Kilkakrotnie zdarzyło mi się pisać o kabaretowych scenkach. Tych studenckich, literackich i politycznych. Przedwojennych i bliższych współczesności. Dzisiaj wracam do kabaretowego tematu w innym aspekcie. Pragnę zwrócić uwagę na zjawisko zupełnie nowe, rozkwitłe w drugiej połowie dwudziestego wieku, jakim był kabaret telewizyjny. Nie kabaret taki czy inny pokazywany w telewizji, co obserwujemy w czasach dzisiejszych, ale stały, cykliczny program przygotowywany w studio z przeznaczeniem dla telewidzów.
Za pierwszych wielkich twórców owego nowego gatunku należy uznać Jeremiego Przyborę i Jerzego Wasowskiego. To ich „Kabaret Starszych Panów” zainaugurował gatunek telewizyjnej rozrywki adresowanej do telewidzów o wymaganiach intelektualnych wykraczających ponad przeciętność. Przypomnijmy, że pierwszy program pod tytułem „Popołudnie Starszych panów” wyemitowano w roku 1958. Do roku 1966, kiedy to obejrzeliśmy spektakl ostatni - „Zaopiekujcie się Leonem”, autorska para Wasowski i Przybora przygotowała aż 16 kabaretowych wieczorów.
Programy emitowano na żywo, aczkolwiek stosowano już wówczas śpiewanie z playbacku, co oznacza, że wykonywane piosenki były dźwiękowo nagrywane wcześniej i podkładane aktorowi markującemu emisję głosową. Od szóstego spektaklu wszystkie kabaretowe wieczory zarejestrowano w technice telerekordingu. Zachowały się do dzisiaj. Natomiast te pierwsze pięć nagrano dużo później, bo w latach 1978-1980. Wyemitowano je ponownie jako „Kabaret Jeszcze Starszych Panów”. Oczywiście ze zmienioną obsadą i już w kolorze.
Kabaret Starszych Panów był niezwykłą, intelektualną ucztą dla wrażliwego telewidza. Prawdziwa poezja połączona z wysublimowanym żartem i znakomitą muzyką. Trudno było nie wzruszyć się, gdy Edward Dziewoński wykonując (jako zdun) piękny romans o tym, że wkrótce już nie będzie pieców, bo zastąpią je kaloryfery tak śpiewał:
A potem można będzie
już listy tylko drzeć,
gdy zniknie piec – narzędzie
co śle im piękną śmierć…
Mnie osobiście przypadło do gustu określenie słynnego Spinozy, w piosence Starszych Panów, że był to filozof wzięty - NIEPRZECIĘTNY ŁEB!
Dwa lata po formalnym zakończeniu działalności kabaretu Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego nastała era kolejnych, autorskich programów Olgi Lipińskiej. W latach 1968-1970 był to kabaret „Głupia Sprawa” (10 spektakli), później „Gallux Show” (10 spektakli), potem „Właśnie Leci Kabarecik” (12) i w latach 1977-1981 „Kurtyna w Górę” (spektakli 18). Cykl dalszych emisji realizowano pod nazwą „Kabaret Olgi Lipińskiej”.
W pierwszych programach prezentowano znane, rozrywkowe piosenki połączone rewelacyjną konferansjerką Andrzeja Zaorskiego. Zaorski - w eleganckim, błyszczącym, wieczorowym smokingu, a do tego w wakacyjnych sandałkach - tak zwykł był tłumaczyć swój chwilami ochrypły głos i zaimprowizowany kaszelek: „to… bigos i papieroski”.