Rozmowa z Bogdanem Nowakiem, do niedawna członkiem SLD i jej kandydatem na burmistrza Szczytna.
Rozmowa z Bogdanem Nowakiem, do niedawna członkiem SLD i jej kandydatem na burmistrza Szczytna
- Jesienią 2002 roku był pan kandydatem SLD na burmistrza Szczytna. Marszałek województwa Andrzej Ryński wymyślił nawet dla pana wyborcze hasło: "Tak czy owak tylko Nowak". Tymczasem już rok później Zarząd Powiatowy SLD zakwestionował dalsze pańskie pozostawanie w partii. Kierując sprawę do sądu partyjnego zarzucił panu, że nie chce pan płacić składki do kasy partii z tytułu zasiadania w Radzie Nadzorczej Portów Lotniczych. Dlaczego nie wywiązuje się pan z partyjnych obowiązków?
- Tu chodzi o przestrzeganie zasad. Statut SLD nakazuje członkowi partii pełniącemu z jej rekomendacji funkcję we władzach publicznych płacić składkę w wys. 7% wynagrodzenia. Jeśli zasiadanie w Radzie Nadzorczej jakiejś tam spółki jest pełnieniem funkcji publicznej to tym bardziej powinno to dotyczyć np. dyrektorów szkół. Tymczasem żaden z nich (członków SLD) nie opłaca składki od swoich wynagrodzeń.
- Nie ma w tej sprawie jednoznacznej wykładni co to jest "funkcja publiczna"?
- Nie ma. Do interpretacji statutu upoważniony jest Krajowy Sąd Partyjny, który w tej sprawie ma się dopiero wypowiedzieć.
- Czy nie można było zatem poczekać do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości?
- Oczywiście, że tak. Jednak moim kolegom bardzo się śpieszyło, poza tym nie zrobili nic, by tę sprawę wyjaśnić na miejscu, chociażby pytając mnie o zdanie.
- Nie było żadnych ostrzeżeń, upomnień? Przewodniczący Zarządu Powiatowego SLD Krzysztof Mańkowski twierdzi, że wzywał pana do uregulowania należności.
- To nieprawda. Tak zresztą powiedziałem sądowi w Olsztynie. Nikt wcześniej nie robił mi z tego powodu problemów, nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Raz tylko, półtora roku temu, Mańkowski spytał mnie co sądzę na ten temat i to wszystko.
- Zdziwił się pan pewnie otrzymując wiadomość o skierowaniu sprawy do sądu? Był pan jedynym w powiecie szczycieńskim członkiem SLD, którego pozytywna weryfikacja przez macierzyste koło została zakwestionowana przez powiatowe władze partii.
- Było to tym boleśniejsze, że pismo w tej sprawie otrzymałem w samą Wigilię. Uważam, że termin zawiadomienia został specjalnie dobrany, bowiem uchwałę zarząd podjął blisko miesiąc wcześniej, 27 listopada.
- Zanim jeszcze sprawę rozpatrzył sąd przewodniczący Mańkowski podzielił się z "Kurkiem" informacją uzyskaną od wojewódzkiego rzecznika dyscypliny partyjnej, który miał mu powiedzieć, że "sprawa jest oczywista". Wyrok pewnie więc był dla Mańkowskiego sporym zaskoczeniem?
- Rzeczywiście, pan przewodniczący sprawiał takie wrażenie. Gdy wysłuchał postanowienia zaczął zachowywać się nerwowo, próbował nawet dyskutować z przewodniczącym składu.
- Mańkowski twierdzi, że wcale mu nie zależało na wyrzuceniu pana z partii, tylko na wyjaśnieniu wątpliwości.
- Gdyby tak było to po decyzji sądu odetchnąłby z ulgą, pogratulował mi racji i nie zgłaszał kolejnych wątpliwości.
- Powiedzenie "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze" w pana przypadku wydaje się mieć odwrotne zastosowanie. Tutaj pieniądze są pretekstem do załatwienia porachunków. W czym pan podpadł swoim bliskim do niedawna kolegom?
- Dla ludzi związanych z sojuszem i nie tylko nie jest tajemnicą, że tuż po ostatnich wyborach samorządowych nastąpił poważny problem z wyłonieniem starosty. Zaangażowałem się w jego rozwiązanie, bo istniało zagrożenie, że SLD znajdzie się poza układem rządzącym.
- Zdobyliście 6 mandatów w 19-osobowej Radzie Powiatu, najwięcej spośród wszystkich ugrupowań.
- Tak, ale do rządzenia potrzeba było jeszcze co najmniej 4 głosów. Oczywistym było, że partia może wystawić tylko jednego kandydata. Po moich rozmowach z potencjalnymi koalicjantami wychodziło na to, że są oni w stanie poprzeć tylko Kijewskiego. Jego kandydaturę też oficjalnie zarekomendowały władze partii.
- I tego Mańkowski nie może do dziś panu wybaczyć?
- Nie ukrywam, że powstanie układu rządzącego w starostwie jest po części moją zasługą. Kierowałem się wyłącznie dobrem partii, a dziś mam do siebie żal, że w ogóle się w to zaangażowałem. Po cholerę się za to brałem, skoro bez tego mógłbym być do dzisiaj sekretarzem w zarządzie powiatowym SLD i mieć wpływ na szereg spraw. Z drugiej strony nie tym się jednak kierowałem wstępując do sojuszu.
- Może więc nie warto przebywać w takim towarzystwie. Nie myśli pan o wystąpieniu z SLD.
- Właśnie to uczyniłem. Od miesiąca jestem już członkiem Unii Pracy.
Rozmawiał
Andrzej Olszewski
2004.03.03