Po doniesieniach amerykańskiej organizacji broniącej praw człowieka w centrum uwagi, nie tylko polskiej, opinii publicznej znalazły się dwie podszczycieńskie miejscowości. Wiadomość o lądujących w Szymanach samolotach z aresztowanymi terrorystami z al-Kaidy i przetrzymywaniu ich w ośrodku szpiegowskim w Starych Kiejkutach obiegła cały świat.
MAZURSKIE GUANTANAMO
W środę "Washington Post" opublikował sensacyjne informacje zdobyte przez członków organizacji Human Rights Watch, zajmującej się monitorowaniem łamania praw człowieka. Wynikało z nich, że amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza przerzucała więźniów podejrzanych o terroryzm do krajów Europy Środkowej, w tym Polski. Dowodem na prowadzenie tego typu procederu miały być trasy lotów boeinga 737, oznaczonego numerem N313P, wykorzystywanego przez CIA do tajnych misji, w tym przerzutu więźniów. Według obrońców praw człowieka samolot ten miał 22 września 2003 roku wylądować na lotnisku w Szymanach. Przewożeni nim terroryści mieliby trafić do "pobliskiej instytucji wywiadowczej" w Starych Kiejkutach.
BYŁO LĄDOWANIE
Udało nam się skontaktować z kilkoma osobami, które we wrześniu 2003 roku pracowały na lotnisku w Szymanach. Jeden z pracowników potwierdza, że faktycznie, boeing 737 lądował tam we wspomnianym dniu.
- Przylot takiej maszyny nie zdarzał się u nas często, a tamten zapamiętałem szczególnie dobrze, bo jego lądowaniu towarzyszyły nadzwyczajne środki ostrożności.
Z relacji pracownika lotniska wynika, że maszyna po kołowaniu ustawiła się inaczej niż to miało miejsce zazwyczaj - drzwiami w stronę lasu, tak aby osoby postronne nie były w stanie zauważyć, kto wysiada z samolotu. Obsługa portu otrzymała zakaz przyglądania się tej operacji.
- Potem podjechało do niego kilka busów, ale nie można było zauważyć, kto do nich wsiada - relacjonuje nasz rozmówca.
Osoby, które wysiadły z samolotu, natychmiast zostały przewiezione w inne miejsce. Gdzie? - Do ośrodka szpiegowskiego w Starych Kiejkutach - odpowiada nasz informator.
Nie jest jednak w stanie powiedzieć, jaki numer miała wspomniana maszyna.
Fakt, że w Szymanach lądowały boeingi potwierdza ówczesny dyrektor lotniska Jerzy Kos - bohater głośnego porwania w Iraku, odbity po brawurowej akcji przez amerykańskie siły specjalne.
Boeinga pamiętają także pracujący na lotnisku strażacy.
- Tak, na pewno tu "usiadł" - wspomina jeden z nich - ale tego, kto wysiada bądź wsiada na pokład, nie dało rady zauważyć. Byliśmy za daleko od maszyny.
NAJAZD NA SZYMANY
Nie udało nam się porozmawiać z nikim, kto byłby w stanie powiedzieć, że boeing, który wylądował w Szymanach 22 września 2003 roku, był oznaczony numerem N313P, a tylko na tej podstawie dałoby się stwierdzić, że wspomniany samolot to rzeczywiście maszyna używana przez CIA. Nikt również nie dostrzegł opuszczających pokład ludzi. Dlatego rewelacje amerykańskiej prasy należy traktować z najwyższą ostrożnością. Tak też wolą do sprawy podchodzić mieszkańcy sąsiadujących z lotniskiem Szyman, którzy w czwartek, dzień po publikacjach amerykańskiej prasy przeżyli istny najazd dziennikarzy ogólnopolskich mediów.
- Wszyscy tu sądzimy, że to niepotwierdzona plotka. Zresztą i tak nie sposób byłoby cokolwiek zobaczyć. Dwa lata temu lotnisko było świetnie zabezpieczone. Teraz jest inaczej - ludzie tam wchodzą, zbierają grzyby - mówi sołtys Szyman Jadwiga Rasieńska.
Wojciech Kułakowski
PRZYSTANEK W DRODZE DO UZBEKISTANU
Dwaj wysokiej rangi oficerowie brytyjskiego wywiadu oraz były brytyjski ambasador w Uzbekistanie - jak poinformował tygodnik "Wprost" - potwierdzili, że Polska udziela, także obecnie, zgody na "loty na tortury", którymi CIA przewozi ważnych terrorystów. To jednak nie oznacza, że w Polsce są tajne więzienia dla członków al-Kaidy.
Samoloty lądują i tankują paliwo na polskich lotniskach wojskowych - podaje najnowszy "Wprost". Od czasu do czasu postoje w Polsce wymagają przetrzymania pasażerów na ziemi - z powodu problemów technicznych albo w czasie odpoczynku załogi samolotu. Po uzupełnieniu paliwa "loty na tortury" kierują się do Uzbekistanu. Według naszych informatorów, od zakończenia wojny w Iraku do tajnych ośrodków w Uzbekistanie przewieziono przez Polskę kilkuset terrorystów. Listy pasażerów są niedostępne. Podczas tankowania okienka samolotu są zasłonięte. Żaden polski urzędnik nie ma prawa wejść do samolotu. Zwykle nie zatrzymuje się on dłużej niż na godzinę. Rachunek za paliwo lotnicze jest opłacany kartą kredytową CIA, którą ma przy sobie pilot (...). Przez ostatnie dwa lata samoloty wynajęte przez CIA wykonały 300 lotów do 49 miejsc docelowych, skąd zabierały podejrzanych o terroryzm.
W tym roku wzrosła też liczba lotów przez Polskę. Oficerowie brytyjskiego wywiadu oceniajš, że w 2005 r. 10 rejsów prowadziło przez Polskę do Uzbekistanu. Przeciek w sprawie lotów CIA przez nasz kraj zdarzył się już pod koniec ubiegłego roku. Jego autorem był Craig Murray, były ambasador brytyjski w Uzbekistanie. W notatce do szefa brytyjskiego MSZ Jacka Strawa napisał: "Szef stacji CIA w Uzbekistanie chętnie potwierdził mi, że w tym kraju stosuje się tortury, w tym "gotowanie" więźniów. Loty te biegną przez Polskę, gdzie uzupełnia się paliwo". Za ujawnienie tajemnicy Murray został zwolniony ze służby dyplomatycznej.
(o)
2005.11.09