Trzy tygodnie temu w notatce pt. „Nędzne szczątki” opisywaliśmy to, co pozostało z kierunkowej tablicy po jej bliskim kontakcie z tirem. Ów znak drogowy stał przy wylocie z miasta na Mrągowo, w miejscu, gdzie kończy się ul. Lemańska. Kilka dni później coś się jednak w tej sprawie zmieniło. Tablica odzyskała pion, ale ogólnie rzecz biorąc, jej stan techniczny nadal pozostawiał wiele do życzenia. Wciąż była pogięta, a gdy obejrzeliśmy ją dokładnie, w tym także od tyłu, okazało się, że niektóre jej elementy oraz detale połączono... i tu uwaga - zwykłym sznurkiem! Jeśli tak ma wyglądać naprawa, to dziękujemy.
Przecież to totalna fuszerka, no i nie może tak być, ponieważ w ten sposób tylko ośmieszamy się przed turystami i innymi przyjezdnymi. Kiedy już, już zmierzaliśmy do odpowiednich służb drogowych w celu wyłożenia im swoich pretensji, aby nie być gołosłownymi, postanowiliśmy jeszcze raz sprawdzić, czy może jednak coś się poprawiło w tej tablicowej kwestii. Zajeżdżamy zatem na ul. Lemańską i co? Najwidoczniej jakieś fatum ciąży nad tym miejscem, bo to, co zobaczyliśmy pokazuje fotografia poniżej. Tablica znowu została powalona - jej resztki opierają się tylko na jednej jedynej ocalałej nóżce.
PAMIĘTAJMY O OGRODACH
... oraz balkonach, gdyż nieprzekraczalny termin zgłoszeń do konkursu na najpiękniejsze tego typu obiekty w Szczytnie jest już bliski - 15 lipca br. Niektórzy w związku z konkursem już szlifują formę. No, może z tą formą to lekka przesada, bo nie tyle pracują nad nią, ile nad ogrodami i balkonami, aby jeśli już nie wygrać, to przynajmniej uplasować się w czołówce. Tak jak to czyni obecnie pani Zofia Bielecka z ul. Piłsudskiego. Na zdjęciu widzimy ją na balkonie tonącym w powodzi różnokolorowego kwiecia. Szczególnie dumna jest z białych i czerwonych róż.
- Jednak gdy przyjdzie do rozstrzygnięcia konkursu balkon będzie wyglądał inaczej, bo wówczas zakwitną zupełnie inne kwiaty - mówi „Kurkowi” pani Zofia. Nie jest rodowitą szczytnianką, pochodzi z Kujaw, gdzie, rozwijała swoje inne hobby - haftowanie. W Szczytnie mieszka od pięciu lat i w naszym mieście nadal kontynuuje swoją pasję. Ma wielki zbiór serwetek, obrusów i obrusików, a wszystko są to kujawskie hafty o krótkich ściegach z motywami roślinnymi (różne formy polskich kwiatów), bo takie są cechy haftu kujawskiego. Jest także członkinią Kujawsko
-Pomorskiego Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Prace są rzeczywiście piękne, co dajemy pod rozwagę miejscowemu muzeum (jakaś wystawa?), gdyż Miejski Dom Kultury, jak nam powiedziała pani Zofia, ograniczył się jedynie do słownych obiecanek i na tym się skończyło.
BRAKUJĄCY ELEMENT
Ostatnio, o czym zresztą pisaliśmy wcześniej, pojawiły się na głównych ulicach miasta i placu Juranda bardzo ładne ławeczki. Ba, skoro się podobają, chcielibyśmy ich także w innych miejscach. W parkach (m. in. na skwerze Klenczona), czy okolicach plaży miejskiej, gdzie obecnie tkwią wkopane w ziemię stare rachityczne konstrukcje, pamiętające chyba epokę komuny, albo na przystankach autobusowych. Bodaj tylko jeden, ten obok sądu, przy ul. Sienkiewicza ma nową ławeczkę, reszta stare, albo wcale. Tak jak przystanek na ul. Bartna Strona, gdzie zrobiono elegancką zatoczkę, ale... Na fotografii powyżej para młodych osób zdaje się pytać:
- Gdzie ta ławeczka?
Przysiedliby sobie, czekając na kurs do Kamionka, ale niestety, z gadżetów typowo przystankowych stoi tutaj jedynie kosz, który do siedzenia nie bardzo się nadaje.
KOTY Z KOTA
W Świętojańską Noc nad jeziorem Narty, gdzie w miniony weekend bawiła się gmina Jedwabno, na obrzeżach głównej areny imprezy przycupnęło stoisko wsi Kot. Spragnionym i zgłodniałym zabawowiczom serwowało ono pyszny, gorący barszczyk i paszteciki własnego wyrobu. Wszystko po to, aby uzbierać nieco grosza na wyposażenie miejscowego placu zabaw. Największą jednak atrakcją stoiska było nie jadło, ale zgoła co innego. Mianowicie drewniane figurki kotów z Kota, małych i dużych, maści czarnej po 10 i 15 zł.
ARTYSTYCZNY PIKNIK
W minioną środę otrzymaliśmy dość ciekawy telefon. Nasz rozmówca zaczął od tego, że obecnie prawie wszyscy wieszają na nauczycielach psy, bo oni chcą tylko strajkować i żądają coraz to więcej pieniędzy, a przecież i tak pracują bardzo mało godzin w tygodniu.
- Tymczasem - doradził nam - udajcie się na ul. Działkową, to zobaczycie, że są i tacy pedagodzy, którym wciąż jeszcze chce się pracować z dziećmi.
O ile „Kurek” się orientuje w topografii miasta, to na ulicy Działkowej żadnej szkoły nie ma, co zatem mogłoby się tam dziać? Kiedy zjawiliśmy się na miejscu okazało się... że odbywa się tutaj klasowy piknik. Bawi się na nim I „c” z Gimnazjum nr 1, która jest klasą artystyczną. Jej wychowawczyni to pani Mariola Gollis. Klasa bardzo dobrze sprawowała się w czasie roku szkolnego, więc w nagrodę za nienaganne zachowanie dostała wolny dzień. Aby go pożytecznie spędzić, pani urządziła dzieciom piknik, i to we własnym ogródku. Oczywiście dołożyli się finansowo także rodzice, aby w trakcie imprezy można było serwować kiełbaski z rożna, lody i napoje. Potem gimnazjaliści udali się na spacer po nieodległym lesie, a po powrocie, na zakończenie pikniku odbył się miniplener malarski. Uczniowie mieli za zadanie namalować scenki z leśnej wędrówki.
Wszyscy chwalili sobie tego rodzaju aktywny wypoczynek, bo to można było pałaszować kiełbaski, zażyć ruchu w trakcie spaceru, no a potem jeszcze wyżyć się artystycznie, co widzimy na zdjęciu powyżej.
WESOŁA WYSTAWKA
Jakiś tydzień temu tuż pod ratuszem, na okalającym go murku pojawił się jakiś przedmiot opatrzony dodatkową kartką. Z daleka rzecz wydawała się podobna do komputerowej klawiatury. Zaciekawieni podeszliśmy bliżej, aby dokładnie zapoznać się z treścią wypisaną na kartce, oto ona: Wszystko jasne. Była to taka miniwystawka, jakich dużo urządza się na zachodzie Europy, tyle że tam ludzie oddają za darmo całe gromady i to bardziej wartościowych przedmiotów. No, ale może z czasem i u nas będzie bardziej bogato.