa
W czym kryzysu tkwi przyczyna?
Może powie czyja wina
Posłuchajcie więc Kochani
Czemu Port jest pogrzebany.
Prezes Portu Lotniczego
Na mel. "Jabłuszko pełne snu"
Szymanowskie lotnisko bankrutuje już prawie
Likwidator i syndyk patrzą na nie ciekawie
Port już stanął i stoi, lotów z pasów nie puszcza
Dawno nikt już nie widział tętniącego lotniska.
Lotnisko, lotnisko, lotnisko - wielki plan
Są straty lotniska, lotniska tu i tam
Gdzie spojrzeć bankructwo, bankructwo - pusty kram
Bankructwo tu i tam.
Wojewoda zmartwiony aż się ujął pod boki
Cóż się mogło lotnisku zdarzyć w pępku Europy
Może zmiany kadrowe politycznym przymusem
Ciągle nowe i nowe były zbytnim luksusem
Lotnisko, lotnisko, lotnisko - wielki plan
Są straty lotniska, lotniska tu i tam
Gdzie spojrzeć bankructwo, bankructwo - pusty kram
Bankructwo tu i tam.
KUREK:
Wiem skąd nagłe poruszenie
Sam Starosta wszedł na scenę
Przywitajmy go więc żywo
Ale czemu braw nie było
Czemu tylko szmer na sali
Pan Starosta w pełnej gali
Chciałby dostać jakieś brawa
Więc dlaczego milczy sala
Czyż w aferze tu Rywina
Lub Orlenu tkwi przyczyna
Albo czarująca Ola
Zdołowała nam idola
Może to Pęczaka wpływy
Że ten odbiór taki krzywy
Posłuchajmy, co on na to
Czemu w kraju tak jest źle?
Aktywista z SLD
Niech wyśpiewa to, co chce
Może też z pamięcią źle
I nieważne jak zaczyna
Lecz jak skończy nasz "Starszyna"
Starosta
Na mel. "Wesołe jest życie staruszka"
Oj, smutne jest życie starosty
I smutna jest piosnka dziś ta
Gdzie stąpnę, tam kłują mnie osty
Ma partia w afery wciąż gra
Jeszcze tylko parę afer
Kilka wojen z paragrafem
Jeszcze wstyd za Orlen Team
Więc refrenem załkam tym.
Oj, smutne jest życie starosty
I smutna jest piosnka dziś ta
Gdzie stąpnę, tam kłują mnie osty
Ma partia w afery wciąż gra
Elektorat jest dotknięty
Ja nie zawsze byłem święty
Co nie znaczy jeszcze wszak
Miłych wzruszeń, że jest brak.
Czy kończy się władza komuszka
Gdzie spojrzysz tam afer co krok
To pestka, co było za Buzka
Strach myśleć, co będzie za rok.
Jeszcze tylko sesji parę
Ciągle ciążą grzechy stare
I kłopoty będą znów
Czas się kończy świętych krów
Oj, smutny jest dzisiaj Starosta
Niejedna zmoczyła mnie łza
Niewielka już szansa by zostać
Bo pamięć o partii jest zła.
Cały jestem w wielkiej złości
Do mej partii brak miłości
Włosy rwę i wdzianko mnę
Tak znów być starostą chcę.
Oj, smutne jest życie starosty
I smutna jest piosnka dziś ta
Gdzie stąpnę, tam kłują mnie osty
Ma partia w afery wciąż gra
KUREK:
Służba zdrowia tkwi w kryzysie
Narzekania ciągle słyszę
Nie pomogły wszystkie zmiany
Stan jest nadal opłakany
U nas również bardzo źle
Pan Dyrektor o tym wie
Więc za chwilę na tej scenie
Podda problem swej ocenie
Czasy takie bowiem przyszły
Wszystkie chore są umysły
Brak pomysłu na leczenie
A normalność to marzenie
Zapraszamy Dyrektorze
Chyba być nie może gorzej.
Dyrektor Szpitala
Na mel. "Jestem malarzem nieszczęśliwym"
Jestem lekarzem nieszczęśliwym
Kłopoty mnie nękają wciąż
Bo choćbym nie wiem, co planował
W kieszeni ZOZ-u siedzi wąż
Bo jak tu leczyć w tym kryzysie
Bez złośliwości, Boże broń
Wszystko udało świetnie by się
Lecz pielęgniarki wzięły plon.
Mnie stołek sławy nie przyniesie
Tu same straty a gdzie wzrost
Wypisz wymaluj tak jak wcześniej
Chyba podzielę innych los.
Za sponsorami w Polskę ruszam
Próbuję zdobyć jakiś grosz
Cichutko mówi mi serduszko
Że ktoś za chwilę powie - dość.
Czas płynie, sława mnie nie czeka
A szpital płynie ciągle w dół
Bo chociaż byłem niezły lekarz
To teraz się zaryłem w muł.
Ten stołek chyba mnie ominie
Zakończę wszystko, złożę broń
Bo szpital w Szczytnie z tego słynie
Że ciągle komuś mówią - won.
KUREK:
Opozycja powiatowa
Do blokady jest gotowa
Już za chwilę obrażony
Radny z "Samoobrony"
Powie kilka słówek ostrych
I udzieli rad dość prostych
Retoryka to Leppera
Będzie ostro jak cholera
Posłuchajcie, zatem drodzy
Opozycja już nadchodzi.
Radny "Samoobrony"
Na mel. "Hej, chłopcy"
Hej, chłopy kosy na sztorc
Bo na drogach blokada przed wami
Ja z Zarządu zostałem wygnany
Kamienie w dłonie i kosy na sztorc.
Lepper do nas też wskoczy, prawdą plunie im w oczy
I postraszy Starostwo i wychłosta do krwi
Nasz ty wodzu kochany, prowadź nas do wygranej
W równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy
Hej, chłopy kosy na sztorc
Bo na drogach blokada przed wami, rżnij, krój
Oni wszyscy rządzili, dobrze się obłowili
Teraz kolej nasza i Samoobrony
KUREK:
Tak kochani, już pomału
Dochodzimy do finału
Wiele u nas się nie zmienia
Wciąż jest dużo do zrobienie
Problem miasta to już stary
W gwizdek idzie wiele pary
Wieczne swary, kłótnie, wojny
Czas jest ciągle niespokojny
Uodparnia nam się władza
Jej krytyka nie przeraża
Dalej widzi własne racje
Dba o swoje dumoracje
Dużo mniej o prestiż własny
Wszak żyjemy w demokracji
Każdy mówi to, co chce
Choć nie zawsze wszystko wie
Może kiedyś zmienią zdanie
Przyjdzie czas na pojednanie
Teraz naszych bohaterów
I tych miękkich i twardzielów
Na estradę zapraszamy
Wspólnie finał zaśpiewamy.
Już bez złości i przytyków
Życzmy zdrowia Czytelnikom.
Finał
Na mel. "Przyjdzie rozstań czas"
Nadszedł rozstań czas
Już nie będzie nas
Na estradzie pozostanie
Po jasełkach ślad
Znanych bossów chór
Źle złapany dur
Prawda w oczy, o krytycznej mocy
Kiedyś wrócą znów
Kogoś trafi szlag
Satyryczny slajd
Słowa puste i rajcowskie kłótnie
Niech odejdą w dal.
Znów za rok czy dwa
Wróci szopki czas
Nowych osób, satyrycznych głosów
Też nie będzie brak.
Autorzy szopki:
Tekst: Ryszard Deptuła
Rysunki: Grzegorz Marzewski